Papież Franciszek modli się w Błękitnym Meczecie razem z wielkim muftim Stambułu Rahmim Yaranem.
Papież Franciszek modli się w Błękitnym Meczecie razem z wielkim muftim Stambułu Rahmim Yaranem. youtube.com

Watykan wraca do geopolitycznych rozgrywek. Pokazuje to wizyta Franciszka w Turcji – zarówno nawiązanie dialogu z islamem, jak i potępienie działalności terrorystów spod znaku ISIS. Pokazała to wizyta w Ziemi Świętej, podczas której okazał się wytrawnym politykiem. Wielu porównuje Franciszka do Jana Pawła II – dla Wojtyły wyzwaniem w dwubiegunowym świecie zimnej wojny był komunizm, dla Bergoglio – rosnące napięcia między Zachodem a światem muzułmańskim. – Jan Paweł II był mistrzem Franciszka. Obu cechuje pragmatyzm – przekonuje w rozmowie z naTemat włoski watykanista Giacomo Galleazzi z dziennika "La Stampa".

REKLAMA
– Islamscy terroryści popełniają ciężki grzech wobec Boga – mówił papież Franciszek ostatniego dnia swojej trzydniowej wizyty w Turcji, kraju, w których przebywają dwa miliony uchodźców z ogarniętej wojną sąsiedniej Syrii. Papież wezwał politycznych i religijnych przywódców Turcji do potępienia działań ISIS.
Papież mówi "nie" wykorzystywaniu religii jako narzędzia wojny
Podczas mszy, którą biskup Rzymu odprawił razem z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I, Franciszek mówił o tym, że ludzie wszystkich religii i wyznań nie mogą pozostawać obojętni na los ofiar "nieludzkiej i brutalnej" wojny, która toczy się tuż za drzwiami. W wydanym wspólnie oświadczeniu Franciszek i Bartłomiej napisali: – Wzywamy muzułmanów i chrześcijan, by pracowali wspólnie na rzecz sprawiedliwości, pokoju i szacunku dla godności i praw każdej osoby, zwłaszcza w regionach, gdzie od wieków żyli razem w pokojowej koegzystencji, a teraz wspólnie cierpią horrory wojny.
W trakcie wizyty w Turcji papież trzykrotnie odniósł się do barbarzyńskiej aktywności ISIS. Na terenie utworzonego w częściach Syrii i Iraku samozwańczego kalifatu kontrolowanego przez Państwo Islamskie dochodzi do prześladowań szyitów, chrześcijan i innych mniejszości religijnych. Za niezgodę na przejście na islam iraccy jazydzi zapłacili najwyższą cenę – kobiety i dzieci zostały zakopane żywcem.
Wybór miejsca kolejnej wizyty głowy Kościoła katolickiego to oczywiście nie przypadek – pod rządami Recepa Tayyipa Erdogana, najpierw premiera, a teraz prezydenta kraju, Turcja pod względem obyczajowym staje się coraz bardziej islamska. To dlatego właśnie tam Franciszek apelował do muzułmańskich liderów o zajęcie mocnego stanowiska wobec ekstremistów, którzy z religii uczynili narzędzie politycznych rozgrywek i usprawiedliwienie dla terroryzmu.
"Fanatyzm i fundamentalizm muszą być zwalczane"
To druga w ciągu zaledwie kilku miesięcy wizyta papieża na Bliskim Wschodzie i druga, która wysyła dobrze słyszalną wiadomość: w czasach świata być może bardziej spolaryzowanego niż podczas zimnej wojny Franciszek ponownie umieszcza Watykan na politycznej szachownicy. Najpierw energicznie zabrał się za porządki w mającej złą prasę rzymskiej kurii, stosuje politykę zero taryfy ulgowej dla duchownych łamiących prawo, a teraz pokazuje, że angażuje się – i będzie angażował – w świat wielkiej polityki światowej. Zdecydowanie potępił terroryzm, wezwał do dialogu dwóch wielkich religii i położenia kresu fundamentalizmowi oraz powtórzył, że dozwolone jest użycie siły, by powstrzymać ekstremistów.
– Fanatyzm i fundamentalizm, a także irracjonalny strach na gruncie którego wyrasta niezrozumienie i dyskryminacja, muszą być zwalczane poprzez solidarność wszystkich wiernych – powiedział papież.
Prezydent Turcji w swojej narracji skupił się na rosnącej na Zachodzie islamofobii, mówiąc między innymi, że uprzedzenia wobec muzułmanów są paliwem dla radykalnych grup działających na Bliskim Wschodzie i w Afryce. – Ci, którzy czują się pokonani, porzuceni, uciśnieni czy skrzywdzeni... mogą stać się podatni na indoktrynację organizacji terrorystycznych – powiedział Erdogan dodając, iż ma nadzieję, że wizyta Franciszka zacieśni więzy między chrześcijanami i muzułmanami.
