
"Kiedyś nie było w Europie różnego typu praw, np. praw wyborczych lub prawa wolności słowa. Ktoś musiał zacząć myśleć o zmianach w ustawodawstwie. Dziś nie ma w Europie prawa do kultury zapisanego w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Może czas na zmiany? Ktoś musi być pierwszy."
Michał jest poetą. Tak, wie, że to trochę niemodne, powinien być startapowcem z lumberseksualną brodą i pisać responsywne templatki. No ale nie potrafi. Potrafi za to odnajdywać nowy kształt rzeczy, nazywać i wywoływać emocje. Wiele go dziwi, w końcu poeta to też trochę filozof, ale na jedno zwraca uwagę:
Zabrałem na "Apolonię" Warlikowskiego kolegę bankowca, który z kulturą, ma tyle wspólnego, co ja z mercedesami. Był zachwycony, choć przecież spektakl jest długi i do łatwych nie należy. Na ostatnich Targach Książki w Krakowie nie mogłem znaleźć miejsca parkingowego, a przy wjeździe i wyjeździe tworzyły się korki. I akurat tym razem nie była to wina idiotycznej infrastruktury drogowej miasta, tylko niesamowitej ilości odwiedzających.
- Popatrz realnie: która gazeta ma największa sprzedaż? Kiepski brukowiec, jak książka jest hitem w księgarniach? 50 twarzy Greya, czy jakiś Coelho, najpopularniejsza muzyka? Disco polo itd. Naprawdę chcemy zostawić decyzję o kulturze w rękach gospodarki? - pyta się (ewidentnie retorycznie) Zofia.
Zostaje mi na przykład TVP Kultura. Tam usłyszałam Andę Rottenberg, jak mówiła coś, pod czym podpisuję się całkowicie: że sztuka, taka najciekawsza, wybiega przed potrzeby społeczne. Na nią nie ma potrzeb, bo ona je dopiero tworzy, kiedy się upowszechnia. A jakie potrzeby tworzy Coelho czy disco polo? Bo we mnie tylko potrzebę ewakuacji.
