Większość polityków SLD spodziewała się, że Wojciech Olejniczak będzie kandydatem lewicy na prezydenta w przyszłorocznych wyborach. Leszek Miller zaproponował jednak kandydaturę Ryszarda Kalisza podczas sobotniej Rady Krajowej partii.
– Nie mówię "nie", nie mówię "tak", tylko po prostu uważam, że dla równowagi politycznej w Polsce potrzebna jest silna lewica – odpowiadał Ryszard Kalisz pytany o swój udział w wyborach. Jednocześnie podkreśla, że był już szefem Kancelarii Prezydenta, więc na pełnieniu funkcji głowy państwa już trochę się zna. Informację o jego kandydaturze jako pierwsza podała tvn24.pl.
Takiego wyboru nie popiera była europosłanka SLD Joanny Senyszyn. Przed Radą Krajową powiedziała dziennikarzom, że uważa, że Kalisz tylko "przebiera nogami, by wystartować i marzy, by wziąć udział w wyborach prezydenckich", a jego kandydatura nie jest żadnym nowym otwarciem na prolewicowych wyborców.
Z Senyszyn zgadza się w tej kwestii Sławomir Sierakowski. Twórca "Krytyki Politycznej" proponuje kandydaturę symboliczną, która zjednoczy lewicę.
– Te wybory to najlepsza okazja dla nowego projektu politycznego, bo potrzebny jest jeden kandydat lewicy, a nie setki czy tysiące, jak w innych wyborach. Kluczem do sukcesu jest kandydat symboliczny, tylko taki zmobilizuje wyborców i przyciągnie uwagę mediów. Widzę dwie takie osoby: Roberta Biedronia i Barbarę Nowacką – mówi Sławomir Sierakowski w "Gazecie Wyborczej".