3 i pół miliarda dolarów zainwestował w litewską rafinerię w Możejkach PKN Orlen, transakcja zawarta w 2006 roku była ostatnim wielkim dziełem byłego prezesa spółki Igora Chalupca. Ciśnienie polityczne pomogło przekonać Litwinów do sprzedaży, z perspektywy czasu okazało się jednak niedźwiedzią przysługą.
- O naszej ocenie transakcji zakupu litewskich aktywów powiedzieliśmy już bardzo dużo w ciągu ostatnich lat. Podtrzymuję moje zdanie, że transakcja była niepotrzebna i że za litewskie aktywa zapłaciliśmy za dużo. Trzeba jednak mieć na uwadze, że inaczej wygląda ocena sytuacji kiedy analizuje się transakcję ex post, a inaczej kiedy robimy to ex ante. Koncentrujemy się więc na przyszłości - zamierzamy dalej budować wartość Orlen Lietuva, a jeżeli w przyszłości pojawią się propozycje od partnerów zewnętrznych to będziemy je na bieżąco analizować - mówi naTemat obecny prezes Orlenu Jacek Krawiec. Dodaje jednak, że na razie spółka wstrzymuje proces sprzedaży litewskiej rafinerii. - Nomura zwróciła się z zapytaniem o Możejki do około 30 podmiotów z całego świata. Nie było jedna żadnych ofert, które spełniałyby nasze oczekiwania - prezes Krawiec podkreślił, że wynika to z trudnej sytuacji w sektorze rafineryjnym w Europie, a w przypadku pojawienia się ciekawych ofert, może dojść do sprzedaży Możejek.
Rafineria w Możejkach przed tym, jak kupił ją Orlen należała m.in. do amerykańskiej spółki Williams. Amerykanie po zakręceniu przez Rosję kurka z ropą odsprzedali rafinerię rosyjskiemu Jukosowi (temu, którego szefem był Michaił Chodorkowski). Gdy Chodorkowski podpadł Kremlowi, został wysłany do łagru, a jego firmę doprowadzono do bankructwa. Z ujawnionych przez WikiLeaks informacji wynika, że najważniejsza część koncernu Jukos, czyli Jugansknieftiegaz, została kupiona przez prywatną firmę Bajkałfinansgrup - o czym informował tygodnik Polityka. Bajkałfinansgrup sprzedała kupioną przez siebie spółkę - tego samego dnia! - państwowemu koncernowi Rosnieft za śmieszną kwotę 10 tys. rubli (w tej chwili ok. tysiąca złotych). Rosjanie nie przejęli jednak całości aktywów Jukosu - te zagraniczne zostały własnością holenderskiej spółki i jej amerykańskich udziałowców. Litwini nie chcieli, by Możejki kupili Rosjanie, a że mieli prawo pierwokupu rafinerii, mogli wybrać nowego inwestora.
Orlen nie miał przed sobą łatwego zadania z kilku powodów. Po pierwsze musiał równolegle negocjować z Amerykanami i litewskim rządem. Rządem, który nie przyjmował Polaków z otwartymi rękami. - Zaczynaliśmy rozmowy z litewskimi władzami nie będąc faworytem premiera Brazauskasa i jego rządu. Powiem więcej: nie byliśmy mile witanym inwestorem. Dzięki gigantycznej pracy, jaką wykonaliśmy, przy wsparciu najważniejszych polskich polityków z lewa i z prawa, udało nam się na przełomie 2005/6 r. doprowadzić do zmiany litewskiego stanowiska. Z tego punktu widzenia nasz projekt stał się unikalnym poligonem kooperacji całej podzielonej polskiej sceny politycznej - mówił w rozmowie z Polityką w 2009 roku Igor Chalupec, były prezes Orlenu, który doprowadził do transakcji.
Unia polsko-litewska XXI wieku
Chalupec przyznaje, że inwestycja w Możejki była ryzykowna, podkreśla jednak, że Orlen zdawał sobie sprawę z zagrożeń i traktował kupno rafinerii jako długofalową inwestycję. To jak bardzo była ryzykowna, okazało się bardzo szybko. Najpierw Rosjanie zakręcili kurek ze swoją ropą - gazociąg Przyjaźń ma awarię, która będzie naprawiana bardzo długo. Awarię, według Wikileaks miał zarządzić wicepremier Rosji Igor Sieczyn. Z depesz wynika, że chciał on też zupełnie zablokować dostawy rosyjskiej ropy. Litwini jednak nie pozostali dłużni i zagrozili, że linia kolejowa łącząca Rosję i Kaliningrad też może się zepsuć, a naprawy będą trwać i trwać. Orlen jest największym inwestorem zagranicznym na Litwie, mimo to Litwini nie pomagają polskiej firmie. Po odcięciu dostaw ropy przez Rosjan, surowiec dostarczany jest do Możejek drogą morską i koleją. W 2008 roku Koleje Litewskie rozebrały tory, by ropę przewozić na około, dłuższą trasą. Dopiero po latach udało się wynegocjować przeładunek paliw w porcie w Kłajpedzie.
Chalupec przyznaje, że pomysł kupienia Możejek był na początku czysto biznesowym konceptem (nikt nie przewidywał kryzysu). Mało tego, był pomysłem, któremu zdecydowanie nie kibicowali politycy rządzącego Prawa i Sprawiedliwości. - Gdy rozpoczynaliśmy prace nad transakcją, była pierwsza połowa 2005 r., zbliżały się wybory, nikt nie wiedział, w którą stronę potoczy się polska polityka. Po wyborach politycy zwycięskiej koalicji z dużą nieufnością podeszli do planów inwestycyjnych Orlenu. Szczęśliwie udało nam się niektórych z nich, szczególnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, do tego przekonać - mówił w Polityce.
Gdy Orlen kupił Możejki, w Polsce odtrąbiono wielki sukces, politycy chcieli, by była to nowa unia polsko-litewska. Prawdopodobnie dlatego tak mocno naciskano na sfinalizowanie tej transakcji. Po unii raczej nie ma śladu, a rafineria przez lata przynosiła Orlenowi straty, a pierwszym kwartale 2012 roku Możejki zarobiły netto 35 milionów dolarów. Cały Orlen zanotował zysk netto na poziomie nieco ponad 1,2 mld zł. Zdaniem prezesa Krawca tegoroczne gorsze od oczekiwań wyniki to skutek zmiennej sytuacji ekonomicznej i mniejszej sprzedaży paliwa, związanej z jego wysokimi cenami.