Prawie dwa miliony złotych zarobił w zeszłym roku były już prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa i to nie jedyny przypadek obchodzenia przez Spółki Skarbu Państwa ustawy kominowej, która ogranicza zarobki prezesów takich spółek do ok. 21 tysięcy złotych miesięcznie brutto.
Nowy, 3 osobowy zarząd PKP będzie miesięcznie zarabiał w sumie 139 tysięcy złotych - informuje Rzeczpospolita. Prezes Jakub Karnowski, który wcześniej zarządzał spółką PKO TFI ma inkasować 60 tysięcy złotych. Oferowanie zarządom wysokich pensji jest możliwe dzięki podpisywaniu kontraktów menadżerskich, które skutecznie omijają przepisy tzw. ustawy kominowej. Zgodnie z jej przepisami członkowie zarządów, w których większościowe udziały ma Skarb Państwa nie mogą zarabiać więcej, niż sześciokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw (czyli popularnej średniej krajowej).
Za warunki finansowe zaproponowane nowemu zarządowi odpowiada Rada Nadzorcza, ale jej część (która reprezentuje związki zawodowe) nie zgadza się z taką decyzją. - Złożyliśmy sprzeciw. To niemoralne i szkodliwe, by w spółce zadłużonej i tak niedofinansowanej zarząd zarabiał tak dużo – mówi „Rz" członek Rady Leszek Miętek ze Związku Maszynistów Kolejowych.
Z kolei zdaniem rzecznika PKP wysokość wynagrodzeń została oszacowana na podstawie raportu przygotowanego przez firmę PwC i jest i tak niższa o 40 proc. od porównywanych stanowisk w spółkach akcyjnych.
zarobki zarządów niektórych spółek skarbu państwa
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (5 osób) - 5,857 mln zł - 2011 rok
Polska Grupa Energetyczna (5 osób) - 3,053 mln zł - 2011 rok
Polskie Koleje Państwowe (3 osoby) - 1,668 mln zł - w tym roku bez nagród
Enea (4 osoby) - 1,286 mln zł - 2010 rok
Lotos (4 osoby) - 1,165 mln zł - 2010 rok
Dla porównania (spółki z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa):
PKO BP (7 osób) - 10,937 mln zł - 2011 rok
PZU (6 osób) - 5,367 mln zł - 2011 rok
W zeszłym roku 5-osobowy zarząd PGNiG zarobił w sumie ponad 5 milionów 800 tysięcy złotych, z kolei 4 osoby zasiadające w zarządzie Lotosu wynagrodzono łącznie kwotą ponad 1 miliona 100 tysięcy złotych. Ponad 3 miliony złotych wypłacono 5 osobom z zarządu Polskiej Grupy Energetycznej.
Im mniejszy udział Skarbu Państwa w danej spółce, tym wyższe zarobki zarządu. Z danych Parkietu wynika, że w zeszłym roku wynagrodzenia spółek giełdowych kontrolowanych przez państwo wzrosły o jedną czwartą. Najwięcej zarobił prezes PKN Orlen - prawie 3 miliony złotych. Jego podstawowe wynagrodzenie do półtora miliona, drugie tyle dostał w ramach premii za świetne wyniki Orlenu w 2010 roku.
Ustawę kominową można jednak ominąć również nie podpisując kontraktu menadżerskiego - pomagają w tym spółki zależne, w których zarządach zasiadają prezesi spółek-matek. Dobrymi przykładami są tu byli już prezesi PGNiG i PGE. Pierwszy, Michał Szubski oprócz 356 tysięcy złotych z tytułu pełnienia funkcji szefa PGNiG dostał ponad 1,45 mln zł. ze spółek-córek. Z kolei podstawowe wynagrodzenie byłego prezesa PGE Tomasza Zadrogi (690 tys zł) powiększyło się bez mała o milion złotych.
Płacić więcej...
