Na początku pażdziernika na wniosek prokuratury zatrzymano Łukasza S. – dyrektora działu windykacji SKOKU Wołomin. Usłyszał zarzut udziału w grupie przestępczej, której celem było uzyskiwanie kredytów na podstawione osoby przy pomocy podrobionych dokumentów i zabezpieczeń na nieruchomości o zawyżonej wartości. Treść tych zarzutów pokazuje cały mechanizm wyłudzeń w kasie.
Prokuratorzy twierdzą, że Łukasz S. przyjmował jako wiarygodne podrobione zaświadczenia o zatrudnieniu i wysokości zarobków oraz akty notarialne mając świadomość, że kredytobiorcy nie posiadali zdolności kredytowej oraz nie byli rzeczywistymi dysponentami kredytu.
Śledczy zakwestionowali 58 umów kredytowych udzielonych od września 2013 do marca tego roku. Opiewały na w sumie ponad 57 milionów złotych. Wszystkie udzielane były na kwoty nie przekraczające miliona złotych.
Mechanizm był prosty. Co tydzień zgłaszał się klient, który otrzymywał kredyt na 950 lub 990 tysięcy złotych. Wszyscy uzyskiwali zgodę kredytową w ciągu kilku dni.
Na liście firm, których sfałszowanymi dokumentami posługiwały się słupy znajduje się kilka w kółko powtarzających się nazw. To nieduże spółki. Jedna w likwidacji, kilka według danych z KRS działających, trzy o nazwach, których trudno szukać w internecie.
Łukasza S. według naszych rozmówców to tylko pionek w całej grze. – To młoda osoba, która została wmanewrowana w to wszystko – mówi osoba znająca szczegóły śledztwa. Jej zdaniem, te 58 zakwestionowanych przez prokuraturę umów kredytowych to wierzchołek góry lodowej. Prokuratorzy mogli zatrzymać prezesa Mariusza G., bo sypać zaczęła jedna z ważnych osób aresztowanych na wiosnę tego roku – zapewnia nasz rozmówca.
W piątek Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim ma przedstawić powody zatrzymania prezesa Mariusza G. i wiceprezesa Mateusza G. Do tej pory śledczy zakładali, że w zorganizowanej grupie przestępczej działali: wiceprezesi Piotr P. i Joanna P. oraz Marek K., Jakub B.,Marek K. oraz Krzysztof A., który nie był pracownikiem banku, ale odgrywał bardzo ważną rolę. Opiekował się słupami, którzy byli wykorzystywani do wyciągania kredytów.
Śledztwo, które toczy się w Gorzowie Wielkopolskim prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Generalnej. O jego rozpoczęciu zdecydował przypadek. Jedna z osób zamieszanych w proceder wyłudzania kredytów miała wypadek samochodowy. Przybyli na miejsce zdarzenia policjanci znaleźli w rozbitym aucie stosy dokumentów bankowych dotyczących kredytów. Zatrzymany kierowca zaczął składać zeznania dotyczące dziwnych pożyczek.
Na dziś funkcjonuje więc podział śledztw. Śledczy z Gorzowa Wielkopolskiego badają "górę afery", a prokuratorzy z warszawskiej Pragi jej "dół", czyli działalność słupów wykorzystywanych do wyłudzania kredytów. W tej ostatniej sprawie skazano już 15 osób, ale śledztwo nie zostało zakończone. – Chodzi o posługiwanie się fałszywymi dokumentami w celu wyłudzenia kredytu. Wymieniamy się informacjami z kolegami z Gorzowa – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
Od dwóch lat nadzór ustawowy nad skokami sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego. Depozyty w SKOK Wołomin gwarantuje Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Po zatrzymaniu władz KNF chce wiedzieć, kto będzie zarządzał wołomińską kasą. W tej sprawie komisja zwróciła się o wyjaśnienia do rady nadzorczej SKOK-ów.
Kasa Krajowa, która sprawuje nadzór nad SKOKiem Wołomin oczekuje za to wyjaśnień dotyczących roli osób znanych z raportu o likwidacji WSI w SKOK-u Wołomin. Aresztowany na wiosnę wiceprezes SKOK Wołomin Piotr P. to były oficer WSI.