fot. Lidia Popiel

Areną życia osób 50+ może być nowoczesny stadion, ale i domowa kanapa. Anna Sakowska-Duda wybrała tę aktywną opcję. Jest tancerką, organizuje wystawy i wernisaże i nie wyobraża sobie, aby wiek zapędził ją w pułapkę stereotypu "jesieni życia". – Nie potrafiłabym prowadzić statecznego życia – mówi.

REKLAMA
Na ile lat się pani czuje?
Anna Sakowska-Duda: Jestem już 60+, ale nie czuję tego wieku. Duch pozostał młody i ciągle mam tę energię. Ale jeśli człowiek ma jakieś pasje, to jest to siłą rzeczy naturalne. Nikt mi niczego nie narzuca, ani ja nie staram się być aktywna w sposób sztuczny, Nie mam ADHD, jestem, typem "kanapowca" [śmiech].
Gdzie jest źródło tej energii?
Studiowałam w latach 70-tych, a wtedy musieliśmy być kreatywni. Wzajemnie wzbogacaliśmy się pomysłami, wciąż rodziły się nowe, bo przecież nie było komputerów, programów w telewizji, przez co mieliśmy o wiele więcej czasu. Kontakty międzyludzkie były bardzo częste.
logo
fot. Olga Kasprzyk
Jednym z tych pomysłów na życie, był w pani przypadku taniec. Jak to się zaczęło?
Zawsze uwielbiałam taniec, kiedyś jako mała dziewczynka nawet dostałam się do szkoły baletowej. Bardzo pragnęłam tańczyć, ale nie mogłam kontynuować tej nauki. Ta pasja we mnie została i później gdy zaczęłam studiować filologię polską, dołączyłam do studenckiego zespołu "Katowice".
Czyli nie było tak, że po przekroczeniu 50-tki obudziła się Pani, że trzeba zacząć coś robić, budzić ciało i umysł. Była Pani aktywną osobą przez całe życie.
Absolutnie. Zawsze czułam potrzebę bycia aktywną, a miałam to szczęście, że zawsze napotykałam na to, co pasjonujące. Gdy tańczyłam na studiach, kiedy nie wolno nam było nigdzie jeszcze wyjeżdżać, nagrodą było dla mnie to że zobaczyłem trochę świata. Miałam szczęście do ludzi. Zresztą do tej pory utrzymujemy kontakty z osobami, które poznałam wraz z mężem na studiach.
logo
fot. Olga Kasprzyk
Gdyby Pani życie nie było aktywne, byłaby Pani dziś inną osobą?
Z pewnością! Aż trudno mi sobie wyobrazić siebie, nie działającą. Zawsze brakuje mi czasu, mam masę pozycji książkowych które na mnie czekają, ciągle coś leży odłogiem, co mnie szalenie denerwuje. Gdyby nie taniec... Nie wiem. Nie potrafiłabym prowadzić statecznego życia. Nie wyobrażam sobie siebie siedzącej w fotelu z pilotem. Mój wiek jest już taki, że szukam dalszych możliwości i mam nadzieję dalej pracować, organizować warsztaty, wystawy...
Gdy Pani patrzy na swoich rówieśników, bywa pani zasmucona?
Są różne przypadki... Niektóre z nich są wynikiem różnych chorób, ale i braku zainteresowań. Mam w swoim otoczeniu parę osób, które nie widzą, w jak ubogi sposób spędzają czas, bo przyzwyczaiły się już do rytmu,w jakim toczy się ich życie. Często narzekają, a nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą coś zmienić. Dużo się takich ludzi obserwuje, ale jeżeli są szczęśliwi, to dlaczego nie? Jeśli chcą oglądać telewizję i sprawia im to przyjemność, to absolutnie daleka jestem od krytyki takich osób. Myślę że części z nich bardzo trudno jest się odnaleźć w wieku późniejszym i w sposób sztuczny szukać zainteresowań.
A nie wydaje się Pani, że wynika to ze stereotypowego rozumienia wieku 50+ jako "jesieni życia"? Jako okresu nie ospałego, pozbawionego energii? Czy nie popadamy w niego w naturalny sposób?
Myślę że tak, i niektórych bardzo przeraża wiek, najpierw 40+, później 50+ itd. Ludzie w bardzo ciężki sposób przechodzą ten moment. Ja nieco inaczej na to patrzę, bo miałam taki okres w życiu, kiedy osoba bardzo mi bliska poważnie chorowała i trwało to długo. Może gdyby nie to, byłabym inna. Ale właśnie to daje mi dziś właściwą ocenę chwil, jakie mam jeszcze do przeżycia i hierarchii tego, co jest w nim najważniejsze.
logo
fot. Olga Kasprzyk
Dlaczego niektórzy tego nie dostrzegają?
Człowiek w tym pędzie nie docenia swoich chwil, jesteśmy mało uważni. Czasami próbuję rozmawiać z moimi znajomymi i zauważam duży problem ze słuchaniem. Wszyscy chcą zabrać głos na jakiś temat, a nie potrafią słuchać. A gdyby była większa uważność, to kontakt między ludźmi byłby bliższy. Szczególnie w wieku 50+ ludzie nie potrafią siebie słuchać. Chcą szybko wyrzucić z siebie to, co mają do powiedzenia na poruszany temat.
Z czego to się z kolei bierze?
Wokół nas jest wiele bodźców, zresztą ja też musiałam opanować podstawowe funkcje komputerowe, ale nigdy nie myślałam o Facebooku. Nie rozumiem tej fascynacji, nie krytykując jednocześnie. Zamieszczania swoich prywatnych zdjęć, chwalenia się tym gdzie byłam, co robiłam, jak spędziłam wakacje. Nie rozumiem tego.
To też jakaś aktywność.
Tak, ale pytanie czy właściwe jest pokazywanie tego wszystkiego. Rozumiem spotkanie z gronem bliskich osób, pokazanie im zdjęć i dyskusję, ale dlaczego dla ogółu. Gdy słyszę, że ktoś ma 600 przyjaciół na Facebooku, to jest to dla mnie przerażające. Mnie szkoda jest na to czasu, bo mi ciągle brakuje czasu i z konieczności siadam do komputera, gdy już muszę to zrobić. Staram się żyć poza siecią.
W jaki sposób bliscy pani ludzie komentują pani aktywne życie?
Moi przyjaciele z czasów młodości żartują, że tylko czekają, aż ja coś znajdę i zaproponuję jakieś wspólne wyjście do teatru. Cieszą się, że jest ktoś taki w naszym kameralnym gronie i wzajemnie się uzupełniamy. Każdy ma jakieś zainteresowania. Ja w ogóle bardzo lubię ludzi, lubię młodych ludzi. To jest dla mnie bardzo inspirujące, bo oni mają bardzo dużo pomysłów. Jestem na nich bardzo otwarta, na świat. Tyle nowego się dzieje, że opanowanie tego jest niemożliwością.
Z jednej strony aktywność ludzi 50+ jest kwestią podejścia, a z drugiej możliwości. Dużo mówi się o braku możliwościaktywizowania osób dojrzałych. Aby to zmienić, powstał program Energetyczni 50+ powered by Pharmaton Geriavit. To dobra droga?
Wiem co ma pan na myśli. Na pewno coś już w tej sprawie ruszyło, bo jest coraz więcej uniwersytetów trzeciego wieku. Mam znajomych, którzy uczęszczają na te zajęcia, wybierają pasujące im przedmioty i sobie chwalą. Są akcje promujące ruch, bieganie, często się słyszy o nordic walking. Jeszcze kila lat temu ludzie się wstydzili, krępowali, ale już i z tym jest coraz lepiej. Oczywiście nie wygląda to jeszcze tak, jak na Zachodzie, a mam sporo znajomych w Paryżu. Ta różnica w aktywności bierze się z niskich emerytur w naszym kraju, przez co gro ludzi ma ograniczone możliwości. Na Zachodzie wygląda to inaczej, nawet gdy nie mają wysokich dochodów.
Największym problemem są chyba kwestie zawodowe. O ile pójście na spacer jest w dużej mierze kwestią decyzji, tak pójście do pracy to już sprawa zupełnie innej wagi.
Tak, to jest dramatyczne co się czyta w prasie. Młodym trudno jest znaleźć pracę, sporo ucieka za granicę. Jak nie mają pomocy ze strony rodziców, często nie mają możliwości startu. Ja mam dwie córki, jedna mieszka w Australii. Wyjechała między innymi właśnie dlatego, że nie mogła znaleźć pracy. Z jednej strony należy robić miejsce dla takich osób, a z drugiej trudno odejść w wieku 60+, bo chciałoby się dalej pracować.
Mam wielu znajomych, którzy szukali pracy. Byli doskonale przygotowani, ale wprost im mówiono, że są starzy i "dziękujemy bardzo". Pomimo, że byli najlepsi. Ale taka zasada jest wszędzie i to jest bardzo przykre.
logo
fot. Filip Chodzewicz.

