Tysiące Amerykanów protestowało wczoraj na ulicach Nowego Jorku i kilku innych miast przeciwko decyzji, która ich zdaniem podyktowana była względami rasowymi. 13 grudnia chcą zorganizować wielki marsz protestacyjny.
– Walka dopiero się zaczyna – skandowała Esaw Garner, żona zmarłego. – Zrobię wszystko, by zabójcom mojego męża została wymierzona sprawiedliwość – mówiła. Do marszu protestacyjnego na Waszyngton wezwał z kolei pastor Al Sharpton, jeden z przywódców ruchu praw obywatelskich w USA. – Nie ufamy lokalnym prokuratorom, bo oni od zawsze zamiast na sprawiedliwość stawiają na lokalną policję – agitował Sharpton na konferencji prasowej zorganizowanej w nowojorskiej dzielnicy Harlem.
43-letni Eric Garner zginął 17 lipca 2014 r. Policja zatrzymała go w okolicy Staten Island. Mundurowi chcieli aresztować go za nielegalną sprzedaż papierosów na ulicy. Garner stawiał opór, więc policjanci użyli siły. Jeden z nich tak silnie uciskał jego klatkę piersiową i szyję, że Garner zmarł wskutek uduszenia. Zajście sfilmował i umieścił w internecie jeden ze świadków.
Zdaniem lekarza sądowego uczestniczącego w śledztwie, czyn policjanta – Daniela Pantaleo – można było określić tylko jako zabójstwo. Jednak 23-osobowa ława przysięgłych rozpatrująca tę sprawę od końca września stwierdziła, że nie ma podstaw do oskarżenia Pantaleo.
Głos w sprawie zabrał już też Eric Holder, prokurator generalny USA, zapewniając, że w sprawie śmierci Garnera zostanie wkrótce wszczęte śledztwo federalne. – Ufam w kompetencje naszych prokuratorów, ale niezależnie od ich pracy rewizji całego materiału zebranego podczas śledztwa dokona też Departament Sprawiedliwości – poinformował Holder na konferencji prasowej.
To nie pierwszy raz, gdy sąd oddala zarzuty od mundurowego podejrzanego o zabójstwo. Kilka dni temu ława przysięgłych w stanie Missouri również zdecydowała się nie wysuwać zarzutów wobec białego policjanta oskarżanego o zastrzelenie w mieście Ferguson czarnoskórego nastolatka. Ta decyzja także wywołała gwałtowne protesty.