
– Dla ciebie jestem ateistą, dla Boga – konstruktywną opozycją – powiedział niegdyś Woody Allen. Dziś wybitny artysta jakby stracił na pewności siebie, przynajmniej jeśli chodzi o ocenę wagi swojego istnienia. W najnowszym wywiadzie stwierdził, że wiedzie smutne życie, bez nadziei, przerażające i ponure, bez celu i żadnego znaczenia. Katolickie media ogłosiły triumf, a słowa Allena potraktowały jako dowód na to, że wiara w Boga to jedyna słuszna droga naszego istnienia.
Wszystko, co robimy za naszego życia, jest w ostateczności iluzją. Nie będzie już nic z istnienia. Zupełnie nic. Chciałbym się mylić, ale zdrowy rozsądek się temu sprzeciwia. Słońce zgaśnie. Czy nam się to podoba, czy nie. Czytaj więcej
Filozof i teolog Jarosław Makowski uważa słowa Allena za niezwykle intrygujące. – Człowiek, podający się za ateistę mówi nam o swoim poszukiwaniu sensu życia. To pokazuje, jak bogate jest jego życie wewnętrzne – stwierdza mój rozmówca. Zauważa on, że wyznanie Allena pojawia się pod koniec życia, kiedy nieuchronnie przychodzi do nas to, co wymierza sprawiedliwość niezależnie od tego kim jesteśmy, czyli śmierć. – To znamienne, że pojawia się w tym momencie i to u Woody'ego Allena. Człowieka sukcesu, który w zasadzie zawsze był na piedestale i osiągał to, czego chciał. Nagle się okazuje, że to wszystko mało. Nie dało mu to poczucia sensu, szczęścia ani nie sprawiło, że żył w nadziei – mówi teolog.
Kiedyś kardynał Ratzinger pytany o to, ile jest dróg do Boga, powiedział że tyle, ilu jest ludzi. Znam osoby głęboko wierzące, które jednocześnie twierdzą, że ich życie jest pozbawione sensu. Można więc to dokładnie odwrócić: Mimo, że wierzę w Boga, i tak nie wiedzę sensu swojego życia.
Czy życie ateisty rzeczywiście jest pozbawione sensu? Czy może go nadać jedynie wiara w Boga, która doprowadzi nas do życia wiecznego? Zdaniem ateisty i blogera naTemat Janusza Omylińskiego, ludzkie życie może być nawet pełniejsze bez bogów. Jak mówi, dostrzega świat takim jaki jest, w jego pięknie i brzydocie. Sens życia natomiast odnajduje w miłości do swojej żony i córki. – Moim głównym celem życiowym jest zapewnienie im względnego szczęścia – wyjaśnia.
Nie wiem w czym miałoby mi pomóc przeświadczenie o istnieniu nadnaturalnego, świadomego bytu, który kieruje losami ludzi. Pomagam często staruszkom przenieść wózek z zakupami po schodach, regularnie się wypróżniam, zachwycam się możliwościami ludzkiej cywilizacji, fantazmatami pisarzy, chcę poznawać inne kultury i wszystko co jest, było i będzie na świecie. W weekend zrobiłem karmnik dla ptaków.
Filozof Kamil Sipowicz podkreśla, że Allen niemal zawsze cierpiał na depresję i leczył się u psychoanalityków. Brał środki antydepresyjne, które my podobno bardzo pomogły. – Allen jest typowym egzemplarzem człowieka, który jest świadomym ateistą i który nie widzi głębszego, metafizycznego sensu w życiu. Powoduje to u niego depresję – mówi Sipowicz.

