Dziś prawdziwych pacyfistów już nie ma?
Dziś prawdziwych pacyfistów już nie ma? Fot. Agencja Gazeta

W PRL-u kontestowali rzeczywistość, której elementem zniewolenia było wojsko, a jego symbolem - znienawidzona książeczka wojskowa. Pacyfiści, antymilitaryści i anarchiści byli mocno związani z opozycją. Dziś organizacji pacyfistycznych w Polsce właściwie nie ma. Dlaczego?

REKLAMA
W październiku 2010 roku przedłużona została obecność polskiego kontyngentu w Afganistanie. Tę decyzję popierało zaledwie 17 proc.* społeczeństwa. Kiedy toczyły się rozmowy na temat budowy w Polsce Tarczy Antyrakietowej, sukcesywnie rosła liczba osób, które były przeciwne zbudowaniu jej w kraju - w 2008 roku ponad 50 proc. Polaków nie chciało tarczy. Polska obecność w Afganistanie i Iraku spotykała się ze zdecydowanym sprzeciwem społeczeństwa. Był to jednak pacyfizm bez pacyfistów.
Mimo że wiele osób ma poglądy sympatyzujące z ruchem pacyfistycznym, dziś wpływ pacyfizmu na polskie społeczeństwo jest niewielki, choć postulaty wpisujące się w jego etos realizują rozmaite grupy. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych czy Niemczech antywojenne demonstracje gromadzą tysiące ludzi, w Polsce to wydarzenia o niewielkim zasięgu. Niby pacyfizm lubimy, niby wojny popieramy, a jednak tych postaw nie manifestujemy. Dlaczego?
Popieram, ale po cichu
Ta swoista schizofrenia - pacyfizm popieram, ale na czas manifestacji zostanę w domu - wynika zarówno z faktu, że w 2008 roku zniknął naturalny wróg polskich pacyfistów i antymilitarystów, czyli znienawidzona książeczka wojskowa, jak wciąż słabego społeczeństwa obywatelskiego. Nie bez znaczenia jest też szacunek, jakim cieszy się zawód żołnierza (w 1999 roku tylko jedna czwarta społeczeństwa deklarowała, że żołnierzy zawodowych darzy dużym szacunkiem, dekadę później było to już 63 proc.), uzawodowienie armii oraz fakt, że wszelkim ruchom społecznym przez lata doprawiano gębę awanturniczego lewactwa.
– Czy teraz są w Polsce pacyfiści? Pewnie jacyś są, ale teraz już nie ma wspólnego wroga. Przez 25 lat państwo skutecznie zdezorganizowało wszelkie oddolne ruchy, utożsamiając je z komuną. Taką łatkę dostał Greenpeace, ruchy Sprawiedliwości Społecznej, wszystkie organizacje związane z prawami człowieka... Teraz to się zaczyna trochę zmieniać w związku z aktywnością i coraz większą popularnością ruchów miejskich. Ale generalnie przez 25 lat państwo zrobiło ludziom porządne pranie mózgu – uważa Jarosław Guła, aktywista niegdyś związany pacyfistycznym z Ruchem Wolność i Pokój.
To właśnie z WiP, działającego w opozycji do komunistycznych władz PRL, wyrosły wszystkie działające dziś organizacje anarchistyczne. Tym wspólnym wrogiem, o którym mówi Guła, był system, którego jednym ze znienawidzonych symboli była książeczka wojskowa.
Jeśli nie da się żyć bez przemocy, trzeba jej użyć
Bezpośrednim impulsem do powstania WiP-u był protest przeciwko aresztowaniu działacza NZS Marka Adamkiewicza w grudniu 1984 roku, który za odmowę złożenia przysięgi wojskowej został osadzony w więzieniu w Stargardzie Szczecińskim. Rozpoczęły się strajki godowe, akcje odsyłania książeczek wojskowych, a kilka miesięcy po aresztowaniu Adamkiewicza powstał WiP. Tak tłumaczy to Krzysztof Skiba, który był jednym z założycieli anarchistycznego Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego i członkiem Ruchu Wolność i Pokój:
Krzysztof Skiba

