
Znamy go, nawet jeżeli nigdy tam nie byliśmy. Z filmów, seriali, ze zdjęć wdrukowanych w naszą pamięć. Marzyłam o nim od dawna. Chciałam poczuć majestat drapaczy chmur, zobaczyć te charakterystyczne, zewnętrzne schody pożarowe i żółte taksówki, poznać zapach nowojorskiego metra i wilgotność powietrza. Teraz spełniam jedno ze swoich marzeń - lecę do Nowego Jorku!
REKLAMA
Podobno Nowy Jork zawiera w sobie wszystko. Olbrzymie przeszklone biura i mieszkania wielkości pudełka na buty. Tutaj nic nie jest dziwne. Nic nie jest egzotyczne, a jednocześnie wszystko jest. Nowy Jork to wielki kulturowy tygiel. Miejsce będące w ciągłym ruchu, gwarze, przepełnione energią i życiem. A jednocześnie Albert Camus notuje w "Dziennikach z podróży":
Deszcze Nowego Jorku. Nieprzerwane, wymiatające wszystko. A w szarej mgle wznoszą się białawe drapacze chmur, niczym ogromne grobowce w tym mieście zamieszkałym przez umarłych.(...) Okropne uczucie osamotnienia. Nawet gdybym przycisnął do piersi wszystkich ludzi na świecie, nie obroniłoby mnie to przed niczym.
Nowy Jork jest jednocześnie miastem możliwości i zapomnienia, bo tutaj rzeczywiście działa (w obie strony) zasada, którą wyśpiewał Frank Sinatra "jeśli uda mi się tam, uda mi się wszędzie". Przed wizytą w mieście, które nigdy nie zasypia, całymi dniami oglądam zdjęcia z nowojorskich ulic. Jill Freedman, Rebecca Lepkoff czy Martha Cooper - to ikony nowojorskiej fotografii ulicznej, a ich kadry genialnie przedstawiają oblicza miasta i jego historię. Często trudną i brutalną, czasami zabawną i kolorową.
Nowy Jork jest jednocześnie miastem możliwości i zapomnienia, bo tutaj rzeczywiście działa (w obie strony) zasada, którą wyśpiewał Frank Sinatra "jeśli uda mi się tam, uda mi się wszędzie". Przed wizytą w mieście, które nigdy nie zasypia, całymi dniami oglądam zdjęcia z nowojorskich ulic. Jill Freedman, Rebecca Lepkoff czy Martha Cooper - to ikony nowojorskiej fotografii ulicznej, a ich kadry genialnie przedstawiają oblicza miasta i jego historię. Często trudną i brutalną, czasami zabawną i kolorową.
Jak myślę "Nowy Jork", to widzę dziwną mieszankę obrazów z amerykańskich filmów z lat 80. - tych w stylu "Tootsie" i wczesnych filmów Woody Allena, trochę "Seksu w wielkim mieście" z początkowych sezonów i innych, nieco mniej ambitnych produkcji. Pojęcia nie mam, dlaczego akurat taki obraz ukształtował się w mojej głowie, ale wkrótce będę mogła go zamienić na prawdziwy.
Dreamlinerem do Nowego Jorku
Długo planowałam swoją podróż, chciałam, żeby była jak najlepsza. Dowiedziałam się od znajomej, która z racji wykonywanego zawodu sporo lata, o usłudze LOT Upgrade. Dzięki niej można podobno podróżować w wyższej klasie w dobrej cenie - licytuje się lepsze warunki 72 godziny przed lotem. Lubię takie zabawy, więc "zagrałam" o "podpimpowanie" mojej podróży, zaproponowałam swoją cenę i 24 godziny później, otrzymałam maila z informacją, że moja oferta została zaakceptowana. Teraz pozostało mi cieszyć się z benefitów i szczegółowo zaplanować moją wymarzoną, choć tylko weekendową wizytę w Nowym Jorku.
Upgrade spowodował, że na lotnisku wszystkie procedury przeszły wyjątkowo szybko i sprawnie: korzystałam z oddzielnego stanowiska odpraw, a także fast tracku i miałam pierwszeństwo przy boardingu. Na pokładzie wzniosłam toast powitalnym drinkiem za podróż, rozsiadłam się wygodnie i w pełni poczułam klimat przygody. Miałam czas, żeby podjąć decyzję - co chcę wybrać i co chcę zobaczyć. Żeby zrozumieć Nowy Jork warto zdecydować się na jakiś klucz zwiedzania, przy okazji na pewno zobaczymy i te "obowiązkowe pozycje turystyczne".
A może zdecydować się na klucz filmowy? Przypominam sobie słynne nowojorskie filmowe miejsca: Times Square, czyli "Skrzyżowania Świata", gdzie np. Tom Cruise zastanawiał się w "Vanilla Sky", czy jest jedyną osobą na świecie (o paradoksie), Spider-Man w walce z Zielonym Goblinem ratował życie Mary Jane, a King Kong niszczył pobliskie budynki. Czy Little Italy, znana m.in. z "Ojca chrzestnego", albo jeziora w Central Park, gdzie kręcono tysiące filmów i seriali chociażby "Seks w wielkim mieście".
Decyduję się na klasykę i puszczam sobie "Manhattan" Woody Allena, a później "Śniadanie u Tiffany'ego". Most Queensboro o wschodzie słońca jak i witryna sklepu na 5-tej Alei na 15,4 calowym monitorze w samolocie, wyglądają całkiem nieźle. Ciekawe jak prezentują się w rzeczywistości.
Weekend na zwiedzanie tego miasta to niewiele, chciałam dobrze wykorzystać każdą godzinę. W samolocie komfortowe łóżko mogłam rozłożyć do pozycji leżącej i w pewnym momencie odpłynęłam w głęboki sen. Nie wiem co mi się śniło, może jak Holly Golightly bogate życie na dolnym Manhattanie, ale obudziłam się wypoczęta i gotowa na zwiedzanie.
Po wylądowaniu przechodzę procedury, odbieram bagaż (mam pierwszeństwo i nie muszę czekać) i wyruszam na podbój megamiasta.
Maraton, kultura czy film?
Miłośnicy biegania, do których i ja należę, na pewno nie odmówią sobie wizyty w Central Parku. (Czytając podczas lotu o Nowym Jorku, dowiedziałam się, że ten park jest większy niż Księstwo Monako). Postanowiłam pobiegać, a w zasadzie przespacerować się po jego mniej popularnej, nawet trochę dzikiej części od strony Harlemu - od 110 ulicy. Biegamy w jednym kierunku, turystów można rozpoznać często po tym, jak stoją na środku ścieżek i spektakularnie przeszkadzają biegaczom i rowerzystom. Mijam słynne nowojorskie wodopoje, spersonalizowane ławki z dedykacjami, wspomnieniami (a nawet oświadczynami) czy latarnie (na lampach są wybite cyfry: pierwsze dwie, mówią, w okolicy jakiej ulicy jesteśmy). Docieram do 59-tej ulicy i 5-tej Alei, przy których znajduje się najbardziej rozpoznawalne wejście do Central Parku, a obok słynny Hotel Plaza (tak! ten z filmu "Kevin sam w Nowym Jorku" czy "American Hustle" i wielu innych).
Znikające miejsca
Prawdziwi Nowojorczycy znani są z narzekania, że ich miasto znika, robią to mniej więcej od końca II Wojny Światowej, ale tym razem może być coś na rzeczy. Chcę zobaczyć te znikające miejsca, miejsca wyjątkowe i niespotykane zazwyczaj w przewodnikach. Oprowadzać mnie po nich będzie Magda Muszyńska - Chafitz. Magda jest blogerką, mieszkającą na Brooklynie z mężem i dwoma kotami. Jak sama mówi: - Białostoczanka z pochodzenia, a Nowojorczyk z wyboru.
Rzeczywiście - Nowy Jork, a raczej Manhattan znika na naszych oczach i to coraz szybciej - opowiada Magda - To wspaniałe, inspirujące, zróżnicowane miasto powoli jest wypychane przez bezduszne sieciówki. Można powiedzieć, że dotyczy to wszystkich miast, ale w Nowym Jorku wszystko dzieje się w ekspresowym tempie.
Żeby zobaczyć coś wyjątkowego, Magda poleca trzy miejsca - Brooklyn Bridge Park, Greenwood Cemetery I Royal Palm Bar.
- Brooklyn Bridge Park daje możliwość na zrobienie naprawdę fajnych zdjęć ze wspaniałą perspektywą na Dolny Manhattan. Dodatkowo warto zajrzeć do kilku hip-księgarni, odwiedzić galerie albo popatrzeć na awangardowe realizacje teatralne, które zwykle odbywają się tu na ulicy. Pospacerować po brukowanych uliczkach, zatrzymać się w kawiarniach albo w pijalni czekolady. Każdy znajdzie coś dla siebie: i osoby, które lubią sport, i te podróżujące z dziećmi, i poszukiwacze dobrej kuchni.
Green-Wood Cemetery – pewno zaskoczy niektóre osoby, że cmentarz znajduje się na liście miejsc do zobaczenia w Nowym Jorku. Ale jest to naprawdę magiczny park z widokiem na Statuę Wolności i Manhattan, a cmentarz organizuje dużo nietypowych wydarzeń – takich jak joga o poranku, koncerty czy nocne wycieczki.
Kolejne nietypowe miejsce, którego pewno nie znajdziemy jeszcze w przewodnikach, to Royal Palms Club. To bar, restauracja, klub z grami (od Monopolu do popularnej w Ameryce gry shuffleboard). To miejsce jest niesamowite: przestronne, urządzone tak jakby to był wielki liniowiec klasy Queen Mary. - opowiada Magda.
Aby naprawdę zrozumieć Nowy Jork warto wybrać się do mniej turystycznych dzielnic. A jeżeli ktoś chce zobaczyć i usłyszeć nowojorską ulicę już teraz, może zerknąć na kamerę, pokazującą co dzieje się teraz na Times Square.
Opuszczam Brooklyn, wracam na lotnisko. Nie spieszę się, wiem, że z procedurą fast track i priorytetowym boardingiem bez stresu zdążę na mój lot. A dzięki temu zdążyłam zwiedzić jedną galerię sztuki więcej. Wsiadam do polskiego LOT-u, ale planuję już kolejny wypad. Tym razem będzie to podróż kulturalnym szlakiem niesamowitych nowojorskich muzeów. Już wiem, że w jej trakcie mogę zniknąć dla świata na dowolnie nieokreśloną ilość czasu. Nowy Jork naprawdę zasłużył sobie na miano kulturalnej stolicy. On wie wszystko i to dużo wcześniej niż reszta świata.