O gustach może się nie dyskutuje, ale można je kształtować. Dlatego dostęp do kultury jest tak istotny.
O gustach może się nie dyskutuje, ale można je kształtować. Dlatego dostęp do kultury jest tak istotny. Fot. shutterstock.com

"Kiedyś nie było w Europie różnego typu praw, np. praw wyborczych lub prawa wolności słowa. Ktoś musiał zacząć myśleć o zmianach w ustawodawstwie. Dziś nie ma w Europie prawa do kultury zapisanego w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Może czas na zmiany? Ktoś musi być pierwszy."

REKLAMA
Słowa te padły rok temu z ust wrocławskiej europosłanki Lidii Geringer de Oedenberg, podczas konferencji "Prawo do kultury. Perspektywa europejska" zorganizowanej przez Narodowe Centrum Kultury oraz miasto Wrocław – Europejską Stolicę Kultury 2016.
O kulturze nie mówi się dużo w niespokojnych czasach. Niesłusznie, bo to właśnie ona pozwala przetrwać, a czasami nawet zapobiec cywilizacyjnym kryzysom. Kiedy jest dobry czas na dyskusję o prawie do kultury? Może nie warto spychać jej na plan dalszy, może właśnie teraz? Chcieliśmy sprawdzić jak jest z tą kulturą i to zarówno w dużym mieście jak i małym miasteczku.
Jest dobrze
Michał jest poetą. Tak, wie, że to trochę niemodne, powinien być startapowcem z lumberseksualną brodą i pisać responsywne templatki. No ale nie potrafi. Potrafi za to odnajdywać nowy kształt rzeczy, nazywać i wywoływać emocje. Wiele go dziwi, w końcu poeta to też trochę filozof, ale na jedno zwraca uwagę:
- Nie rozumiem, dlaczego mówi się, że ludzi nie interesuje kultura. Co jestem w Muzeum Narodowym w Krakowie, to stoję w długiej kolejce po bilet: i jakby to była tylko wystawa o Kubricku, to bym jeszcze zrozumiał, ale ja stałem też w kolejce na Boznańską. Jak rezerwowałem bilety do teatru w Warszawie, dwa miesiące do przodu, to z trudem zdobyłem miejsca.

Zabrałem na "Apolonię" Warlikowskiego kolegę bankowca, który z kulturą, ma tyle wspólnego, co ja z mercedesami. Był zachwycony, choć przecież spektakl jest długi i do łatwych nie należy. Na ostatnich Targach Książki w Krakowie nie mogłem znaleźć miejsca parkingowego, a przy wjeździe i wyjeździe tworzyły się korki. I akurat tym razem nie była to wina idiotycznej infrastruktury drogowej miasta, tylko niesamowitej ilości odwiedzających.

