Andrzej Mleczko, materiały informacyjne NCK

Projekt „Prawo do kultury jako Prawo człowieka” nie jest operacją PR-owską jak sugeruje Stach Szabłowski. Należy pochylić się nad samą Europejską Konwencją Praw Człowieka i Podstawowych Wolności Rady Europy z 1949 r., aby znaleźć klucz do tego przedsięwzięcia. Ani NCK ani ESK Wrocław 2016 nie mówi o konieczności stworzenia kolejnego aktu prawnego czy rozporządzenia, jakich tysiące na temat kultury na poziomach: lokalnym, krajowym, państwowym, międzynarodowym czy unijnym. Inicjując projekt, rozpoczynamy dyskusję o prawie człowieka do kultury jako prawie podstawowym.

REKLAMA
Takim prawem jest np. prawo do edukacji czy prawo do wolności wypowiedzi. W systemie aksjonormatywnym Europy kultura nie należy do podstawowych praw człowieka. Głośno pytamy: dlaczego? Czy dlatego, że prawo do kultury nie jest równie ważne jak prawo do edukacji?
Bożena Gierat-Bieroń

Jeśli kultura nie będzie na równi z innymi prawami człowieka, to zawsze będzie traktowana sekundarnie, ekskluzywnie, jako obszar działań dodatkowych. Taki stan rzeczy będzie utrwalać pogląd, że kultura jest ważna, ale niekonieczna, że jest potrzebna, ale nie funkcjonuje na pierwszym planie.

Jest sferą „wolnego czasu” czy pakietem czynności (wyjście do opery, kina, teatru) „na potem”. Nie pozyskała nazwijmy to charakteru aktywności nieodzownej. Polemizujemy z istniejącą hierarchicznością praw.
Czy mówiąc „kultura”, mamy na uwadze kulturę popularną, disco polo czy festyny to dla nas sprawa mniej istotna. W pierwszej kolejności chodzi nam o obudzenie świadomości obywatelskiej poprzez akceptację poglądu o prawie do kultury jako prawie podstawowym, które przysługuje każdemu człowiekowi niezależnie od narodowości, wykształcenia, koloru skóry i języka. Chodzi nam też o to, aby takie prawo było respektowane przez tych zwłaszcza, którzy są zobligowani urzędowo do przestrzegania praw. Z doświadczenia europejskiego wiemy, że bywa różnie.

Wprowadzenie prawa do kultury jest trudne ze względu na – jak słusznie zauważył Stach Szabłowski - różnorodność definicji zarówno terminu „kultura” jak i określenia „prawo do” niej. Nie mówimy, że sprawa jest prosta. Wręcz przeciwnie, wyprowadzamy dyskusję na forum publiczne, aby wsłuchać się w różne opinie i komentarze.

Bożena Gierat-Bieroń
Nade wszystko jednak dyskusja musi mieścić się w formacie praw człowieka, gdyż rozmawiamy konkretnie o Protokole Dodatkowym Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności Rady Europy, a nie żadnym innym dokumencie. I tę Konwencję proponujemy zmodyfikować.
Stach Szabłowski szydzi ze stwierdzenia, że „Deklaracja wrocławska może stać się projektem wizerunkowym ESK w Polsce i za granicą”. A czy Stach Szabłowski może mi przypomnieć inną Europejską Stolicę Kultury, która oprócz gigantycznych rozmiarów festiwalu artystycznego, na które poszły bajońskie sumy, podjęła się zadania zmiany statusu prawnego europejskiej kultury…? Ja takiej nie znam…. Czy którekolwiek wielkie wydarzenie artystyczne w Europie zdecydowało się polemizować z Radą Europy w kontekście praw człowieka? Nie przypominam sobie. Czas najwyższy, aby o prawie do kultury rozmawiali ludzie kultury podczas swoich wielkich, współczesnych kulturowych Dionizji. I dlaczego nie robić tego w Polsce? Bo w Polsce znaczy „nigdzie” jak mówił A. Jarry?