Polski pięściarz już kilkukrotnie żegnał się z ringiem, ale to już chyba ostateczne przejście na sportową emeryturę. Andrzej Gołota w sobotę w Częstochowie stoczył cztery pokazowe rundy z Amerykaninem Danellem Nicholsonem. Zwycięzcy walki nie wyłoniono, a kibicie zgotowali Polakowi owację na stojąco. – To było coś fantastycznego – powiedział Gołota.
Gołocie niełatwo było zawiesić na kołku rękawice bokserskie. Pomimo już solidnego wieku sportowiec kilkukrotnie w ostatnich latach udowadniał sobie i kibicom, że nadal jest w stanie boksować na najwyższym poziomie – czasem z marnym skutkiem. Tym razem była to już oficjalnie ostatnia walka polskiej legendy boksu.
W Częstochowie na przeciw siebie stanęło dwóch "old boyów" boksu, 46-letni Gołota i o rok starszy od niego Nicholson. Pięściarze umówili się jedynie na cztery rundy, i choć sama walka była bardziej pokazowa, to momentami obaj zawodnicy dawali się ponieść emocjom – ku zadowoleniu kibiców.
Po ostatnim gongu kibicie zgotowali polskiemu bokserowi owację na stojąco i odśpiewali "Sto lat". Na ringu pojawił się ogromny tort, a w tle słychać było utwór "We Are The Champions" grupy Queen. Wzruszony Gołota dziękował kibicom. Po takiej oprawie chyba już nas nie zaskoczy kolejnym powrotem na ring.
Andrzej Gołota z pięściarstwem związany jest od ponad 30 lat. Miał długą i bardzo barwną karierę. W tym czasie na zawodowym ringu stoczył 52 walki z czego 41 wygrał, dziewięć przegrał, jeden pojedynek zremisował, a inny – z Mike'em Tysonem – został uznany za nieodbyty. Polak na koncie ma również brązowy medal olimpijski z Seulu z 1988 roku, a rok później wywalczył brąz ME.