Secret Service czyli hajs się zgadza.
Secret Service czyli hajs się zgadza. Fot. koszulkowo.com

Crowdfunding, czyli finansowanie projektów przez minidatki od społeczności opiera się na zaufaniu. Co zrobić, kiedy największa tego typu zbiórka w Polsce to zaufanie znacząco nadwątliła? Za granicą taka forma zbierania pieniędzy święci sukcesy. Niestety, może się okazać, że w Polsce już niewielu będzie chciało kupować kota w worku przez internet.

REKLAMA
Słowo "kultowe" pachnie pieniędzmi. Produkt, który karmi się sentymentem lat 90., najlepszego okresu dla dzisiejszych trzydziestolatków, powinien odnieść sukces. Magazyn "Secret Service" w latach 90. był jednym z najważniejszych pism dla polskich graczy. Najlepsze lata periodyku to 1994-1995, potem podobno "zaczęło się psuć".
Współwłaściciele i zmieniający się redaktorzy naczelni wylewali brudy na stronach pisma, a pozytywnego nastroju nie wspierała ogólnie pogarszająca się sytuacja prasy drukowanej. Internet stawał się coraz bardziej dostępny, a gracze woleli przeczytać recenzję gry w sieci niż w piśmie, gdzie zaczęły dominować przepychanki personalne. W 2001 roku magazyn dokonał żywota. Jak się jednak okazało - nieostatecznie.
Siła fanów
W czerwcu 2014 roku twórcy "Secret Service" oznajmili swoim fanom, że wracają z czasopismem, bo wiedzą, iż wielu na nie czeka. Oświadczenie wywołano falę nostalgii, dobrych wspomnień, czyli uczuć, które odpowiednio wykorzystane pozwalają nieźle zarobić.
Miało być dokładnie jak w latach 90. Stara redakcja, panowie, którzy poza nazwiskami posługują się także pseudonimami, zatarte wszystkie spory i przede wszystkim wyjaśnione wątpliwości co do własności nazwy i logo "Secret Service" powstałe, gdy panowie Waldemar Nowak i Marcin Przasnyski, poprzedni wydawcy, pokłócili się, o to, kto ma do czego prawa. Wszystko miało być pięknie.
Wydawnictwo Idea Ahead wstrzeliło się idealnie, czytelnicy rzeczywiście musieli zatęsknić, być może za samym pismem, być może za czasami, które im ten periodyk przypominał. Na platformie crowdfundingowej Polakpotrafi.pl zaczęła się zbiórka pieniędzy. Na filmiku, w którym nowy wydawca IdeaAhead Robert Łapiński zachęca do finansowania inicjatywy słowami: Waldemar Nowak i Piotr Mańkowski są gwarancją tego, że wraca coś wielkiego.
Zbiórka pieniędzy okazała się wielkim sukcesem i równocześnie największą do tej pory akcją crowdfundingową w Polsce. Fani chcieli "Secreta" i tłumnie słali pieniądze. Idea Ahead mogła wystartować z kwotą 284 110 zł. I rzeczywiście stało się coś wielkiego. Wybuchł wielki skandal.
Na sentymencie nie da się długo pociągnąć
Na pierwszy numer czekano jak na Gwiazdkę. Kiedy w dzień premiery reaktywowanego pisma wyszłam z redakcji po bułki, miałam zalecenie od kolegi, żeby zapytać w każdym napotkanym kiosku, czy nie mają przypadkiem "Secret Service'u".
Pierwszy numer, który ukazał się we wrześniu, nie zaspokoił oczekiwań fanów, wytykano błędy merytoryczne i kiepską makietę. Ale największym problemem było to, że najważniejsi udziałowcy pisma, czyli czytelnicy, nie dostali swojego egzemplarza. Do tej pory nie wszyscy mogą się cieszyć z reaktywowanego magazynu, bo do nich nie dotarł.
maeday na forum polakpotrafi.pl

Ja również do dziś nie otrzymałem ani egzemplarza czasopisma, ani koszulki, ani kufla itd... nic poza kodem do Muve i przygodówki na Steam :[ Nie wiem nawet do kogo się o to upomnieć?

