
Wyobraź sobie taką sytuację: Bierzesz kredyt na piękny dom. Spłacasz go wtedy, kiedy masz pieniądze, nie przejmując się terminami. Chcesz wziąć kolejną pożyczkę na nowy samochód, więc czym prędzej kasujesz swoją historię kredytową i kupujesz wymarzony wóz. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Niestety tak.
REKLAMA
Wymazywanie swoich „grzeszków” kredytowych czy po prostu trudnych sytuacji z przeszłości to dla wielu osób kusząca wizja. Tym bardziej, że według CBOS-u już niemal połowa Polaków jest w taki czy inny sposób zadłużona. A z raportu BIG InfoMonitor wynika, że nieco ponad 6 proc. osób nie spłaca zaciągniętych długów w terminie. Firmy reklamujące się hasłami „Czyszczenie BIK” czy „Usuwanie negatywnej historii kredytowej” łudzą potencjalnych klientów, że wystarczy kilkaset złotych, by zły wpis z BIK-u zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tymczasem...
Czego się nam nie zapomina?
Tymczasem BIK zbiera dane dotyczące historii kredytowej wszystkich Polaków. Pamiętane są nam te dobre i złe chwile - i dzielnie spłacany kredyt, i spóźnione raty.
Dzięki zbieranym danym banki i SKOK-i mogą ocenić naszą wiarygodność kredytową. Dobra historia kredytowa, czyli spłacane w terminie zobowiązania, pozwala na otrzymanie a nawet na wynegocjowanie lepszych warunków kolejnych kredytów. A ta zła zadziała wręcz przeciwnie: niekoniecznie uniemożliwi wzięcie kolejnego kredytu, ale może wpłynąć na jego warunki - tym razem jednak niekorzystnie.
Co tak naprawdę oferują czyściciele BIK?
Firmy, które zajmują się czyszczeniem negatywnej historii kredytowej tak naprawdę nie są w stanie jej usunąć przed upływem 5 lat od spłacenia długu. Mogą ubiegać się w banku jedynie o restrukturyzację kredytu, który łatwiej będzie spłacać (można to zrobić samemu). Mogą sprostować nieprawdziwe lub nieaktualne dane (co również można zrobić samemu). Mogą też złożyć wniosek o usunięcie historii kredytowej (co także oczywiście można zrobić samemu). Dzięki temu wnioskowi usuną jednak tylko tę dobrą historię, mówiącą o terminowo spłacanych pożyczkach i zwiększającą szansę na dobre warunki kolejnego kredytu. To nie są skomplikowane procedury. Nie trzeba do nich specjalisty.
Lepiej mieć dobrą historię niż nie mieć żadnej
- Wystarczy wystąpić do banku z wnioskiem o wycofanie zgody na przetwarzanie danych i pilnować potem, aby bank wymazał ze swojej bazy informacje o spłaconym zobowiązaniu. Rzeczywiście działa, ale z pewnością nie wymaga ani specjalnej wiedzy, ani specjalnej pracy - radzi Krzysztof Oppenheim, ekspert w dziedzinie kredytów hipotecznych. Warunkiem jest oczywiście spłacenie kredytu. Ale lepiej mieć dobrą historię niż nie mieć żadnej. - Wziąłem na raty aparat, chociaż teoretycznie mogłem się “szarpnąć” na kupienie go od razu. Na przyszłość przyda mi się jednak pozytywny wpis w BIK-u, bo, kto wie, może niedługo będę potrzebował mieszkania - mówi Radek, programista z Krakowa.
Dlaczego tak łatwo nas oszukać?
Odpowiedź na to pytanie nie jest zaskakująca. Bo nie lubimy chodzić po urzędach i bankach. Bo zwykłemu zjadaczowi chleba trudno jest cokolwiek zrozumieć w prawniczo- bankowym gąszczu zdań wielokrotnie złożonych i słów, których definicji próżno w prawie szukać. Bo sami często nawet nie wiemy (!), jakie jest nasze zadłużenie. Według danych zebranych w 2014 do ING International Survey aż 15 proc. spośród zadłużonych Polaków przyznaje się do tego, że nie wie, ile dokładnie mają zaciągniętego długu.
To na tej niewiedzy i braku zorientowania żerują firmy biorące pieniądze za coś, co można niskim nakładem załatwić samemu. A jeśli nie można tego załatwić samemu - to i firma „czyszcząca” nic tu nie wskóra. Pewne rzeczy po prostu zostają z nami na 5 lat.