
Burleska jest sztuką, którą trzeba traktować z przymrużeniem oka. Zresztą trudno śmiertelnie poważnie podejść do wystąpień, które łączą w sobie erotyzm i komizm. Trzeba być jednak bardzo ostrożnym, by nie przesadzić z żadnym z tych dwóch elementów. Pin Up Candy uwodzi na scenie od kilku lat, ale dopiero wzięcie udziału w talent show dało jej szansę wypromowania burleski na szeroką skalę.
REKLAMA
Po obejrzeniu twojego przedstawienia Szymon Hołownia zapytał, czy nie można się normalnie rozebrać. Nie można?
Pin Up Candy – A ja mogę się zrewanżować pytaniem, czy nie można się normalnie modlić, tylko trzeba to robić w taki sposób, by cała Polska o tym wiedziała? Samo rozbieranie nie jest z resztą żadnym talentem, przecież robimy to kilka razy dziennie.
Moje występy to nie tylko striptiz, chociaż nie ukrywam, że jest on nieodłącznym elementem przedstawień. W burlesce chodzi o połączenie tańca i performance'u ze zmysłową kobiecością. Ale muszę zaznaczyć, że burleska jest silnie związana z cielesnością, nawet w tej bardzo komicznej odmianie. Ja stawiam przede wszystkim na performance, kontakt z publicznością, stworzenie klimatu, uwiedzenie widza.
W wielkim talent show to musiało być chyba trudne?
Pin Up Candy – Było. Nie udało się stworzyć tak intymnej atmosfery, do której jestem przyzwyczajona. Zdecydowałam na bardzo delikatny wstęp. Nie pokazałam piersi, a cały ciężar przeniosłam na pośladki. Robiłam tzw. assling, czyli założyłam pasties (ozdobne osłonki na piersi) na pośladki i pracowałam nimi.
Wbrew pozorom to wcale nie jest takie łatwe. Ostatnio uczestniczyłam w olimpiadzie burleskowej, na której była konkurencja asslingu. Pracowanie chwostami (profesjonalne określenie ozdób na pośladki) wymaga potężnej kondycji i perfekcyjnej koordynacji ciała. Wiele osób mówiło po moim występie w "Mam Talent", że pokazałam już wszystko – była przecież mokra kobieta na scenie czyli spełniony seksapil. W burlesce nie można pokazać wszystkiego. Na tym polega jej urok. Pełna nagość zarezerwowana jest tylko do sypialni.
Jak reaguje ogólnopolska publiczność na spersonifikowany spełniony seksapil?
Pin Up Candy – W Polsce trudno zajmować się burleską. W naszym kraju cały czas jest silne tabu związane z seksualnością. Burleska porusza erotyczne strony performence'u, które dla polskiego widza są kontrowersyjne. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że ludzie boją się odważnej, seksualnej kobiecości.
Co ciekawe, porno jest wszechobecne. Wszyscy to oglądają, ale nikt się nie przyznaje. Każdy może sobie poświntuszyć przed komputerem we własnym mieszkaniu, ale żeby oficjalnie wybrać się z dziewczyną do klubu na zmysłowy występ, to już jest niemoralne. Ale mojej sztuce daleko jest do porno. Burleska pretenduje do bycia najbardziej kobiecą i seksualną formą rozrywki na poziomie.
Publiczność, która przychodzi na moje występy jest zachwycona, występuję w małych klubach, często z wyprzedanymi biletami. Moje show bywają zabawne, romantyczne albo bardzo energetyczne. To nie jest czysty seks i sama prowokacja. Burleska ma wiele odcieni i to właśnie w niej lubię. Ok, pierwsze burleskowe występy, na początku XX wieku, nie były najwyższych lotów. Chodzi mi o teatrzyki, rozstawiane przy targowiskach, w których pokazywano pastisz wielkich form. Ale dzisiaj burleska jest już inna.
Czyli jaka?
Pin Up Candy – To sztuka dla starszych, wymagających widzów, którzy potrafią patrzeć na różne rzeczy z przymrużeniem oka. Właśnie organizuję wydarzenie w eleganckim miejscu, gdzie będę występować przed publicznością popijającą szampana z wysokich kieliszków.
Przygotowanie jednego występu to dla mnie kilkumiesięczna praca. Najpierw jest oczywiście pomysł, jakaś historia, którą zamierzam opowiedzieć w tańcu, a potem choreografia, scenografia, muzyka i oczywiście kostiumy. Scenografię jestem w stanie zrobić za nieduże pieniądze, ale moje kostiumy kosztują mnie do kilkunastu tysięcy złotych.
