
W PRL-u kontestowali rzeczywistość, której elementem zniewolenia było wojsko, a jego symbolem - znienawidzona książeczka wojskowa. Pacyfiści, antymilitaryści i anarchiści byli mocno związani z opozycją. Dziś organizacji pacyfistycznych w Polsce właściwie nie ma. Dlaczego?
Ta swoista schizofrenia - pacyfizm popieram, ale na czas manifestacji zostanę w domu - wynika zarówno z faktu, że w 2008 roku zniknął naturalny wróg polskich pacyfistów i antymilitarystów, czyli znienawidzona książeczka wojskowa, jak wciąż słabego społeczeństwa obywatelskiego. Nie bez znaczenia jest też szacunek, jakim cieszy się zawód żołnierza (w 1999 roku tylko jedna czwarta społeczeństwa deklarowała, że żołnierzy zawodowych darzy dużym szacunkiem, dekadę później było to już 63 proc.), uzawodowienie armii oraz fakt, że wszelkim ruchom społecznym przez lata doprawiano gębę awanturniczego lewactwa.
Bezpośrednim impulsem do powstania WiP-u był protest przeciwko aresztowaniu działacza NZS Marka Adamkiewicza w grudniu 1984 roku, który za odmowę złożenia przysięgi wojskowej został osadzony w więzieniu w Stargardzie Szczecińskim. Rozpoczęły się strajki godowe, akcje odsyłania książeczek wojskowych, a kilka miesięcy po aresztowaniu Adamkiewicza powstał WiP. Tak tłumaczy to Krzysztof Skiba, który był jednym z założycieli anarchistycznego Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego i członkiem Ruchu Wolność i Pokój:
Pacyfizm i antymilitaryzm w PRL oznaczały coś zupełnie innego niż dziś. Wtedy chodziło o to, żeby nie iść do wojska, którym kierował gen. Jaruzelski, w którym składało się przysięgę na wierność sojuszowi z ZSRR, co podważało naszą suwerenność. To było wojsko, które rozprawiało się ze społeczeństwem, jak w Poznaniu w 1956 czy w Gdyni w 1980 - do robotników strzelali właśnie żołnierze, to wojsko w grudniu 1980 pomagało pacyfikować zakłady pracy jak stocznia w Gdańsku. Do takiego wojska, które przysięga wierność obcemu państwu i strzela do robotników, nie chcieliśmy iść. Dziś śmieszy mnie prężenie muskułów i wojenna histeria, łącznie z podkreślaniem, że kilkuset amerykańskich żołnierzy zostanie w Polsce do 2015 roku. Ulegliśmy złudzeniu bezpieczeństwa, że NATO nam pomoże.
Wolność i Pokój
Ruch „Wolność i Pokój” uważa za podstawowy środek walki ze złem, walkę bez przemocy. Stanowi ona najtrudniejszą, ale najsłuszniejszą drogę do wywalczenia przez społeczeństwo swoich praw. Konieczne jest wypracowanie metod walki bez przemocy, które byłyby skuteczne w warunkach komunistycznego totalitaryzmu.
Swoje cele WiP zrealizował - obowiązek zasadniczej służby wojskowej zniesiono, a upiorna książeczka wojskowa odeszła do lamusa historii. Dlatego dziś, jak w rozmowie z naTemat mówi Krzysztof Skiba, nie ma pretekstu do działania zorganizowanego ruchu pacyfistycznego.
Ruchy pacyfistyczne rodzą się spontanicznie, gdy na terytorium jednego państwa stacjonuje zbyt wiele wojsk z "zaprzyjaźnionych" krajów. W tej chwili w Polsce mamy raczej nastroje militarystyczne, co jest po części zrozumiałe - do tej pory nasza czujność była uśpiona, a okazało się, że za wschodnią granicą mamy nieobliczalnego człowieka.
Organizacji stricte pacyfistycznych, kontestujących każdą wojnę, w Polsce już nie ma. Schedę po polskich pacyfistach przejęły - i realizują ją na rozmaite sposoby - ruchy społeczne, anarchistyczne, anty- i alterglobalistyczne, feministyczne i ruchy kojarzone generalnie z zaangażowaną lewicą. Są też organizacje antywojenne, jak Inicjatywa Stop Wojnie.
Inicjatywa Stop Wojnie jest organizacją antywojenną, a nie ściśle pacyfistyczną. Różnica polega na tym, że ruchy antywojenne przeciwstawiają się określonemu rodzajowi wojen, prowadzonym choćby przez mocarstwa imperialistyczne, jak USA czy Rosja. Natomiast pacyfizm integralny odrzuca każdą wojnę zakładając, że każda jest zła. W praktyce wygląda to tak, że na przykład w czasie ataku Izraela na Strefę Gazy, staliśmy jednoznacznie po stronie Palestyńczyków, nawet jeśli bronili się zbrojnie. Przeprowadzaliśmy też protesty antywojenne - czyli przeciw wojennej agresji na Gazę - i akcje solidarności z Palestyńczykami. W środowisku związanym z Inicjatywą Stop Wojnie są oczywiście ludzie o poglądach pacyfistycznych, jednak jest ich niewielu.
Nie zgadza się jednak z twierdzeniem, że brak organizacji pacyfistycznych wynika z braku wspólnego wroga, który w PRL-u reprezentowała znienawidzona książeczka wojskowa, będąca symbolem opresyjnego systemu. – Kiedyś wspólnym wrogiem był system, w którym żyliśmy, teraz mamy kapitalizm bezpaństwowy, który wciąż jest wspólnym wrogiem dla większości ruchów. Wróg systemowy pozostał, a wszystkie ruchy kontestujące łączy sprzeciw wobec zasadniczych relacji, które rządzą naszym życiem społecznym, tyle tylko, że jest on rozbity na wiele cząsteczek – wyjaśnia i dodaje, że nie może mówić o sobie "pacyfista" w sytuacji, kiedy wpisuje się w ruch radykalnego sprzeciwu wobec faszystów.