Zdecydowanie więcej - tego zdania są m.in. ekspert PKPP Lewiatan Jeremi Mordasewicz i nasz bloger Mikołaj Barczentewicz. - Gdyby ustawy kominowej nie dało się obejść, to znalezienie dobrych menadżerów dla spółek z udziałem Skarbu Państwa graniczyłoby z niemożliwością. A skoro da się ją obejść, to lepiej tę fikcję zlikwidować. Przynajmniej będziemy wiedzieć ile kto zarabia - pisze Barczentewicz. Jego zdaniem sama ustawa powstała głównie po to, by uspokoić społeczeństwo zdegustowane wysokimi zarobkami na państwowych posadach, a więc o "instytucjonalizację zazdrości".
Zdaniem eksperta ustawa kominowa bardzo często uniemożliwia, bądź utrudnia znalezienie odpowiedniego pracownika na dane stanowisko - jak miało to miejsce w Lotosie, który proponował wielokrotnie niższe wynagrodzenie, niż konkurencyjny (i wyjęty spod ustawy kominowej) Orlen. - Gdyby nie Ustawa kominowa można by otwarcie tak kształtować kontrakty menedżerskie, by dawać osobom na stanowiskach kierowniczych maksymalną motywację do efektywnego zarządzania spółkami - tak jak to się dzieje w sektorze prywatnym - pisze Barczentewicz. Inną pozytywną konsekwencją likwidacji ustawy byłaby większa przejrzystość w zarobkach menedżerów spółek sfery publicznej. - Niech więc prezesi zarabiają miliony, ale otwarcie - apeluje.
Z kolei według Jeremiego Mordasewicza z Lewiatana spółki skarbu państwa muszą dobrym menadżerowm płacić wynagrodzenie zbliżone do rynkowego. – Wyjątkiem od tej reguły powinny być oczywiście nominacje polityczne. Coraz częściej jednak menadżerów wybierają firmy head hunterskie, a swoje kandydatury zgłaszają osoby, które chcą się po prostu sprawdzić w większych przedsiębiorstwach - mówi Mordasewicz.
... czy mniej?
Zdaniem Janusza Śniadka, posła PiS, byłego przewodniczącego "Solidarności" menadżerowie wykazują się niesamowitą pazernością, co źle świadczy zarówno o ich zasadach moralnych, jak i zasadach moralnych rządu, który działanie spółek skarbu państwa nadzoruje. - Zarządy spółek często tłumaczą związkowcom, że ich zarobki pozostają w tyle ze względu na niższą wydajność pracy. Problem w tym, że ci sami pracownicy, gdy wyjeżdżają za granicę stają się niezwykle wydajni i cenieni przez pracodawców. Okazuje się, że są świetnymi pracownikami. Wyjaśnienie tej sytuacji jest jedno - wszystko zależy od jakości zarządzania i organizacji pracy. Dlatego pozostajemy w tyle - niskie płace to kwestia złego zarządzania i nieszanowania pracowników w Polsce. Jedynym hamulcem przed tą nieprawdopodobną pazernością zarządów byłoby rzetelne, uczciwe opodatkowanie tych pięniedzy składką do ZUSu i podatkiem dochodowym. Dziś by ratować budżet, rząd podnosi wiek emerytalny i obciąża ciężko pracujących, nie dotyka w ogóle sfer, w których są nadużycia. Wysokie zarobki są absolutnie nieusprawiedliwione wkładem menadżerów w rozwój firm - pisze Janusz Śniadek w tekście dla naTemat.
Kolejnym argumentem za obniżaniem wynagrodzeń szefom spółek skarbu państwa jest między innymi ich upolitycznienie (choć o to się zmienia, konkursy na te stanowiska są w tej chwili organizowane przez zewnętrzne firmy doradcze i head hunterskie). - Jest wiele spółek, gdzie Skarb Państwa nie ma żadnych udziałów a upolitycznienie jest niesamowicie wysokie – mówi Onetowi Tomasz Magda. Chodzi mu o upolitycznienie w znaczeniu wyboru kandydatów nie koniecznie obiektywnie najlepszych. Mówi, że zdarzało mu się obserwować rekrutacje, gdzie wybór prezesa był chęcią sprawdzenia znajomego w biznesie, a nie wyborem najlepszego kandydata. – Świętym prawem właściciela jest wybór na stanowisko prezesa kogokolwiek uzna on za właściwego, choćby kontrkandydaci byli obiektywnie lepsi - dodaje.