
Ta książka stanowi opis jak najbardziej aktualnych wydarzeń, zaś jej autor zmarł rok temu - brzmi jak fikcja literacka? Nie w przypadku Toma Clancy’ego.
"Federacja Rosyjska napadła na niepodległego sąsiada w pierwszą bezksiężycową noc wiosny. O świcie rosyjskie czołgi parły na zachód wszelkimi dostępnymi drogami, jakby teren należał już do nich - jakby ćwierć wieku odwilży po zimnej wojnie było tylko odległym snem. To nie miało prawa się zdarzyć. Chodziło przecież o Estonię, kraj należący do NATO. Politycy rezydujący w Tallinie obiecywali, że z dniem dołączenia do sojuszu Rosja nie zagrozi już żadnemu mieszkańcowi ich kraju. Ale NATO do tej pory nie kiwnęło nawet palcem w tej wojnie. Rosyjskiej inwazji lądowej przewodziły czołgi T-90 - w pełni zmodernizowane, pięćdziesięciotonowe maszyny wyposażone w 125-milimetrowe działo główne i dwa ciężkie karabiny maszynowe, pancerz reaktywny i najnowocześniejszy system aktywnej obrony, zdolny wykrywać nadlatujące pociski i wystrzeliwać w ich kierunku rakiety, by likwidować zagrożenie. Śladem ciężkozbrojnych T-90 podążały transportery opancerzone BTR-80, z których trzewi w razie potrzeby wydostawali się żołnierze, dając osłonę czołgom. Po neutralizacji zagrożenia powracali do brzuchów wędrujących maszyn."
Fanom Clancy’ego więcej do rekomendacji nie trzeba. Pozostali czytelnicy wkrótce do nich dołączą po lekturze tej fenomenalnej powieści Mistrza.