
FBI oficjalnie podało, że za zmasowanym atakiem hakerów na amerykańską wytwórnię filmową stoi Korea Północna. Reżim w Pjongjang zaprzecza i nazywa oskarżenia o wspieranie działań hakerów z organizacji "Strażnicy pokoju" oczernianiem ich kraju. Teraz jednak do amerykańskiego śledztwa przyłączają się Chiny, jeden z ważniejszych sojuszników Kim Dzong Una.
REKLAMA
O planowanej współpracy chińskich i amerykańskich śledczych poinformował przedstawiciel administracji USA. Sprawa jest trochę zaskakująca, bo od kilku lat oba mocarstwa oskarżają się wzajemnie o prowadzenie cybernetycznej wojny podjazdowej.
W naszym obszarze geopolitycznym nagłaśniane są wszystkie przypadki rodem z Chin. W Pekinie mówi się o działalności Stanów Zjednoczonych. To jest po prostu cyberkonflikt. Z naszego punktu widzenia interesująca powinna być działalność Federacji Rosyjskiej Czytaj więcej
Stany Zjednoczone i Chiny wymieniły już informacje w sprawie cyberataku. Wygląda na to, że USA nie zamierza skorzystać z propozycji Kim Dzong Una, aby przeprowadzić wspólne śledztwo w tej sprawie. – Jeżeli rząd Korei rzeczywiście chce coś zrobić, może zrekompensować straty, które poniosła firma Sony – mówi amerykańska administracja.
Wytwórnia wycofała się z wprowadzenia komedii "The Interview" o fikcyjnym spisku na życie przywódcy Korei Północnej, po groźbach "Strażników Pokoju". Hakerzy zapowiadali przeprowadzenie ataków terrorystycznych na kina, zagrozili "drugim 11 września".
Prezydent Obama skrytykował decyzję Sony, o wycofaniu się z dystrybucji. Mówił, że Stany Zjednoczone rozważają obecnie kilka możliwości odpowiedzi na cyberatak.
Źródło: onet.pl
