
Mur Berliński rozprzestrzenił się po całym świecie. Nie jest to metafora, opisująca niematerialne podziały. Prawdziwe betonowe fragmenty legendarnej granicy przypominają o symbolu zimnej wojny od Jamajki po Buenos Aires.
REKLAMA
Na fragmenty muru można natknąć się w Ogrodach Watykańskich oraz stojąc przy pisuarze w kasynie w Las Vegas. Zimnowojenny symbol podziału stał się ikoną popkultury. Każdy chce go mieć.
Historia podzielona
Antyfaszystowski wał ochronny – jak oficjalnie nazywano mur – podzielił Berlin na część wschodnią i zachodnią w 1961 roku. Rozdzielił rodziny i bardzo wyraźnie zaznaczył granicę między komunistycznym Wschodem i kapitalistycznym Zachodem. Był też linią demarkacyjną dla RFN i NRD.
Antyfaszystowski wał ochronny – jak oficjalnie nazywano mur – podzielił Berlin na część wschodnią i zachodnią w 1961 roku. Rozdzielił rodziny i bardzo wyraźnie zaznaczył granicę między komunistycznym Wschodem i kapitalistycznym Zachodem. Był też linią demarkacyjną dla RFN i NRD.
Zapora ciągnęła się przez 154 kilometry, a przedostanie się na stronę zachodnią było dla wielu berlińczyków z NRD szczytem marzeń. Dla tego pragnienia wielu z nich było w stanie poświęcić własne życie. Mur był bowiem bardzo dokładnie strzeżony, a pogranicznicy mieli obowiązek strzelania do każdego, kto tę granicę naruszy. Ostatnie wyliczenia podają, że na granicy między RFN i NRD zginęło około 130 osób.
Alianci nie zapatrywali się dobrze na tę sztuczną granicę, jednak uważano, że lepsza jest izolacja niż otwarty konflikt. Prezydent Kennedy o budowie muru powiedział: Niezbyt ładne rozwiązanie, ale tysiąc razy lepsze od wojny.
Kiedy w 1989 roku zimna wojna dobiegała końca, ludność Berlina coraz śmielej mówiła o konieczności zniesienia tej sztucznej zapory. Za symboliczną datę zniszczenia muru uważa się 9 listopada 1989, kiedy otwarto granicę RFN. Berlińczycy poczuli euforię, zaczęli burzyć zaporę, migrować między dwiema częściami Berlina, padać w ramiona przypadkowo napotkanym ludziom, świętować.
Dozór muru i kontrola graniczna zostały zniesione w lipcu 1990 roku, wówczas zaczęto się też profesjonalnie przygotowywać do zburzenia betonowej granicy. W tym akcie brało udział 175 samochodów ciężarowych, 65 dźwigów, 55 koparek i 13 buldożerów, a saperzy zajęli się wyburzaniem konstrukcji. Postanowiono zostawić sześć nienaruszonych fragmentów, które miały być upamiętnieniem tej niechlubnej karty w dziejach historii. Ale co się stało z resztą?
Sławny symbol
Mur szturmem wdarł się do popkultury, do historii przeszło m.in. wykonanie utworów z płyty "The Wall" zespołu Pink Floyd na Placu Poczdamskim, choć tak naprawdę wydany w 1979 roku album brytyjskiej grupy nijak się miał do powojennej historii Niemiec. O ile berlińczycy chcieli się jak najszybciej pozbyć znienawidzonego obiektu, o tyle świat łaknął fragmentów muru, które dla ludzi Zachodu stały się symbolem walki o demokrację oraz materialnym dowodem na zwycięstwo nad sowieckim imperium.
Sławny symbol
Mur szturmem wdarł się do popkultury, do historii przeszło m.in. wykonanie utworów z płyty "The Wall" zespołu Pink Floyd na Placu Poczdamskim, choć tak naprawdę wydany w 1979 roku album brytyjskiej grupy nijak się miał do powojennej historii Niemiec. O ile berlińczycy chcieli się jak najszybciej pozbyć znienawidzonego obiektu, o tyle świat łaknął fragmentów muru, które dla ludzi Zachodu stały się symbolem walki o demokrację oraz materialnym dowodem na zwycięstwo nad sowieckim imperium.
Od 1990 roku strażnicy mieli za zadanie chronić same fragmenty muru przed wandalami. Tym bardziej, że stały się one wartościowe. Już 9 listopada 1989 roku wpłynęła pierwsza oferta dotycząca zakupienia całego fragmentu konstrukcji, złożona przez niemieckiego inwestora z Bawarii.
NRD-owska granica składała się tak naprawdę z dwóch murów. Wschodniego nazywanego hinterland oraz zachodniego. Między dwiema konstrukcjami czuwali strażnicy. Najbardziej wartościowe dla przyszłych inwestorów stały się fragmenty zapory znajdujące się po zachodniej stronie, były one bowiem pokryte wielokolorowym graffiti.
Betonowa granica stała się łakomym kąskiem dla zagranicznych inwestorów, na który byli gotowi wydać naprawdę duże pieniądze. Jedna z japońskich firm za nienaruszony element zapłaciła 185 tys. dolarów. Inne części budowli trafiły na aukcję w Monako, na której inwestorzy również oferowali spore kwoty. Reszta muru, która nie była tak atrakcyjna wizualnie, została wykorzystana przy budowie autostrady.