Ubrania zamawiam u krawcowych, buty robię na zamówienie, atrybuty kosztują krocie – jednym z najdroższych rekwizytów są wachlarze z piór. To nie jest próżność. Zależy mi po prostu na tym, żeby pokazać moim widzom coś oryginalnego, a nie sztandarowy występ w ciuchach z sieciówek.
Kto przychodzi na twoje występy?
Burleską zajmuję się od kilku lat i zauważyłam, że mój widz się zmienił. Może cię zaskoczę, ale na samym początku na moje show przychodziły przede wszystkim kobiety. I one znakomicie rozumiały burleskę. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać większe zainteresowanie męskich widzów.
Natomiast po występie w talent show zaobserwowałam bardzo dziwne zjawisko. Zaczęłam dostawać negatywne komentarze od młodych dziewczyn i chłopców. Zastanawiałam się z czego to wynika. Mam wrażenie, że młodzież jest przyzwyczajona do określonego wzoru seksapilu. Może czerpią go z filmów pornograficznych, może z reklam. Tam kobieta jest uległa i poddana. Ja taka nie jestem. Kobieta w burlesce jest silna, sprytna i pewna siebie, co wcale nie przeszkadza jej być zmysłową i ponętną. Może właśnie to razi i powoduje u niektórych negatywne nastawienie.
To zabawne, bo np. seksualność PRL-u była zdecydowanie bardziej odważna niż to, co ma miejsce teraz. W Polsce istniała cała masa strip clubów z dobrymi tancerkami, seks nie był aż tak wstydliwym tematem, traktowano go jako coś naturalnego. Dziś w naszym kraju mamy małą scenę burleski – tutaj brakuje praktycznie wszystkiego.
Czyli nie boisz się konkurencji?
Uważam, że im więcej tańczących dziewczyn, tym lepiej, ale to musi być na odpowiednim poziomie. Jestem w trakcie tworzenia rewii burleskowej. Raz na miesiąc sprowadzam do Polski zagranicznych artystów. Zajmuje się nie tylko burleską, promuje tez mężczyzn, czyli performerów boyleskowych.
Czyli nie boisz się konkurencji?
Uważam, że im więcej tańczących dziewczyn, tym lepiej, ale to musi być na odpowiednim poziomie. Jestem w trakcie tworzenia rewii burleskowej. Raz na miesiąc sprowadzam do Polski zagranicznych artystów. Zajmuje się nie tylko burleską, promuje tez mężczyzn, czyli performerów boyleskowych.
Oprócz zapewnienia show publiczności w stolicy, staram się nieść kaganek burleskowej oświaty do innych miastach Polski. W tym miesiącu będą mieli okazje zobaczyć nas widzowie z Trójmiasta. W stolicy pojawia się coraz więcej inicjatyw. W innych miastach i miasteczkach jest niestety bardzo kiepsko.
Nie sądzisz, że burleska jest zbyt odważna dla małych miejscowości?
Nie sądzisz, że burleska jest zbyt odważna dla małych miejscowości?
Pin Up Candy – W najmniejszym stopniu! Mam już doświadczenie z małych miasteczek. Tam jest totalny szał na burleskę, bywały sytuacje, że zapraszały mnie lokalne grupy taneczne, składające się z pań 50+.
Czasami na moim występie w pierwszym rzędzie siedzą same dzieci. Bo mieszkańcy nie do końca wiedzieli czym jest moje przedstawienie, a że w mieście dzieje się coś ciekawego, to przyszli z całą rodziną. Na szczęście ja mam taki zwyczaj, że zawsze biorę ze sobą stroje jeden dodatkowy kostium. Gdy widownia jest niepełnoletnia, to modyfikuję delikatnie mój strój, dostosowując go do okazji. Ostatnio byłam zmuszona zrobić coś takiego przy całkowicie dorosłych widzach.
Dlaczego?
Pin Up Candy – Często występuję na imprezach firmowych. Pewnego razu zgłosiła się do mnie duża korporacja i poprosiła o bardzo konkretny występ, ten w kieliszku. Ustalenia szczegółów trwały ponad trzy miesiące, mój kostium i video całego występu zaakceptował organizator.
Dwie minuty przed wejściem na scenę wpadły do mnie zestresowane dziewczyny z PR-u i poprosiły, żebym pokazała im swój strój. Kiedy zobaczyły, w czym chcę wystąpić, powiedziały, że absolutnie nie wypuszczą mnie na scenę. Okazało się, że na takich imprezach integracyjnych nie może być występów, które mogłyby być bodźcami seksualnymi. Musiałam wyjść na scenę w sukience i w niej zatańczyć w kieliszku. Z jednej strony sytuacja była komiczna, choć przypomniało mi to powody, dla których kiedyś rozstałam się z pracą w korporacji. Teraz jestem panią swojego losu.
