Wacław Krzeptowski składa hołd Hansowi Frankowi. Goralenvolk to wstydliwa karta dziejów Podhala.
Wacław Krzeptowski składa hołd Hansowi Frankowi. Goralenvolk to wstydliwa karta dziejów Podhala. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Reklama.
Norwegowie już dawno wyklęli swojego rodaka. Vidkun Quisling, bo o nim mowa, na trwałe zapisał się w historii jako polityk, który z otwartymi rękoma przyjmował w 1940 roku hitlerowców. Ale doczekał się osądu historii - jego nazwisko po dziś dzień jest synonimem zdrady.
A czy pamiętamy o polskim „Quislingu”? Góralu z Kościeliska, który 76 lat temu z honorami witał okupantów w Krakowie. Stał na czele delegacji, która z własnej woli uniżyła się przed Niemcami. Nazywał się Wacław Krzeptowski.
Zapomniany hołd krakowski
Był 7 listopada 1939 roku, ponad dwa miesiące po zajęciu Podhala przez Wehrmacht. Krzeptowski w towarzystwie współpracowników przybył na Wawel, aby złożyć hołd obejmującemu urząd generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich – Hansowi Frankowi.
Nazista nie pozostał dłużny i pięć dni później przyjechał do Zakopanego. Tam Krzeptowski podziękował mu za wyzwolenie z polskiego ucisku. – Mój drogi przyjacielu, dwadzieścia lat jęczeliśmy pod polskim panowaniem, a teraz wracamy pod skrzydła wielkiego narodu niemieckiego – mówił do Franka.
logo
Wacław Krzeptowski - kolaborant, który okrył hańbą całe Podhale. Domena Publiczna
Krzeptowski, przed wojną działacz Stronnictwa Ludowego, widział we współpracy z Niemcami szansę na stanie się szanowanym góralskim przywódcą. Bo chciał stać na czele nowego narodu, który w jego przekonaniu wiele więcej łączyło z Niemcami niż z Polakami. Dlatego wspierał ideę goralenvolku – rzekomego narodu góralskiego. Na jej urzeczywistnieniu w nie mniejszym stopniu zależało okupantom, którzy chcieli podzielić polskie społeczeństwo. Goralenvolk miał być w przyszłości podwaliną do stworzenia kraju góralskiego – Goralenland.
Narodziny nowego "narodu"
29 listopada 1939 roku odbyło się posiedzenie przedwojennego Związku Góralskiego. Nastąpił w nim rozłam, a ci, którzy głęboko wierzyli w swe niemieckie korzenie założyli tzw. Goralenverein. Oczywiście z Krzeptowskim na czele.
W połowie 1940 roku na terenie powiatu nowotarskiego przeprowadzono spis ludności. „Narodowość góralską” zadeklarowało od kilkunastu do około 30 proc. podhalańczyków. Najwięcej w większych miejscowościach – Szczawnicy, Nowym Targi i Zakopanem. Łącznie wydano 27 tys. kennkart góralskich oznaczonych literą „G”, choć nie wszyscy ich posiadacze aktywnie współpracowali z nazistami. Wielu z nich kierowało się nadzieją na lepsze życie; chodziło głównie o większe przydziały żywności. Ale ci, którzy deklarowali się Polakami, nie poszli na łatwiznę. I żyło im się gorzej.
logo
Wizyta gubernatora Hansa Franka w Zakopanem (listopad 1939). Domena Publiczna

Kariera i upadek kolaboranta
Współpraca z Niemcami otworzyła Krzeptowskiemu drzwi do kariery urzędniczej. W lutym 1942 roku mianowano go przewodniczącym Komitetu Góralskiego, który, obok Zakopanego i Nowego Targu, miał swoje przedstawicielstwa m.in. w Poroninie, Szczawnicy i Chochołowie. Zastępcą Krzeptowskiego był inny znany kolaborant – Józef Cukier. Obaj zostaną w przyszłości wyklęci z lokalnej społeczności.
O tym, że przynależność do „narodu górali” to jedynie wytłumaczenie kolaboracji z nazistami od początku przekonane było polskie podziemie niepodległościowe. I właśnie dlatego ścigało ono Krzeptowskiego. Polska Podziemna wydała na zdrajcę wyrok śmierci. Od 1944 roku chcieli go aresztować także Niemcy.
logo
Hans Frank i Wacław Krzeptowski. Dobrzy znajomi z czasów wojny. Domena Publiczna
Skruszony zdrajca
Ukrywał się w górach, ale długo nie przetrwał; w końcu i do niego dotarła świadomość, że przegrał życie. Chciał nawet wstąpić do słowackiej partyzantki, jednak bezskutecznie. W końcu wpadł w ręce żołnierzy z oddziału AK „Kurniawa”. 20 stycznia 1945 roku zawisł na jednym ze świerków w Zakopanem.
Część pozostałych kolaborantów osądzono w zakopiańskim procesie przeprowadzonym w listopadzie 1946 roku. Najwyższy wyrok usłyszał dobry znajomy Krzeptowskiego - Cukier. Po wojnie zmienił nazwisko, ale do końca żył z piętnem zdrajcy. Inny góralski czarny charakter – Witalis Wieder, agent Abwehry, uciekł do Niemiec. Wyrok śmierci wydano na niego zaocznie.
– Przekazuję cały swój majątek... na rzecz oddziału partyzanckiego „Kurniawa” z własnej nieprzymuszonej woli, jako jedyne zadośćuczynienie dla Narodu Polskiego – zapisał w testamencie Krzeptowski.
Skończył tragicznie, ale świadomie wybrał życiową drogę. I podobnie jak jego współpracownicy okrył góralską społeczność hańbą. Bo goralenvolk był największą zinstytucjonalizowaną formą kolaboracji na okupowanych przez Niemców ziemiach Polski.