W Berlinie zachowano kilka fragmentów, najdłuższa część to East Side Gallery w Berlinie na Mühlenstrasse. Ma ponad kilometr długości.
Ciężkie pieniądze za ciężki beton
Ludzie dość szybko zorientowali się, że na symbolu zimnej wojny można zarobić. Dużym sprytem wykazał się Volker Pawlikowski, który zabrał 30 nieatrakcyjnych fragmentów granicy i podzielił na odłamki. Dziś można je zakupić w cenie trzech euro m.in. w sklepie z pamiątkami w berlińskim muzeum Checkpoint Charlie.
Ludzie dość szybko zorientowali się, że na symbolu zimnej wojny można zarobić. Dużym sprytem wykazał się Volker Pawlikowski, który zabrał 30 nieatrakcyjnych fragmentów granicy i podzielił na odłamki. Dziś można je zakupić w cenie trzech euro m.in. w sklepie z pamiątkami w berlińskim muzeum Checkpoint Charlie.
Fragmenty muru stały się też popularnymi prezentami, które niemieckie władze ochoczo przekazywały swoim dostojnym gościom. Były to upominki tyle cenne, co kłopotliwe. Jeden fragment budowli waży bowiem ponad tonę. Aby przetransportować taki element potrzebny był dźwig, ciężarówka oraz pomysł, jak przewieźć blok przez przez morze. Bywało więc tak, że obdarowani szczęśliwcy zostawiali swoje prezenty w Niemczech.
Właścicielem takiego elementu stał się Helmut Kohl, który ciężki prezent dostał od gazety Bild. Jeśli wierzyć plotkom stoi on teraz na honorowym miejscu w ogrodzie polityka.
Fragment symbolu zimnej wojny dostał się też Usainowi Boltowi. Sprinter został nim obdarowany przez burmistrza Klausa Wowereita w trakcie lekkoatletycznych mistrzostw świata w 2009 roku.
Niemały problem z fragmentem muru miał Bill Clinton. W maju 1998 roku amerykański prezydent miał oficjalnie przyjąć fragment berlińskiego betonu. Niestety, nie dotarł na uroczystość. Ustalono, że ciężki podarunek zostanie mu przetransportowany do Stanów. Element przewieziono z Berlina do Hamburga, a potem promem do Baltimore, skąd miał zostać oficjalnie odebrany przez Clintona.
I tym razem się nie udało, bo w międzyczasie wybuchła afera z Moniką Lewinsky i amerykański prezydent miał na głowie problemy większe od całego fragmentu historycznego muru. Betonowy blok zniknął z baltimorskiego magazynu w niewyjaśnionych okolicznościach.
Moda na wolność
Elementy budowli znajdują się m.in. w siedzibie firmy Perfil, w Buenos Aires. Służą one budowaniu pozytywnego wizerunku przedsiębiorstwa. Zakupione w 1990 roku zostały zaaranżowane w przestrzeni biurowej. Po co? Na witrynie firmy można znaleźć następujące wytłumaczenie: mur jest symbolem wolności, a jego fragmenty są zgodne z duchem nowoczesnej firmy, która w pełni korzysta z prawa wolności.
Elementy budowli znajdują się m.in. w siedzibie firmy Perfil, w Buenos Aires. Służą one budowaniu pozytywnego wizerunku przedsiębiorstwa. Zakupione w 1990 roku zostały zaaranżowane w przestrzeni biurowej. Po co? Na witrynie firmy można znaleźć następujące wytłumaczenie: mur jest symbolem wolności, a jego fragmenty są zgodne z duchem nowoczesnej firmy, która w pełni korzysta z prawa wolności.
Co ciekawe, największa kolekcja fragmentów muru znajduje się w Polsce. Jej właścicielem jest dentysta, artysta, performer Ludwik Wasecki. W jego prywatnym ogrodzie we wsi Sosnówka, betonowe bloki zostały zmienione w rzeźby.
W Korei Południowej fragment zapory ma być symbolem nadziei. Betonowy blok ustawiono w miejscowości Uijeongbu, 30 km od granicy z Koreą Północną.
Element berlińskiego muru odegrał też rolę przy wstępowaniu Polski do NATO. Kiedy Bill Clinton ogłaszał poszerzenie struktur natowskich, na konferencji prasowej stał na tle niemieckiej ściany pokrytej graffiti, na której wybijającym się elementem było słowo "Freedom". Była to jednak tekturowa replika słynnej ściany, a nie ważący tonę blok.
Muru nie zostało już wiele. Najpiękniejsze elementy stoją jeszcze w berlińskim ogrodzie botanicznym. Nie są do oglądania i pilnuje ich dozorca. Z kolekcji, która liczyła 30 elementów zostało ich tylko osiem, z czego pięć jest już zarezerwowanych - pojadą m.in. na Filipiny, do Cleveland i Bochum.
Świat fascynuje się symbolami wolności i znoszenia granic. Dobrze by było żebyśmy w tej tematyce wyszli poza obszar symbolu i zaczęli powyższe cele realizować w rzeczywistości. Postawienie betonowej sztaby w parku miejskim niech będzie dopiero początkiem tych działań, a nie ich uhonorowaniem.