Z tego co mówisz, wynika, że burleska jest bardzo uniwersalną formą rozrywki, interesuje zarówno kobiety, jak i mężczyzn.
Pin Up Candy – To prawda. Dla kobiet często jestem odkryciem. Widzą, że nie trzeba wyglądać jak modelka, żeby być seksowną. Wiele dziewczyn mówiło mi, że dzięki moim występom stały się bardziej odważne w sypialni, nie wstydzą się swojego ciała. Taka pewność siebie jest w burlesce niezbędna, każda kobieta może być sexy, to nie jest kwestia wagi czy wymiarów.
Z drugiej strony panowie też są zainteresowani moimi występami. Facet może pójść ze swoją dziewczyną na zmysłowe przedstawienie. Moje występy nie są działalnością misyjną, ale Polacy mają problem z rozmawianiem o seksie, swoich potrzebach w sypialni. Często dostaję od moich widzów podziękowania, że mój występ sprowokował w związku jakąś dyskusję. Partnerzy jasno wyrazili swoje potrzeby.
Dziewczyny w większości mają problem ze swoim ciałem, które zwykle odstaje od photoshopowych standardów. Ty zawsze byłaś zadowolona ze swojego wyglądu?
Dziewczyny w większości mają problem ze swoim ciałem, które zwykle odstaje od photoshopowych standardów. Ty zawsze byłaś zadowolona ze swojego wyglądu?
Pin Up Candy – Nigdy nie miałam kompleksów, ale w liceum byłam chłopczycą. Chodziłam w luźnych bluzach i szerokich spodniach. Nie pokazywałam swoich piersi, nie nosiłam sukienek. A potem, na studiach zainteresowałam się modą retro. Zobaczyłam, że moje piersi i obfite biodra mogą być zaletą i zaczęłam je eksponować.
Od dziecka tańczyłam, dlatego burleska naturalnie wypłynęła z moich zainteresowań, jako połączenie stylu retro i tańca. Jednym z moich burleskowych marzeń był właśnie pokaz z kieliszkiem. Jak widać udało mi się zrealizować jedno z moich marzeń. Ten rekwizyt sceniczny jest jednym z najciekawszych jeśli chodzi o rewię i burleskę. Mało kto wie, ze jedna z pierwszych tancerek wykorzystujących kieliszek na scenie była polska artystka Loda Halama.
Dzięki tobie, w Polsce zaczyna się mówić o burlesce. Jak jako kraj wypadamy na burleskowej mapie Europy?
Pin Up Candy – Tak naprawdę burleska zaczęła rozwijać się w Polsce z początkiem mojej kariery. Polska nie jest jeszcze gigantem światowym, ale konsekwentnie zaznaczany naszą obecność na scenie międzynarodowej. W całej Europie są wielkie festiwale burleskowe, konkursy, olimpiady. Rok 2015 będzie rokiem przełomowym dla Polskiej burleski.
Jeśli chodzi o różnorodność tej formy sztuki, jest naprawdę w czym wybierać. Ja zaczynałam od klasycznej burleski w stylu amerykańskim, teraz zainteresowałam się neoburleską, czyli jedną z najbardziej zmysłowych i nowoczesnych form. Ale są też takie, które nawiązują do stylu rockabilly, militarne, kabaretowe oraz te zbaczające w stronę LGBT a nawet sado-maso. Na jednej imprezie spotykają się więc dziewczyny z grup rekonstrukcyjnych, które nawiązują do stylu sanitariuszek z II wojny światowej i drag queens w lateksach.
Wiem, że u nas takie współbytowanie byłoby trudne. Kiedy na moją stronę FB wrzuciłam zdjęcie z Conchitą Wurst, którego bardzo cenię jako artystę, dostałam masę negatywnych komentarzy. Ale wierzę, że to się zmieni. Organizuję warsztaty, jeżdżę po Europie, chcę zrobić pierwszy polski festiwal burleski.
Jestem przekonana, że burleska ma u nas szansę pięknie się rozwinąć. To kolorowa, wielowymiarowa sztuka, która nie ocenia i nie wyklucza, ale bawi i zachwyca. Widzę jak ludzie reagują na mnie na ulicy, są to bardzo pozytywne zaczepki. Ostatnio podeszła do mnie sama Krystyna Tkacz i powiedziała, że wyglądam zjawiskowo. A prawda jest taka, że wyglądam wyjątkowo, bo zajmuję się czymś wyjątkowym.
Od przyszłego tygodnia Pin Up Candy będzie prowadziła blog naTemat.pl.
