Mieszkańcy średniowiecznej Europy widzieli w niej przejaw boskiego gniewu i karę za grzechy. Tymczasem nieznana choroba błyskawicznie pustoszyła coraz to nowe terytoria zbierając śmiertelne żniwo na niespotykaną wówczas skalę. Czym była Czarna Śmierć, która w październiku 1347 r. dotarła na Stary Kontynent?
Pojawienie się zarazy zapoczątkowało istny korowód śmierci, za sprawą którego – według szacunków – do 1352 r. zmarł co trzeci Europejczyk (populacja europejska zmniejszyła się z 75 mln do 51 mln). Nie była to znana wówczas śmierć – dotknięci tajemniczą chorobą ludzie umierali w niewyobrażalnych cierpieniach, przeważnie po kilku dniach od zarażenia.
Zaczęło się na Krymie…
Za pierwszych zarażonych Czarną Śmiercią Europejczyków uznaje się członków załóg genueńskich galer, które w końcu października 1347 r. przycumowały w porcie w Messynie na Sycylii powracając z Kaffy (obecnie Teodozja) na Krymie. To właśnie tam, w ważnym mieście portowym nad Morzem Czarnym, Genueńczycy założyli faktorię handlową, która stała się obiektem ataku ze strony Mongołów.
Pech jednak chciał, że oblegający Kaffę zaczęli chorować na przewlekłą chorobę zakaźną i aby pozbyć się ciał zmarłych przerzucali je katapultami za mury miasta. Walka za pomocą broni biologicznej przyniosła opłakane skutki. Po przypłynięciu Genueńczyków do Messyny, rozpoczęły się niewyjaśnione zgony. Tak rodziła się epidemia, która w ciągu kilku następnych lat zdziesiątkowała Europę.
Świadkiem cierpień zakażonych był franciszkański kronikarz Michelle de Piazza, który zapisał: Na różnych częściach ciała pojawiały się +palące pęcherze+, na narządach płciowych lub na ramionach i szyi rozwijały się wrzodziejące guzy. Początkowo miały one rozmiary orzechów laskowych. (…) Czyraki szybko rozrastały się do rozmiarów orzechów włoskich, następnie do wielkości jaja kurzego lub gęsiego. Czyraki, o których wspomina dziejopis, to czarne zgorzele, powstałe w związku z obumieraniem tkanek. To od nich wzięła się nazwa nieznanej śmiercionośnej siły, rujnującej Stary Kontynent.
Korowód śmierci
To, co działo się na Sycylii, było tylko zapowiedzią wielkiego dramatu. Epidemia w szybkim tempie spustoszyła Półwysep Apeniński. Dziesiątki miejscowości pogrążonych było w żałobie. Wszędzie widać smutek; strach jest wszechogarniający. Bracie, chciałbym się nie narodzić lub umrzeć, zanim nastały obecne czasy. Czy przyszłe pokolenia uwierzą, że nastał czas, kiedy na Ziemi nie ma prawie żadnych mieszkańców? – pisał Francesco Petrarka do brata, który przed śmiercionośnym wpływem zarazy ukrywał się w klasztorze w Monrieux.
W 1348 r., po zabiciu setek tysięcy mieszkańców Włoch, Czarna Śmierć przedostała się m.in. do Francji, Niemiec i Hiszpanii. Następnie dotarła na północ, najpierw pustosząc Wyspy Brytyjskie, potem Skandynawię. Do 1352 r. choroba zbierała śmiertelna żniwo także na Bałkanach i w Rosji; zabijała także w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Istna ironia losu, że w końcu ta „krymska” zaraza… powróciła nad Morze Czarne.
Pojawienie się Czarnej Śmierci wpłynęło na średniowieczną mentalność, miało też istotne skutki społeczne. Chorobę tłumaczono na różne sposoby, zazwyczaj wywodząc jej genezę od ludzkiego grzechu. Wśród winnych mieli być, a jakże, Żydzi. Aby zapobiec zarazie zanoszono modlitwy w intencji zmarłych i żyjących. Po ulicach poruszano się w specjalnych maskach – w kształcie ptasich dziobów, w których rozpylano różne, lecznicze – jak uważano – wonności. Stosowano wiele medykamentów, ale największą popularnością cieszyły się produkowane z glinki pigułki św. Rocha – opiekuna zadżumionych.
Dżuma, ale jaka?
To właśnie dżuma była sprawczynią katastrofy populacyjnej, której nie znał ówczesny świat. Najczęstszą odmianą choroby była wówczas tzw. dżuma dymieniczna, choroba zakaźna przenoszona przez bakterie insektów (głównie pcheł) lub zwierząt (szczególnie gryzoni). W efekcie powikłań chorobowych dżuma dymieniczna mogła przekształcić się w tzw. dżumę płucną lub septyczną. Mało kto wiązał natomiast do tej pory Czarną Śmierć z dżumą krwotoczną, powodowaną przez zakażenie wirusowe. Niewykluczone jednak, że to właśnie ten rodzaj dżumy zabił co trzeciego mieszkańca Europy.
Tak przynajmniej twierdzą mikrobiolodzy Susan Scott i Christopher Duncan, autorzy książki „Czarna śmierć. Epidemie w Europie od starożytności do czasów współczesnych”. Ich zdaniem, tajemnicza zaraza z XIV w. to właśnie dżuma krwotoczna – „pierwszy seryjny zabójca wszech czasów”. Akceptując fakt, iż czarna śmierć nie była wywołana dżumą dymieniczą, jest jasne, że żaden znany czynnik chorobotwórczy nie był za nią odpowiedzialny oraz że była to pierwsza (choć i najstraszniejsza) z długiej linii nowo powstających chorób, które dotknęły ludzkość od zarania cywilizacji. Te śmiertelne zarażenia pojawiają się tajemniczo znikąd, mają swój ustalony przebieg, a następnie znikają. Lecz czasami mogą powrócić – piszą naukowcy.
W dobie globalnego zagrożenia wirusem Ebola, powodującym gorączkę krwotoczną o podobnych objawach do dżumy krwotocznej (osłabienie, dreszcze, gorączka, wymioty, krwawienie wewnętrzne) słowa te brzmią zaskakująco aktualnie….