Naukowcy kolejny raz powracają do spekulacji na temat tego, że Jezus Chrystus mógł poślubić Marię Magdalenę. Co więcej, najnowsze odkrycie badaczy z Wielkiej Brytanii wskazuje, że to właśnie ona powinna być utożsamiana z prawdziwą Marią Dziewicą. Pomijany przez setki lat manuskrypt dowodzi bowiem, iż Maria Magdalena odegrała w historii chrześcijaństwa znacznie ważniejszą rolę niż matka Jezusa.
Kuriozalne? Zdaniem naukowca Barriego Wilsona i cenionego dziennikarza Simchy Jacoboviciego, dokładnie tak przeszłość Jezusa Chrystusa przedstawia manuskrypt sprzed 1450 lat, który odnaleziono w zbiorach British Library. Po wielomiesięcznych tłumaczeniach dokumentu Wilson i Jacobovici odkryli, iż to nie o matce Jezusa, a Marii Magdalenie powinno mówić się jako o najważniejszej kobiecie w życiu człowieka uważanego przez chrześcijan za Mesjasza.
Odkodowany manuskrypt przekonuje, iż Maria Magdalena była żoną Jezusa i mieli oni dwójkę dzieci. Na długo przed ukrzyżowaniem ich ojca, to przede wszystkim one miały być celem tajemniczego spisku. Brytyjscy badacze wskazują też, że na życie i działalność Jezusa ważny wpływ mogli mieć cesarz Tyberiusz i jego najbliższy przyjaciel, czyli przewodzący kohortom pretoriańskim Sejan.
Szczegóły tych rewelacji mają zostać przedstawione już w najbliższą środę, gdy na półki księgarń trafi opisująca te badania publikacja zatytułowana "The Lost Gospel" ("Zagubiona Ewangelia"). Według autorów, na aż taki status zasługuje bowiem odkryty w British Library manuskrypt.
Brytyjskie media opisując te doniesienia przypominają, że już w 1953 roku podobnie historię Jezusa Chrystusa i Marii Magdaleny przedstawiał grecki powieściopisarz Nikos Kazandzakis w książce "Ostatnie kuszenie Chrystusa". Tej samej, którą później zekranizował Martin Scorsese. Kazandzakis przypłacił swoją twórczość ekskomuniką, a Scorsese problemami z protestami przed seansami jego filmu.
Wiele wskazuje na to, że ich los mogą podzielić także autorzy "The Lost Gospel". W ostrych słowach efekty ich wielomiesięcznych badań wyśmiał już nawet relatywnie liberalny i otwarty na świat Kościół anglikański. Zdaniem tej instytucji, ta praca ma "więcej wspólnego z Danem Brownem niż ewangelistami Mateuszem, Markiem, Łukaszem i Janem".