Pacyfizm i antymilitaryzm w PRL oznaczały coś zupełnie innego niż dziś. Wtedy chodziło o to, żeby nie iść do wojska, którym kierował gen. Jaruzelski, w którym składało się przysięgę na wierność sojuszowi z ZSRR, co podważało naszą suwerenność. To było wojsko, które rozprawiało się ze społeczeństwem, jak w Poznaniu w 1956 czy w Gdyni w 1980 - do robotników strzelali właśnie żołnierze, to wojsko w grudniu 1980 pomagało pacyfikować zakłady pracy jak stocznia w Gdańsku. Do takiego wojska, które przysięga wierność obcemu państwu i strzela do robotników, nie chcieliśmy iść. Dziś śmieszy mnie prężenie muskułów i wojenna histeria, łącznie z podkreślaniem, że kilkuset amerykańskich żołnierzy zostanie w Polsce do 2015 roku. Ulegliśmy złudzeniu bezpieczeństwa, że NATO nam pomoże.

Sprzeciw wobec wojny - choć nie każdej - był jednym z podstawowych postulatów WiP-u, dlatego zresztą, jak wyjaśnia Jarosław Guła, nie była to organizacja stricte pacyfistyczna, lecz raczej wpisująca się w ruch "non violence". Widać to w statucie WiP:

Wolność i Pokój

Ruch „Wolność i Pokój” uważa za podstawowy środek walki ze złem, walkę bez przemocy. Stanowi ona najtrudniejszą, ale najsłuszniejszą drogę do wywalczenia przez społeczeństwo swoich praw. Konieczne jest wypracowanie metod walki bez przemocy, które byłyby skuteczne w warunkach komunistycznego totalitaryzmu.

Dalej stwierdzano jednak, że w "sytuacjach wyjątkowych, np. zagrożenia życia, zwłaszcza kiedy dochodzi do masowej eksterminacji (jak narodu żydowskiego podczas II wojny światowej czy kambodżańskiego podczas rządów Pol Pota) człowiek ma moralne prawo odwołać się do przemocy". (...) W statucie Ruchu można przeczytać także, że " sankcjonowany prawem nakaz służby wojskowej stanowi, wobec rozbieżności celów państwa i narodu, akt łamania ludzkich sumień" i "nie jest zgodny z sumieniem żołnierzy".
Wojsko łamało ludziom kręgosłupy
Swoje cele WiP zrealizował - obowiązek zasadniczej służby wojskowej zniesiono, a upiorna książeczka wojskowa odeszła do lamusa historii. Dlatego dziś, jak w rozmowie z naTemat mówi Krzysztof Skiba, nie ma pretekstu do działania zorganizowanego ruchu pacyfistycznego.
Krzysztof Skiba

Ruchy pacyfistyczne rodzą się spontanicznie, gdy na terytorium jednego państwa stacjonuje zbyt wiele wojsk z "zaprzyjaźnionych" krajów. W tej chwili w Polsce mamy raczej nastroje militarystyczne, co jest po części zrozumiałe - do tej pory nasza czujność była uśpiona, a okazało się, że za wschodnią granicą mamy nieobliczalnego człowieka.

Pretekstem do powstania nowego WiP mogłaby się też stać uciążliwa obecność obcych wojsk, ale to dopiero pieśń przyszłości - pierwsze kontyngenty żołnierzy z USA pojawiły się u nas nie dawno i nie w głowie im rozrabianie.
– W Niemczech są silne ruchy wolnościowe, bo tam znajdują się ogromne bazy USA. Sądzę, że gdyby dawne radzieckie bazy w Polsce były używane przez Amerykanów, sytuacja w Polsce też wyglądałaby inaczej – dodaje.
Poza tym czasy i samo wojsko się zmieniło. – W PRL nasz anarchizm i pacyfizm były głęboko uzasadnione, bo wojsko spełniało funkcję ideologiczną, nie czysto obronną. W wojsku łamano ludziom kręgosłupy moralne. Zabraniano praktyk religijnych, urabiano na komunistyczną modłę. Wcielano do karnych jednostek zbuntowanych studentów wyrzuconych z uczelni po rebelii 1968, a także sporo młodych ludzi, którzy narazili się władzy w stanie wojennym –wspomina artysta.
Czy dziś określa się jako "pacyfista"? – Ciągle uważam, że świat rozwija się tylko w czasie pokoju, co dobitnie pokazuje przykład Niemiec i Europy, które wojnę cofnęły się o kilkadziesiąt lat - w tym sensie jestem pacyfistą, przeciw obłędnym ideologiom – mówi.
Przeciw wojnie, ale solidarni z Palestyńczykami
Organizacji stricte pacyfistycznych, kontestujących każdą wojnę, w Polsce już nie ma. Schedę po polskich pacyfistach przejęły - i realizują ją na rozmaite sposoby - ruchy społeczne, anarchistyczne, anty- i alterglobalistyczne, feministyczne i ruchy kojarzone generalnie z zaangażowaną lewicą. Są też organizacje antywojenne, jak Inicjatywa Stop Wojnie.
Filip Ilkowski, Inicjatywa Stop Wojnie

