Ekologiczne ubrania, myjnia ekologiczna, jedzenie ekologiczne, co to właściwie oznacza? Łatkę eko możemy przypiąć dosłownie wszystkiemu. Tylko, że w praktyce „jak do wszystkiego, to do niczego”. Czy skoro nawet Burger King i McDonald’s chcą być eko, oznacza to, że nic w rzeczywistości takie nie jest?
Do produkcji naszych ubrań używamy bawełny i innych naturalnych materiałów, jednym słowem wszystko ma być „silk i natural color” jak mówi Ewa Minge. Popularne sieciówki jak H&M i C&A też podają się za eko. Dla klienta „ekologiczny” oznacza droższy, a nasz portfel woli sklepy sieci „ciucholand” i licytacje na Allegro. Ekologiczna skóra, recyclingowa wełna, przetworzony poliester i bawełna – to opis tego, co nosimy.
Eko konto, tym razem ekologiczny produkt bankowy. Bycie Eko w przypadku Deutsche Banku ogranicza się do wyciągów z bankomatu na papierze z makulatury. Bank Ochrony Środowiska wspiera polskie rysie, bo jak tak dalej będziemy niszczyć ich naturalne środowisko, to ślad po nich zaginie.
Eko – kosmetyki
W „ciuchowych” sklepach jest ogólna tendencja do wysokich, za wysokich cen. Na polskim rynku istnieją jednak firmy, które oferują na przykład naturalne kosmetyki w cenie tych przetworzonych. Są to kosmetyki, w których znajdziemy minerały, algi morskie, bambusa. Za przeciwzmarszczkowy produkt tego typu zapłacimy 70 złotych. Sceptyk powie: „To samo jest w znanych drogeriach, co to za różnica?” Na etykietkach w drogerii też mamy takie składniki, jednak w tym przypadku kluczowa jest ilość - im więcej danego składnika tym bardziej eko, im więcej tym lepiej dla naszego organizmu.
Szybkie eko-jedzenie
Zdrowa żywność też jest eko, ekologiczne uprawy, ekologiczny chów zwierząt. Ostatnio chęć bycia Eko wyraził także Burger King. Jego właściciel w Polsce, spółka Amrest w 2011 r. na artykuły żywnościowe wydała 763 tysiące złotych. Burger King na całym świecie zapowiada zmiany wykorzystywanych produktów na te bardziej ekologiczne, co z pewnością zwiększy koszty z tytułu ich zakupu. Firma może zyskać nową grupę klientów, tych pro ekologicznych. Marża na produkty w sieci Amrest wynosi średnio nawet ok. 300 procent. Nie wiadomo, czy spółka obniży marże, by nie podnosić cen produktów, czy wyższe koszty eko-żywności przeniesie na swoich klientów. Jajka od wolnych kur i mięso od zadowolonych świń i krów promują też inne korporacje, takie jak kanapkowy Subway, popularny Mac, czy producent Hellmans’a Uniliver. W przypadku jedzenia to zmiana na lepsze, bo kto ma ochotę jeść jajko nieszczęśliwej kury, która nie ma się jak poruszać po swojej miniaturowej klatce. Albo shake z mlekiem w proszku. To brzmi co najmniej niesmacznie.
Pierwszym krokiem w kierunku spożywczej normalności było powszechne oburzenie traktowaniem kurczaków, które potem są chrupiącymi skrzydełkami na papierowym talerzu w KFC. Kolejnym film Super Size Me, który jest eksperymentem na własnej skórze. Polegał on na jedzeniu w fast food’ach trzech posiłków dziennie przez trzy tygodnie. Poskutkowało - 11 kg więcej na wadze, złe wyniki morfologii, problemy z krążeniem, osłabienie. Dalej chyba nie muszę wymieniać. Film wywołał spore zainteresowanie, które jednak okazało się chwilowe. Odwrotnie było z problemem otyłości, który został zauważony i ciągle wzrasta. Brak ruchu i stresujący styl życia powoduje, że wybieramy fast foody. Reakcją na pesymistyczne dane statystyczne na temat wagi i braku ruchu spowodowały, że w barach szybkiej obsługi pojawiły się sałatki, tortille, soki i wody mineralne. Wiele fast-foodów zaczęło oferować zdrowsze posiłki, by zachęcić do odwiedzin matki z dziećmi i w ich oczach stać się odpowiedzialnymi firmami, które dbają o zdrowie naszych pociech.
Kolejki w krainie konsumpcji jaką jest galeria handlowa ustawiają się po hamburgery, big macki, cheeseburgery i chrupiące udka, ludzi nie odstrasza statystyka. Tacy jesteśmy eko.