Podczas swojej krótkiej wizyty Franciszek odwiedził kościół – a następnie meczet zamieniony w muzeum – Haghia Sophia oraz Błękitny Meczet, gdzie, zwrócony w stronę Mekki, pomodlił się razem z wielkim muftim Stambułu Rahmim Yaranem, który powiedział, iż ma nadzieję, że "wizyta Franciszka przyczyni się do lepszego dogadywania się świata i życia w pokoju".
Zrobił to, czego nie umiała zrobić amerykańska dyplomacja
Jeszcze większe emocje wywołała majowa wizyta Franciszka w Ziemi Świętej, podczas której niespodziewanie, podczas mszy w Betlejem, zaprosił prezydenta Izraela Szymona Peresa i prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa do Watykanu na rozmowy i wspólne modlitwy w czerwcu. Po zaledwie godzinie obydwie strony przyjęły zaproszenie. Po tej politycznej niespodziance wielu publicystów pisało, że "trudno dyskutować z faktem, że Franciszek jest najlepszym politykiem świata". Było również wielu, którzy uznali to wydarzenie za nieznaczący, zaledwie symboliczny gest, który nic nie zmieni – warto jednak zauważyć, że Franciszek odniósł sukces tam, gdzie zawiodła amerykańska dyplomacja, która od miesięcy starała się doprowadzić do rozmów pokojowych między Izraelem a Palestyną.
– Minimalizowanie wspólnego papieskiego spotkania z liderami Palestyny i Izraela i sprowadzanie go do roli aktu zaledwie symbolicznego oznacza brak zrozumienia, jaką rolę może grać religia w rozwiązywaniu politycznych problemów – napisał wówczas Christopher J. Hale z tygodnika "Time". Przykładów jest wiele, jak pisze Hale – wystarczy przypomnieć działalność Gandhiego, Martina Luthera Kinga czy Jana Pawła II.
"Nowa era politycznej śmiałości"
Właśnie między tym ostatnim a Franciszkiem można, jeśli chodzi zaangażowanie w politykę, dopatrzyć się wielu analogii. Liczne pielgrzymki Jana Pawła II były często starannie zaplanowanymi wizytami politycznymi – zwłaszcza te w latach 80. – kiedy papież odwiedzał te kraje, które geopolitycznie dzieliła Żelazna Kurtyna. Watykanista Giacomo Galleazzi z włoskiego dziennika "La Stampa" i komentator serwisu Vatican Insider w swojej książce "Wojtyla Segreto", po przeanalizowaniu tysięcy dokumentów i przeprowadzeniu setek rozmów, stawia tezę, że Karol Wojtyła został już w latach 50. namaszczony na papieża – jako ten, który miał wygrać walkę z komunizmem.
Galleazzi pisze między innymi o tym, że dużą rolę w sukcesie "papieża, który obalił komunizm", odegrało finansowanie przez Watykan Solidarności. Dziś Franciszek w podobnie aktywny sposób angażuje się w światową politykę. – Franciszek nie będzie bierny w swojej wizji spraw międzynarodowych – mówił w ubiegłym roku Marco Impagliazzo z rzymskiego think tanku Sant'Egidio. – Musimy przygotować się na nową erę politycznej śmiałości w Stolicy Apostolskiej – dodał.
Od marca 2013 roku Franciszek regularnie w swoim wystąpieniach wzywa do pojednania w tak zapalnych punktach świata, jak Południowy Sudan, Republika Środkowej Afryki, Bliski Wschód czy Ukraina. Za jego słowami idą czyny, czego dowodem jest stała obecność jego wysłanników w tych miejscach. Do Iraku wysłany został kardynał Fernando Filoni, jeden z najbardziej doświadczonych watykańskich dyplomatów. W wywiadzie udzielonym "Avvenire" Filoni powiedział, że dużą rolę w pogorszeniu sytuacji w Iraku – kraju, gdzie dziś działa ISIS – odegrała amerykańska interwencja 11 lat temu. Filoni odniósł się też, nieprzypadkowo, do słów Jana Pawła II. – Wierzę, że Jan Paweł II miał rację, kiedy ostrzegał ówczesnych politycznych liderów, by ponownie odkryli drogi pokojowe, z powodu braku których ponosimy dziś konsekwencje – powiedział.
Ratyzbona była błędem. Bergoglio takich błędów nie robi
Konfliktem, w którym Watykan angażuje się najbardziej, jest ten w Syrii – Franciszek nalegał, by przedstawiciele Watykanu byli obecni podczas rozmów pokojowych w Szwajcarii. Wizyta w Turcji i słowa, które tam padły, potwierdzają to – dla Franciszka islam jest takim samym wyzwaniem, jak komunizm dla Jana Pawła II. Z jednej strony chodzi o dialog z islamem, z drugiej – o właściwe rozpoznanie rosnącego zagrożenia, które stwarzają organizacje spod znaku światowego dżihadu.
Giacomo Galleazzi, "La Stampa", watykanista

