Pod względem zarobków polscy pracownicy zatrudnieni w fabrykach zagranicznych koncernów na terenie naszego kraju - w porównaniu z mieszkańcami innych państw Unii Europejskiej - wypadają blado. Czy jesteśmy na tym tle dyskryminowani?
Według Stanisława Chmielewskiego, szefa „Solidarności” w krakowskim oddziale Electricite de France Polska (EdF) - tak. W związku z tym - dodaje Chmielewski - brana jest możliwość ubiegania się o prawa polskich pracowników w sądzie.
Bo różnica w zarobkach między Polakami zatrudnionymi w EdF, a obywatelami państw zachodnich, takich jak m.in. Wielka Brytania, Francja czy Belgia, pracującymi dla tego samego koncernu jest kolosalna.
– U nas próbuje się zlikwidować nawet to, co zdołaliśmy wywalczyć w latach 90., przy prywatyzacji. Próbuje się z nas zrobić XIX-wiecznych niewolników ery kolonialnej – mówi działacz "S".
Sprawę wyzyskiwania polskich pracowników zagranicznych koncernów opisuje piątkowy "Dziennik Polski". – Większość działających nad Wisłą fabryk – np. producentów aut i części samochodowych, sprzętu AGD i RTV, chemii gospodarczej – plasuje się w swych koncernach w ścisłej czołówce pod względem jakości i wydajności. W rankingu zarobków polscy pracownicy są za to przeważnie na szarym końcu” – pisze gazeta.
I podaje przykład: podczas gdy Polak zatrudniony w fabryce koncernu motoryzacyjnego zarabia średnio 6 euro za godzinę, jego niemiecki sąsiad - aż 35 euro. To prawie sześciokrotnie więcej.