Ponadto, zaledwie miesiąc od reaktywacji z redakcji odszedł Waldemar "Pegaz" Nowak, który jako jedyny miał prawa do nazwy "Secret Service". Już to wzbudziło u fanów podejrzenia, które zostały ostatecznie potwierdzone w środę oświadczeniem byłego wydawcy "Secret Service" Roberta Łapińskiego.
Robert Łapiński

Idea Ahead nie dysponuje już prawami do marki "Secret Service". Wróciły one do właściciela, czyli spółki Bronwald. Prawa do tytułu były licencjonowane na podstawie umowy, która wygasła. Oznacza to, że nie będziemy już wydawać czasopisma pod tytułem "Secret Service".

Równocześnie wydawca oznajmił, że zamierza wydawać inne pismo o tytule "Pixel" i wszyscy, którzy złożyli się na "SS", właśnie ten nowy magazyn będą dostawać. Fani nie klaszczą z tego powodu uszami.
Trzy możliwe scenariusze
Jacek Gadzinowski, były dziennikarz "Secret Service", na swoim blogu odniósł się do zaistniałej sytuacji.– Moim zdaniem zachowanie wydawców jest nieetyczne. To po prostu żerowanie na sentymencie. Nie może być tak, że ludzie składają się na na rzecz X, a ostatecznie dostają rzecz Y – tłumaczy bloger.
– Nie wiem czy sprawą zajmie się prokuratura, być może nie, ze względu na małą szkodliwość społeczną. Uważam, że jest kilka scenariuszy tego, co mogło się tam wydarzyć, ale wszystkie są tylko spekulacjami. Być może wydawcy rzeczywiście nie zdawali sobie sprawy z bałaganu prawnego, a odejście Nowaka rzeczywiście ich zaskoczyło – dodaje.
– Z drugiej strony, mogło być tak, że odtworzono pismo, by zrobić sprytny wehikuł inwestycyjny na wypromowanie "Pixela", który ma być wydawany zamiast "Secret Service". Albo po prostu panowie usiedli i uznali, że na nostalgii można wygrać sporo pieniędzy.
Pieniądze są często najprostszym wytłumaczeniem. W kilkanaście godzin po ogłoszeniu ponownego zgonu pisma, do naszej redakcji przyszedł mail z sugestią, że cała akcja zbierania funduszy na "Secret Service" miała jeden cel - spłacić długi dawnego wydawcy PROSCRIPT wobec drukarni.Jednak to też są wyłącznie spekulacje ponieważ Waldemar Nowak odszedł z PROSCRIPT w latach 90. i założył własną spółkę Bronwald.
Fani są wściekli. Nie składali się bowiem na pismo "Pixel", ale "Secret Service", które właśnie ponownie przestało istnieć. Sprawa jest jednak znacznie większa niż upadek kultowego magazynu o grach.
Sytuacja zaniepokoiła bowiem właścicieli innych polskich platform crowdfundingowych. Najbardziej zaniepokojeni są oczywiście założyciele Polakpotrafi.pl. Po ogłoszeniu złej wiadomości na swojej stronie zamieścili filmik, w którym tłumaczą, że dla nich cała sytuacja także jest wielkim zaskoczeniem.
Marcin Galicki pomysłodawca i założyciel Wspieram.to ma nadzieję, że afera z "Secret Service" nie odbije się to na sektorze crowdfundingowym. – Zaufanie jest bardzo ważnym elementem w finansowaniu społecznościowym. Cała idea crowdfundingu się na nim opiera. Na szczęście takie sytuacje, jak dzisiejsza, nie zdarzają się zbyt często. W przypadku naszej platformy osoby wspierające projektodawców mogą dochodzić swoich praw na podstawie polskiego prawa handlowego. Kładziemy również bardzo duży nacisk na dokładną - czasem nawet kilkutygodniową - weryfikację projektodawców i ich planów względem projektu - podkreśla.
Pytanie tylko, czy w ogóle będą chcieli. Składki nie opiewają bowiem na duże sumy, trudno podejrzewać, że ktoś, kto wpłacił 12 zł, będzie chciał się w to bawić. Inna sprawa, że tak samo mówiono, gdy startowała zbiórka na zmartwychwstanie pisma.