Polityka Watykanu wczoraj była nastawiona na dialog z komunistycznym Wschodem, dziś jest nastawiona na dialog z islamem. Franciszek chce, by kanał tego dialogu pozostał otwarty. Obserwujemy nowy podział świata na bieguny między Zachodem i islamem; Franciszek nie chce charakteryzować Kościoła na sposób zachodni. Z drugiej strony, jako pierwszy papież z Ameryki Południowej, patrzy na peryferie geograficzne i te egzystencjalne. Uznanie chrześcijan w strefach muzułmańskich za obywateli Zachodu byłoby dla nich pocałunkiem śmierci ze strony rzymskiego Kościoła. Papież wie, że im bardziej mówimy o nich, jakby byli zachodni, tym bardziej im szkodzimy. Franciszek doskonale zdaje sobie sprawę z tego, z jak wielką ostrożnością i delikatnością musi wypowiadać każde słowo.

Przypomnijmy Ratyzbonę. Benedykt XVI zacytował wówczas słowa: "Pokaż mi, co przyniósł Mahomet, co byłoby nowe, a odkryjesz tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz zaprowadzania mieczem wiary, którą głosił". Ten fragment, podchwycony przez media, wzburzył świat muzułmański. Papież tłumaczył później, że nie zdawał sobie sprawy, iż "przemówienia papieża są traktowane jako polityczne, nie akademickie". To pokazuje różnicę między nim a Bergoglio.
Giacomo Galleazzi, "La Stampa", watykanista

Wychowałem się na książkach Ratzingera i pozostaje on najwybitniejszym teologiem XX wieku, ale ten cytat był błędem, w dodatku popełnionym w bardzo kluczowym, delikatnym momencie, kiedy trwała wojna między muzułmanami umiarkowanymi a radykalnymi, między szyitami a sunnitami. W protestach, które wybuchły po tych słowach, ginęli ludzie. Bergoglio wie, że każde jego słowo może przysporzyć cierpień chrześcijanom i narazić ich w ten sposób na niebezpieczeństwo.

Franciszek między Zachodem a islamem
Zdaniem wielu zajmujących się tą tematyką publicystów dzisiejszy świat, z tak wieloma punktami zapalnymi, jest geopolitycznie trudniejszy niż ten dwubiegunowy z czasów zimnej wojny. – W globalizacji chodzi o coraz większą integrację – uważa cytowany przez "Huffington Post" Bryan Hehir, profesów studiów religijnych na Harvardzie. – W Somalii, Bośni, Rwandzie i Syrii chodzi zaś o postępujący podział – dodał.
Z tą dychotomią Franciszek musi sobie poradzić. Oczekiwania są tym większe, że wydarzenia polityczne zapoczątkowane rewolucją Solidarności w Polsce i upadkiem Muru Berlińskiego podczas pontyfikatu Wojtyły pozostawiły jednoznaczne wrażenie – silny, charyzmatyczny i politycznie utalentowany papież-strateg może mieć ogromny wpływ na światową scenę polityczną.
– Jan Paweł II był mistrzem Franciszka. Tak jak Wojtyła, Bergoglio nie jest teologiem, ale pasterzem z ogromnym doświadczeniem. W Krakowie Wojtyła był pierwszym biskupem katolickim, który wszedł do siedziby partii komunistycznej, by negocjować sytuację seminariów katolickich. Był bardzo pragmatycznym człowiekiem. W taki sam sposób Bergoglio działał w Argentynie w czasach dyktatury. Był generałem jezuitów i musiał działać tak, by ratować swoich współbraci, których uznawano za bliskich teologii wyzwolenia. W ciągu roku pontyfikatu Bergoglio potroił liczbę swoich wystąpień na Placu Św. Piotra – i audiencje generalne, i modlitwy Anioł Pański. Franciszek postrzega Kościół jako taki, w którym świadectwo daje się przykładem – mówi watykanista.
O ile Jan Paweł II robił to na ogromną skalę, sposób Franciszka wydaje się inny – bardziej rzemieślniczy, czemu daje wyraz zarówno swoim rozmaitymi gestami – także tymi odczytywanymi według klucza politycznego – jak i słowami. Jak wtedy, kiedy zdecydował, że w pierwszą podróż uda się na wyspę Lampedusa, wybrzeża której stały się cmentarzem dla tysięcy imigrantów z Afryki, którzy płynęli do Włoch z nadzieją na lepsze życie.