
Warszawski sąd okręgowy podtrzymał w czwartek karę 5 lat więzienia dla Jacka Tomczaka, oskarżonego o podpalenie dziesięciu samochodów w stolicy między styczniem a lutym 2012 roku. Sprawa wzbudzała zainteresowanie także ze względu na fakt, że oskarżony jest synem znanego stołecznego adwokata, który... bronił go na sali sądowej.
REKLAMA
Ostatecznie jednak mecenasowi Andrzejowi Tomczakowi nie udało się przekonać sądu do złagodzenia wyroku. Przypomnijmy: w kwietniu br. syn adwokata usłyszał karę 5 lat pozbawienia wolności i wezwanie do zapłaty ponad 200 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanych. W czwartek sąd uchylił nawiązkę, gdyż poszkodowani otrzymali już pieniądze od ubezpieczycieli.
Sędzia Grażyna Puchalska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że za podpalenie dziesięciu aut w stolicy w 2012 roku odpowiada jedna osoba, a przemawia za tym unikatowy sposób działania sprawcy.
Czyny podpalacza zostały uznane za szkodliwe społecznie, a najlepszą drogą terapii dla podpalacza - uznał sąd - jest poddanie go resocjalizacji. – Kara pięciu lat pozbawienia wolności nie charakteryzuje się aż taką surowością, by ją złagodzić – zaznaczyła Puchalska. Zwróciła uwagę, że czyny dokonywane przez podpalacza nie miały charakteru incydentalnego, więc nie może być mowy o ich przypadkowości i chęci poprawy sprawcy. – Konieczna jest jego izolacja – podsumowała sędzia.
Wcześniej Jackowi Tomczakowi zarzucano nie tylko podpalenie dziesięciu aut, ale także drzwi do warszawskiej siedziby Prokuratury Apelacyjnej (wiosną 2011 roku). Przyznał się jedynie do tego ostatniego czynu.