Inicjatywa Stop Wojnie jest organizacją antywojenną, a nie ściśle pacyfistyczną. Różnica polega na tym, że ruchy antywojenne przeciwstawiają się określonemu rodzajowi wojen, prowadzonym choćby przez mocarstwa imperialistyczne, jak USA czy Rosja. Natomiast pacyfizm integralny odrzuca każdą wojnę zakładając, że każda jest zła. W praktyce wygląda to tak, że na przykład w czasie ataku Izraela na Strefę Gazy, staliśmy jednoznacznie po stronie Palestyńczyków, nawet jeśli bronili się zbrojnie. Przeprowadzaliśmy też protesty antywojenne - czyli przeciw wojennej agresji na Gazę - i akcje solidarności z Palestyńczykami. W środowisku związanym z Inicjatywą Stop Wojnie są oczywiście ludzie o poglądach pacyfistycznych, jednak jest ich niewielu.

Ikowski dodaje, że ma nadzieję, iż ruch antywojenny w związku z obecną sytuacją geopolityczną, "programem militaryzacji" w Polsce oraz planowanym u nas szczytem NATO w 2016 r., odrodzi się. – Na pewno w czasie szczytu organizować będziemy protesty – stwierdza.
Za pacyfistę w podstawowym rozumieniu nie uważa się też związany z Federacją Anarchistyczną "Harcesz". – Trudno mówić o pacyfizmie, kiedy żyjemy w skrajnie przemocowej kulturze, zaś te organizacje anarchistyczne, które funkcjonują dziś, wyrosły z Wolności i Pokoju – mówi dodając, że rzeczywiście w Polsce nie ma grup realizujących bezpośrednio postulaty pacyfizmu integralnego.
Wróg: system
Nie zgadza się jednak z twierdzeniem, że brak organizacji pacyfistycznych wynika z braku wspólnego wroga, który w PRL-u reprezentowała znienawidzona książeczka wojskowa, będąca symbolem opresyjnego systemu. – Kiedyś wspólnym wrogiem był system, w którym żyliśmy, teraz mamy kapitalizm bezpaństwowy, który wciąż jest wspólnym wrogiem dla większości ruchów. Wróg systemowy pozostał, a wszystkie ruchy kontestujące łączy sprzeciw wobec zasadniczych relacji, które rządzą naszym życiem społecznym, tyle tylko, że jest on rozbity na wiele cząsteczek – wyjaśnia i dodaje, że nie może mówić o sobie "pacyfista" w sytuacji, kiedy wpisuje się w ruch radykalnego sprzeciwu wobec faszystów.
A Skiba mówi, że o jego przekonaniach najlepiej świadczy nowy utwór Big Cyc "Lato w Afganistanie". "Kończy się lato w Afganistanie, chłopaki wracajcie do domu/ Wielu z was tam na zawsze zostanie, śmierć niepotrzebna nikomu" – brzmią słowa piosenki, którym towarzyszą zdjęcia polskich żołnierzy.
*Wykorzystane w tekście dane dotyczące stosunku Polaków do tarczy antyrakietowej, zawodu żołnierza zawodowego oraz polskiego zaangażowania w Iraku i Afganistanie pochodzą z publikacji "Czy Polacy są pacyfistami? Postawy i opinie Polaków względem wybranych kwestii podnoszonych przez ruch pacyfistyczny" autorstwa Katarzyny Dojwy, Wydział Nauk o Bezpieczeństwie, Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych