Kate Moss jest niska, ale bardzo drobna. Na żywo wygląda przez taką sywletkę jak o połowę młodsza
Kate Moss jest niska, ale bardzo drobna. Na żywo wygląda przez taką sywletkę jak o połowę młodsza Fot. Shutterstock.com

„Schudła!, „Przytyła”, „Straciła 10 kilo”, „Zaokrąglił się”. Kiedy czytam nagłówki tabloidów i te na portalach plotkarskich, zastanawiam się czy naprawdę są jeszcze inne tematy niż „za gruba” lub „zbyt wychudzona” sylwetka. W internecie krążą informacje o anorektycznych modelkach i za małych rozmiarach manekinów w sklepach z ubraniami. Tak, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.

REKLAMA
Karolina Korwin Piotrowska w swojej książce „Ćwiartka Raz” o 25 latach wolności wielokrotnie podkreśla, że ulegliśmy modzie prosto zza oceanu, pt. „Nigdy nie można być zbyt chudym ani zbyt bogatym”. Dziś wydaje się, że ludzie oprzytomnieli i doszli przynajmniej w tej pierwszej części do konstruktywnych wniosków, że jednak da się być zbyt chudym. Ale zamiast skoncentrować się na sobie nawzajem, piętnujemy osoby ze świecznika, tak jakby były odpowiedzialne za cały świat i manię odchudzania. Owszem, są one idolami i idolkami wielu osób, ale to nie znaczy, że wołają do nich: patrzcie jaka jestem chuda, wy też tacy musicie być. Bo nie musimy, chyba, że chcemy. To tak, jakby Otylia Jędrzejczak od każdego amatora pływania oczekiwała, że popłynie w takim tempie, jak ona, kiedy zdobywała medale.
logo
Anję Rubik posądza się o anoreksję. Ale nasza najsłynniejsza top modelka ma zupełnie inną budowę niż przeciętna kobieta Fot. Shutterstock.com
W mojej branży kobiety można podzielić na trzy grupy: naturalnie szczupłe, odchudzone po zmianie stylu życia o 180 stopni oraz te, które odchudzają się permanentnie. I podobnie jest w branży związanej z modą. Być może wszystkie jesteśmy ofiarami wykonywanego zawodu (moje koleżanki po fachu i ja mamy dostęp do diet, kosmetyków wyszczuplających i zabiegów odsysających i zamrażających tkankę tłuszczową), albo właśnie taki zawód z jakiegoś powodu wybrałyśmy. Ja mogę mówić tylko za siebie - nie czuje się zobligowana do bycia chudą i nigdy się tak nie czułam. Choć wiele razy spotykałam i spotykam modelki, które było nie było, nawet ode mnie 180-centymetrowej, dość szczupłej osoby - odbiegają kompletnie budową.
Czy rzeczywiście są one chorobliwie chude, a tak zwane kanony piękna promowane przez marki modowe i kosmetyczne różnią się od normalnie wyglądających kobiet? Różnią i to kosmicznie! O tym, że nie należy sobie robić zdjęcia z modelką (chyba, że samemu się jest modelką), przekonałam się pozując w trakcie wywiadu ze zjawiskową brunetką - twarzą perfum Flower by Kenzo - Edytą Zając. Zdjęcie było komiczne, bo wyglądałam na nim jak przerośnięty troll, który szczerzy się do drobnego elfa…
Problemem nie była ilość tkanki tłuszczowej na moim ciele i jej braku na ciele modelki, ale proporcje i kości. Edyta miała, w porównaniu z moimi grubymi kośćmi - kosteczki niemal pneumatyczne. Jej głowa kończyła się w połowie szerokości mojej, a dłonie - na moim palcu serdecznym - choć wzrost mamy mniej więcej ten sam wyglądałyśmy jak duet Pat i Pataszon. Na szczęście nie nabawiłam się wówczas kompleksów, lecz przekonania, że dziewczyny, które wybierają tę działkę, naprawdę różnią się od tych przeciętnej budowy - takich, jak ja. I nie wystarczy schudnąć do rozmiaru zero, żeby zostać modelką.