Jak wygląda Pani dzień?
Wcześnie wstaję, z natury jestem skowronkiem. Włączam radio, bo nie przepadam za ciszą. Słuchając muzyki budzę się popijając herbatę. A później ciągle coś się dzieje. Zawsze szukałam jakichś ciekawych inspiracji w periodykach na organizowanie różnych ciekawych wystaw. To zajmowało zawsze mój czas, później w pracy spędzałam parę godzin. Jako "matkę Polkę" zajmowały mnie również zajęcia dotyczące domu. Ale właściwie każdego dnia działo się coś w moim życiu.
Czy w związku ze starzejącym się społeczeństwem, częściej powinniśmy myśleć o ludziach 50+?
Myślę, że ludzie nie myślą dziś o tym i to jest normalne. Ale kiedyś i oni będą w naszym wieku i to będzie dla nich problem. Dobrze by było, choć to nie jest przynależne wiekowi, aby młodzi w jakiś sposób już teraz starali się myśleć o tym, jaka będzie ich przyszłość. Podejrzewam że tak się nie stanie, ale chciałabym aby młodzi wprowadzali przepisy, które będą decydowały o tym, co będzie się z nimi działo w przyszłości.
A jak Pani widzi swoją przyszłość? Jak długo chce być Pani taka aktywna?
Jak najdłużej! Póki mi sił fizycznych starczy. Myślę o prowadzeniu warsztatów, organizowaniu wystaw, pracy w plenerach. To stało się moją pasją.
Na koniec pozwolę sobie wrócić do pierwszego pytania, czyli ile ma pani lat, ale tak bez patrzenia w metrykę?
Tak mentalnie?
Tak.
A to bardzo chętnie. No tak 42. W tym wieku ma się tą siłę, energię, i ja taką mam.