Choć od publikacji tekstu o aferze Rywina minęło 12 lat, sprawa nadal budzi emocje u jej głównych aktorów. Włodzimierz Czarzasty, uznany za członka “grupy trzymającej władzę”, pokłócił się z Dominiką Wielowieyską. – Pół roku temu zaczęła pani ten temat i dostała pani po łapach – mówił. – Nie dostałam po łapach, to pan się pogrąża z każdym słowem – odpowiadała dziennikarka.
Włodzimierz Czarzasty został uznany za jednego z głównych aktorów afery Rywina, przyjęty przez Sejm raport określił go jako członka “grupy trzymającej władzę”. – Porozmawiajmy o aferze Rywina – rozpoczęła prowadząca “Poranek radia TOK FM”. – Jakiej aferze? – dopytywał polityk SLD. – Rywina. – A to była taka afera? – mówił Czarzasty, tradycyjnie kontestujący istnienie jakiejkolwiek “afery Rywina”.
Dziennikarka i polityk zaczęli się sprzeczać o efekty tej afery. Wielowieyska przekonywała, że artykuł opublikowany w “Wyborczej” 27 grudnia 2002 roku, doprowadził do oczyszczenia życia publicznego w Polsce. – Wie pani kto nauczył nagrywać kelnerów pod stołem? Pani pracodawca, Michnik – atakował Czarzasty. – Jest pan politykiem niewybieralnym, nie zweryfikowano pana w żadnych wyborach – mówiła dziennikarka "Gazety Wyborczej".
– Spadł wam nakład, spadły akcje, a Adam Michnik przestał być autorytetem wszystkich Polaków – przekonywał lider SLD na Mazowszu. – Pół roku temu zaczęła pani ten temat i dostała pani po łapach – wypominał Czarzasty. – Nie dostałam po łapach, to pan się pogrąża z każdym słowem – krytykowała Wielowieyska.
I chociaż wydawało się, że udało się zakopać topór wojenny, sprawa afery Rywina powróciła przy dyskusji o Radosławie Sikorskim i aferze taśmowej w PO. – Nigdy w życiu bym nikogo nie nagrał, uważam to za niegodne – stwierdził Czarzasty. – Tak jak walkę z korupcją. SLD generalnie jest przeciw walce z korupcją - atakowała Wielowieyska. – To, co pani mówi, nie będę się do tego odnosił, bo to jest tak głupie – krytykował polityk. – Niech pani się nie zachowuje jak pracobiorca, tylko jako dziennikarz – powiedział Czarzasty do Wielowieyskiej.
Ostatecznie jednak i prowadząca i jej gość dotrwali do końca programu, a emocje nieco wygasiła rozmowa o kandydacie SLD na prezydenta.