logo
Anja Rubik jako jedna z niewielu Polek występuje na pokazach Victoria's Secret. To najseksowniejsza, najbardziej kobieca bielizna na świecie Fot. Shutterstock.com
I kiedy spotkałam ikony: Anję Rubik, Kamilę Szczawińską, czy Kate Moss (wygląda obłędnie pomimo całej tablicy Mendelejewa jaką ma we krwioobiegu), moja teoria o innej budowie kości się sprawdziła. Te kobiety różnią się od nas i dlatego tak dobrze wyglądają na zdjęciach. Oczywiście ich uroda może komuś odpowiadać lub nie, ale proporcje ciała, kościec twarzy i rozmiary są takie, jakich się wymaga w świecie mody. Kate wygląda na żywo jak dziewczynka, Anja ma cerę gładką jak alabaster i totalnie smukłe jak gazela nogi, Kamila ma śniadą karnację, drobną główkę niemal jak małe dziecko. I one są takie, jakie mają być - z racji wykonywanego zawodu. Wszak zdjęcia dodają kilku kilogramów, nie wspominając o kamerze.
I kiedy czytam te wszystkie wywody na temat ich rzekomej anoreksji, mówię: NIE. Tych kobiet i dziewczyn nikt nie zmusza do tego, aby się głodziły. One rodzą się z inną budową ciała niż zwykłe, przeciętne Marysie czy Zosie. I jeśli z jakiegoś powodu są wybierane do kampanii reklamowych, to nie do nich, ale do marek, które właśnie taki typ urody a nie inny promują - powinno się rościć pretensje.
I kompletnie mnie rozśmieszyła afera ze zbyt drobnymi manekinami. Wielu znawców mody podkreśla, że ubrania najlepiej prezentują się na wieszaku i najtrudniej jest zaprojektować rzecz, która doskonale leży na zwykłej osobie. Nie ma tu żadnej wielkiej filozofii. Na chudej, kościstej modelce każdy kształt czy rozmiar ubrania będzie wyglądał dobrze, bo jej figura nie zaburzy jego proporcji. Uprzedmiotowienie człowieka? Raczej praktyczny punkt widzenia twórców mody. Kolejna rzecz: projektowanie rzeczy dla osób chudych jest tańsze niż dla tych w rozmiarach większych niż 40, ze względu na ilość zużytego materiału (widziałam na żywo złotą suknię, w której Charlize Theron występuje na reklamie zapachu J'Adore Dior - ma chyba 50 cm w pasie!)…Cóż, komentarz wydaje się być zbędny. Moda to czysta żywa ekonomia.
logo
Kate Moss podobno ostatnio przytyła 2 lub 3 kilogramy. Dla mnie cenniejsze jest to, że na każdym zdjęciu zmienia się jak kameleon. Skoro i tak nigdy nie będę mieć jej ciała, po co mam się z nią porównywać i przeżywać jej wahania wagi Fot. Shutterstock.com
Ale wracając do tematu, anoreksja jest chorobą, która dotyka ludzi niezależnie od wykonywanego zawodu. Często - perfekcjonistki, które dążą we wszystkim co robią do doskonałości. Szczupłe, bądź chude ciała modelek mogą się nam podobać lub nie - kwestia gustu. Nie mniej naśladowanie osób, które są twarzami marek odzieżowych czy kosmetycznych jest naprawdę bezsensu. Żadna normalnie zbudowana kobieta nie jest w stanie wyglądać tak, jak one.
Dlatego zamiast się do nich porównywać, retuszować w photoshopie swoje zdjęcia wrzucane na facebooka czy instagrama, polecam ten czas poświęcić na dobry trening astangi lub przygotowanie pysznego, zdrowego jedzenia. Im mniej się skupiamy na tym, czy straciłyśmy kilogram czy dwa centymetry na biodrach, tym szczęśliwsze jesteśmy. A szczęśliwe osoby wydają się dużo bardziej atrakcyjne niż te, które nieustannie liczą kalorie i sprawdzają czy waga drgnęła w dobrym kierunku o kilka gramów. Nawet jeśli te drugie są chudsze, zwykle mają minę na kwintę i sińce pod oczami - efekt niedoborów w organizmie i stresu związanego z restrykcyjną dietą.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na facebooku!