– Nie ma we mnie strachu przed śmiercią, bo ona nie jest końcem naszej egzystencji – mówi autor "Dowodu" i "Mapy Nieba" dr Eben Alexander.
– Nie ma we mnie strachu przed śmiercią, bo ona nie jest końcem naszej egzystencji – mówi autor "Dowodu" i "Mapy Nieba" dr Eben Alexander. Fot. Deborah Feingold

W 2008 roku nagle zachorował na bakteryjne zapalenie opon mózgowych. Przez kilka dni był w śpiączce. Kiedy się z niej obudził, zaczął opowiadać, że był w niebie i spotkał Boga. Po bestsellerowym "Dowodzie", w którym opisał swoje doświadczenia, wydał "Mapę nieba". W nowej książce pisze, że niebo jest miejscem tak realnym, jak plaża czy biblioteka. W dodatku każdy może do niego trafić. – Śmierć to przygoda, wspaniałe rozszerzenie naszej świadomości, a nie jej koniec – mówi amerykański kardiochirurg dr Eben Alexander w rozmowie z naTemat.

REKLAMA
Strach przed śmiercią i potrzeba pozostawienia po sobie czegoś trwałego to potężna siła napędowa, która sprawia, że ludzie tworzą – piszą, malują, wnoszą budynki... A Pan mówi: nie ma się czego bać, bo śmierć to tylko kolejny przystanek na naszej drodze. Pan się nie boi?

Nie, nie ma we mnie strachu. Śmierć to przygoda, wspaniałe rozszerzenie naszej świadomości, a nie jej koniec. I właściwie, jeśli jest jedna trwała rzecz, którą chciałbym po sobie zostawić, to właśnie ta wiadomość. Chcę przekazać ludziom tę prawdę – nie trzeba bać się śmierci, bo ona nie jest końcem. Nasza świadomość jest wieczna i nieśmiertelna.
Niebo nie jest abstrakcyjną ideą, jest miejscem tak realnym, jak pokój, samolot, plaża czy biblioteka – pisze Pan w swojej nowej książę „Mapa nieba”.

Niebo jest prawdziwe. Trudno nam sobie to wyobrazić czy opisać konkretnymi słowami, bo przeszkodą jest nasz ziemski język. Jeśli ktoś czytał „Flatland, czyli krainę płaszczaków” Edwina A. Abbotta to wie, że jest to historia o istocie dwuwymiarowej, która nie może pojąć koncepcji trójwymiarowego świata, dopóki go nie odwiedzi. A kiedy wraca do swojego świata złożonego z zaledwie dwóch wymiarów, ma trudności w opisaniu swojego doświadczenia. W pewnym sensie tak samo jest z próbami opisania relacji między naszym światem a niebem. Niebo nie jest abstrakcją, ale próba opowiedzenia, „gdzie” się ono znajduje jest trochę jak próba narysowania mapy na wykresie liniowym.
logo
Fot. Zrzut ekranu z YouTube
Pisze Pan w książce, że niebo jest dostępne dla wszystkich – nie tylko osób, które przeżyły śmierć kliniczną (NDE) czy miały doświadczenie przebywania poza ciałem (OBE) – a trafić tam można słuchają pewnych rodzajów muzyki oraz medytując.

Niebo jest prawdziwym domem naszych dusz i na jakimś głębokim poziomie wszyscy to wiemy. Nie należy do świata fizycznego, ale miliony ludzi są w stanie się z nim połączyć, dokładnie tak jak ja podczas mojego doświadczenia, które przeżyłem podczas śpiączki. „Mapa nieba”opowiada o sposobach, jakimi ludzie na przestrzeni wieków eksplorowali niebo – i o tym, co odkryli.
By trafić do nieba i zacząć je odkrywać, nie trzeba umierać czy doświadczyć śmierci podczas NDE. Nie trzeba być nawet wierzącym – wystarczy mieć otwarty umysł.
Medytuję każdego dnia, podczas tych medytacji bardzo wiele się uczę. To jeden ze sposobów poznawania sfer niefizycznych. Obecnie wraz z grupą Sacred Acoustics pracuję nad technikami słuchowymi, która pozwalają osiągnąć i zintensyfikować głębokie transcendentalne stany świadomości. Medytacja jest jednym ze sposobów by połączyć się z Bogiem oraz doświadczyć niezwykłego spokoju i bezwarunkowej miłości, choć oczywiście nie jedynym. Ludzie z różnych duchowych tradycji znaleźli sposoby, by kontaktować się z Bogiem i lepiej zrozumieć wieczność.
logo
Fot. Shutterstock
Przewiduje Pan, że w przyszłości zmniejszy się przepaść dzieląca dziś naukę i religię oraz że te dwie dziedziny będą wspólnie starały się wyjaśniać pewne fenomeny. Jednak reakcje środowiska medycznego na Pańskie doświadczenia pokazują, że musi minąć jeszcze dużo czasu, zanim to nastąpi. Sądzi Pan, że to nastawienie się zmieni?