Czy jesteśmy kulturalnymi ignorantami czy może sami uwierzyliśmy we własne biadolenie na ten temat? Naprawdę wiele osób nie znajduje rozrywki w galeriach handlowych, tylko w kinach, teatrach, muzeach, filharmoniach, czy we własnym fotelu przy dobrej książce. Obserwując frekwencję na dobrych wystawach, czy podczas kulturalnych festiwali, można wysnuć wnioski, że aspiracje kulturalne Polaków wyglądają bardzo przyzwoicie.
- Mówi się, że w kulturze jest podaż nie ma popytu, szczególnie politycy lubią to powtarzać. Jak obserwuję moich znajomych, to odnoszę wrażenie, że to nieprawda. No ale może mam po prostu fajnych znajomych. - konkluduje Michał.
Michał mieszka w dużym mieście, gdzie nie ma problemu z dostępem do ciekawych, kulturalnych wydarzeń. Na to nie może narzekać, ale ma inny problem. Ale, żeby go naświetlić, muszę coś wyjaśnić: Michał nie jest samozwańczym poetą, nie otrzymał też tego szczytnego miana od zakochanej w nim dziewczyny. Kilkakrotnie zdobywał nagrody w konkursach poetyckich, publikował w dobrych magazynach. Napisał tomik wierszy, który chciałby wydać. Ostatnio wystąpił o dotację do instytucji wspierającej działalność kulturalną na terenie swojego miasta. Nie otrzymał środków. Natomiast instytucja ta przekazała pieniądze na imprezę sylwestrową.
Czy Michał ma możliwości, żeby domagać się zweryfikowania prowadzonej ze środków publicznych polityki wspierania działalności kulturalnej? Tak, każdy obywatel może zapytać na co urząd miasta wydaje pieniądze i powinien otrzymać odpowiedź. To gwarantuje nam ustawa o zamówieniach publicznych i do tego momentu nasza demokracja działa dobrze. Michał pozna też opinie komisji, która oceniała jego wniosek, ale to raczej nie da mu satysfakcjonującej odpowiedzi (usłyszał, że tak chciała komisja, skończyła się pula środków, dostał ktoś inny, a impreza sylwestrowa jest droga). I co dalej? Michał zawsze może słać dalej zapytania, ale tryb odpowiedzi pozostaje niejasny. Czy ktoś rzeczywiście odpowie, musi odpowiedzieć, czy włoży zapytanie do szuflady?
Problemem jest skuteczność nadzoru obywatelskiego nad urzędem. Dlatego też ruchy miejskie stają się tak popularne, bo domagają się zwiększenie wpływu na urzędników.
logo
MOCAK, wystawa "Akcjonizm wiedeński. Przeciwny biegun społeczeństwa" Fot. mat. prasowe
Michał ma duży wybór wydarzeń kulturalnych, ale na życie zarabia… hodując pstrągi. Na to dostał dotację, na to znalazły się pieniądze. I niby wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że Michał naprawdę jest dobrym poetą, i ten tomik wierszy, żeby nie zabrzmieć zbyt patetycznie, mógł sprawić, że ktoś zatrzymałby się na chwilę w miejscu i pomyślał o istnieniu piękna i prawdy. Ale pstrągi odpowiednio przyrządzone też są całkiem smaczne.
Jest źle
- Popatrz realnie: która gazeta ma największa sprzedaż? Kiepski brukowiec, jak książka jest hitem w księgarniach? 50 twarzy Greya, czy jakiś Coelho, najpopularniejsza muzyka? Disco polo itd. Naprawdę chcemy zostawić decyzję o kulturze w rękach gospodarki? - pyta się (ewidentnie retorycznie) Zofia.
Czy tak wyglądałaby "niewidzialna ręka" kultury? Wielu mądrych ludzi ostrzega, by o zagadnieniu nie mówić w kategoriach rynkowych, by nie używać języka ekonomii. To naprawdę może skończyć się apokaliptyczną wizją odkrywania kolejnych twarzy Greya. Istnieją oczywiście pozytywne przykłady, gdzie kapitalizm nie zjada na śniadanie kulturalnych inicjatyw. Prywatne teatry są takim chętnie przywoływanym egzemplum. No ale nie oszukujmy się: "Hamlet" raczej przegra komercyjny pojedynek z "M jak Miłość", nawet jak w Hamleta wcieli się popularny Szyc.
Zofia mieszka w małym miasteczku. Ma oczywiście telewizor, radio i internet. Może oglądać seriale, ma dostęp do wiadomości, słucha muzyki i audycji radiowych. Ale w tym miasteczku zamknięto lokalne kino i dom kultury. Nie ma też biblioteki. Co to oznacza w praktyce? Zofia, jeżeli nie chce nielegalnie ściągać filmów (a nie chce), nowości filmowe obejrzy, jak dojedzie do najbliższego kina w innym mieście (50 minut w jedną stronę). Książki nie wypożyczy, czego wyjątkowo żałuje, bo czyta nie jak statystyczny Polak, tylko w ilościach hurtowych. Gdyby chciała kupić te wszystkie książki, to by zbankrutowała, a i tak nie ma już miejsca na regały w domu. "M jak Miłość" nie lubi. A to pech.

Zostaje mi na przykład TVP Kultura. Tam usłyszałam Andę Rottenberg, jak mówiła coś, pod czym podpisuję się całkowicie: że sztuka, taka najciekawsza, wybiega przed potrzeby społeczne. Na nią nie ma potrzeb, bo ona je dopiero tworzy, kiedy się upowszechnia. A jakie potrzeby tworzy Coelho czy disco polo? Bo we mnie tylko potrzebę ewakuacji.

W miasteczku Zofii władze miejskie zdecydowały się zamknąć ośrodek kultury z powodu trudnej sytuacji finansowej. Zwolnieni pracownicy biblioteki złożyli pozew do sądu pracy, ten jednak oddalił ich powództwo, stwierdzając, że likwidacja ich etatów była uzasadniona przyczynami leżącymi po stronie pracodawcy (brak środków). Czy pracownicy ośrodka oraz mieszkańcy miasteczka mają jakiekolwiek możliwości, aby domagać się uczestnictwa w kulturze?
Teoretycznie gmina w budżecie ma mieć zagwarantowane wydatki na kulturę, praktycznie może to być kultura fizyczna i pieniądze pójdą na utrzymanie miejskiego basenu. Albo na imprezę "raz na ludowo". Burmistrz nie będzie miał już takich wyrzutów sumienia, ale czy Zofia ma teraz zapewnione prawo dostępu do kultury? Może jednak warto zapewnić część środków na kulturę wyższą (jak biblioteka, kino) a nie tylko kulturę masową? I może decyzja ta powinna w większym stopniu należeć do mieszkańców?
Lepiej niż pracownicy biblioteki poradzili sobie strażnicy miejscy, których też chcieli zlikwidować. Pożyczyli radar od sąsiedniej gminy i "suszą" zza krzaków, zapewniając sobie finansowy byt.
Prawo do kultury, a nie konsumpcji, wydaje się być w obecnych czasach potrzebne, być może jak nigdy. Pomysł, by wpisać je do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności to wspólna inicjatywa Narodowego Centrum Kultury i miasta Wrocławia - Europejskiej Stolicy Kultury 2016.
Kiedyś walczyliśmy o prawo do wolności i równości. Teraz chyba przyszedł czas, żeby zawalczyć, o to, żeby nas nie ogłupiano.