Wielu sceptyków, także tych ze środowiska lekarskiego, przeczytało moją książkę albo słyszało, jak opowiadam o swoim doświadczeniu, i pozwoliło swojej wrodzonej ciekawości przeprowadzić autentyczne dochodzenie. Kiedy przyjrzeli się wynikom moich badań i zaczęli szukać głębiej zobaczyli, że to dobre źródło informacji. I wiele z tych osób było zaskoczonych, że już wcześniej kompleksowo badano tzw. świadomość nielokalną oraz NDE, a wyniki przeprowadzonych badań były zadziwiające. Stosowanie jednej miary do wszystkich przedstawicieli środowiska medycznego nie jest więc w stosunku do nich fair, bo wielu ludzi jest otwartych na tę wiedzę. Wiele osób, które praktykują medycynę – lekarzy, pielęgniarek – znalazło sposób, by dotrzeć do tych samych informacji, do których dotarłem ja.
Mam wiele szacunku dla prawdziwych sceptyków – ludzi, którzy nie akceptują nowych informacji ot tak, którzy domagają się dokładności i szukają szerszego kontekstu, by dotrzeć do głębiej ukrytych prawd. Sądzę jednak, że wiele osób używa słowa „sceptyk” nie wiedząc, co ono tak naprawdę znaczy – a nie oznacza odruchowego odrzucania wszystkiego, co nie zgadza się z moim światopoglądem. Oznacza sprawdzanie przełomowych wiadomości niezależnie od tego, czy pasują do mojego obecnego światopoglądu, czy są dla niego wyzwaniem. Ujmując to inaczej – Galileusz był sceptykiem. Kościół, który go za to ukarał – nie był.
logo
Fot. Zrzut ekranu z YouTube.com
Sceptyka można przekonać?
Z natury prawdziwego sceptyka wynika, że można go przekonać poprzez mające potwierdzenie fakty i logiczną argumentację. Nie próbuję przekonać tych ludzi, którzy ledwo przeczytali wstęp do mojej książki, po czym pomyśleli, że to niemożliwe i że cała sprawa jest wynikiem moich halucynacji. Chcę rozmawiać i pracować z ludźmi, którzy owszem, są sceptyczni, ale uważnie słuchają i czytają (także dodatek do mojej pierwszej książki, w którym w naukowy sposób analizuję alternatywne powody mojego doświadczenia i pokazuje, dlaczego je odrzuciłem).
Sięga Pan do antycznych tekstów i wydarzeń sprzed wielu lat, między innymi pisze Pan, że śmierć Sokratesa była, obok śmierci Jezusa, wydarzeniem o największym znaczeniu dla zachodniej kultury. Dlaczego? By użyć Pańskiej terminologii – czy Sokrates był jedną z osób, które były w niebie?

Jak wynika z tekstów Platona na temat śmierci Sokratesa, ten ostatni wiedział, że śmierć jest tylko przejściem, a nie końcem egzystencji. Jego całkowita wiara była oczywista dla tych, którzy go znali.
Wydaje się, że mamy impas – ludzie wierzący, niezależnie od wyznania, potraktują Pańskie doświadczenie jak potwierdzenie. Sceptycy i ateiści potraktują ją jak jedną z wielu historii, które ludzie sobie opowiadają, by się pocieszyć i zmniejszyć lęk przed śmiercią. Ponieważ to indywidualne doświadczenia, nie ma sposób, by przekonać tych, którzy nie chcą uznać ich za prawdziwe. Są tylko dwie drogi: wiara albo negacja.

Natura bakteryjnego zapalenia opon mózgowych jest kluczowa w interpretowaniu reakcji środowiska naukowego na moją historię – ani halucynacje, ani działanie leków czy sny nie mogą być wytłumaczeniem mojego doświadczenia, bo część mojego mózgu odpowiedzialna za te procesy (kora nowa) była zniszczona w czasie, kiedy miało ono miejsce. Jest takie angielskie powiedzenie – „możesz przyprowadzić konia do wody, ale nie zmusisz go do picia”. Sądzę, że opisuje ono niektórych ludzi – jeśli coś stanowi wyzwanie dla ich światopoglądu albo ich zaskakuje, postanawiają to ignorować. Jedyne, co możemy zrobić, to prowadzić ludzi do wody i mieć nadzieję, że w pewnym momencie zobaczą, że wszyscy płyną w kierunku nowych, ekscytujących miejsc i sami zdecydują się wskoczyć.