W warszawskiej kawiarni The Corner na Pięknej 18 spotykam się z Marią Czubaszek. Miesiąc przed Euro, znana pisarka i satyryczka jest zaniepokojona korkami i remontami w Warszawie. Ale rozmawiamy przede wszystkim o patriotyzmie. W dniu flagi zastanawiamy się, czy patriotyzm musi zawsze być taki poważny, taki pisany i mówiony wyłącznie wielkimi literami. Maria Czubaszek w swoim zaczepnym i prowokacyjnym stylu przekonuje mnie, że nie.
Polak nie potrafi się z siebie śmiać. Tymczasem w każdym temacie jest miejsce na poczucie humoru. Uważam, że nie ma takiego tematu z którego nie można się śmiać. Nawet ze śmierci należy się śmiać, to jakoś oswaja człowieka z tym co jest nieuniknione. Nie ma tematów tabu. Im większy dramat, tym więcej potrzeba poczucia humoru. A patriotyzm od pewnego momentu staje się dramatem Polski. Niektórzy dzielą Polaków na prawdziwych patriotów i nieprawdziwych. I to jest, moim zdaniem dramatem.
Zna Pani jakieś dowcipy o patriotyzmie?
Ja w żartach jestem słaba. Znajomi z mojego kręgu to w ogóle żartują z takiego podejścia do patriotyzmu, że prawdziwy patriota musi biegać z wywieszoną flagą. Z wywieszaniem to mi się kojarzy tylko moje powiedzenie "biegać jak pies z wywieszonym ogonem", bo kocham psy. Jak słyszę o wywieszonych flagach, to z tym mi się to kojarzy, co mnie śmieszy. Nie przybiegłam na naszą rozmowę z flagą, choć jest święto flagi. Wiem, że prezydent namawia, żeby wywiesić flagę, przyczepić sobie kotylion. W moich czasach kotyliony to się przyczepiało na tańce. Niczego nie wywieszam, niczego nie przypinam. Dla mnie dowodem na to, że jestem patriotką jest to, że w zapłaciłam podatek. Co prawda na ostatnią chwilę, ale dla mnie to jest dowód patriotyzmu. Dzisiaj nie trzeba o ojczyznę walczyć krwią i ciałem, choć wojna jest polsko - polska. Ale dzisiaj patriotyzmem jest żeby zapłacić podatek. To boli, no ale patriotyzm boli.
Dlaczego patriotyzm boli?
Według teorii patriotyzmu prawdziwego, trzeba wracać do korzeni, pamiętać o przeszłości. Ja nie lubię wracać do przeszłości, więc już mnie to boli, że mam pamiętać co było, gdzie Polska wygrała, gdzie przegrała. Ja tymczasem żyję chwilą obecną. Więc boli mnie, że powinnam o takich rzeczach pamiętać. Boli mnie, że każe mi się żyć przekonaniem, że Polska jest najważniejsza. Zawsze mnie śmieszyło to hasełko, że Polska jest najważniejsza. My na szczęście żyjemy w czasach otwartych granic. Na pewno nie jestem prawdziwą patriotką, natomiast urodziłam się w Warszawie i zawsze podkreślam, że mam wielki sentyment do Warszawy. Natomiast to, że się urodziłam w Polsce, to jest przypadek, bo równie dobrze moja mama, która przyjechała do Warszawy ze Lwowa, mogła pojechać do Wiednia, lub Moskwy. Sam fakt, że urodziłam się w Polsce, a nie w Austrii albo w Rosji, nie jest czymś co mnie poraża, rzuca i do końca życia będę przekonana, że to jest miłość bezwarunkowa. To mnie nie przekonuje do patriotyzmu. Ja dzielę ludzi nie na Polaków, Francuzów, Rosjan, ale na fajnych ludzi i niefajnych ludzi. Ja nie dzieliłabym Polaków na patriotów, ale na ludzi fajnych i na ludzi niefajnych. To dotyczy wszystkich na całym świecie.
Co Pani sądzi o fali uczuć patriotycznych przed Euro?
Na razie Ukrainie grozi bojkot. Ja się sportem w ogóle nie interesuję, ale dwa miesiące temu napisałam na blogu, że moim marzeniem byłoby zbojkotować Euro na Ukrainie. Nie ze względu na Julię Tymoszenko, ale dlatego, że ja uwielbiam zwierzątka, a przede wszystkim psy. Przeczytałam, że Ukraina postanowiła pozbyć się wszystkich zwierzątek bezdomnych, które psułyby ten ich piękny obraz. To była zgroza. Pomyślałam, że byłoby cudownie, żeby zbojkotować tę imprezę, żeby nikt tam nie przyjechał. Napisałam na blogu, że to jest jedno z tych marzeń, które nigdy się nie spełni. A tutaj tymczasem jest propozycja bojkotu. Co prawda zupełnie z innego powodu, ale chętnie się do tego podłączę. Tutaj też chyba wychodzi brak mojego patriotyzmu. Nie powiem, że bardziej niż Polskę kocham psy, bo by to strasznie zabrzmiało, ale dla mnie ważniejsza jest miłość do zwierząt na całym świecie, niż bezwarunkowa miłość do swojego kraju. Bo coś w tym jest niebezpiecznego, jakiś nacjonalizm. Miłości bezwarunkowe mnie niepokoją. Muszą być pewne warunki spełnione.
Jeżeli ten kraj jest jaki jest, to ja nie widzę powodu, żeby go kochać. Ja nie pękam z dumy, że jestem Polką. Oczywiście mogło być gorzej. Mogłabym urodzić się na Węgrzech. Wbrew większości Polaków, polityków, działaczy sportowych mi pasuje bojkot Euro na Ukrainie. Byłoby dobrze, gdyby Ukraińcy się przejechali na tej wspaniałej imprezie.
Czy ma Pani strategię jak przetrwać ten czas?
Ja nie lubię chodzić, taksówkę będę musiała zamawiać z dużym zapasem. Urlopów nigdy nie biorę, będę pracowała. Skóra mi cierpnie, jak myślę o Euro. Warszawy w czasie Euro sobie nie wyobrażam, choć wyobrażam sobie wiele rzeczy.
Jakie ma Pani zdanie o polskiej reprezentacji?
A mamy jakąś? Ja się w ogóle sportem nie interesuję. Sport to paszport do kalectwa. Piłka nożna to zero mojego zainteresowania, czasem oglądam w telewizji Formułę 1. Słyszę, że Polacy mogą na Euro zostać Mistrzami Europy. To jest patriotyzm, którego nie rozumiem. Jak usłyszałam, że PZPN obiecał, że jeśli Polska zdobędzie puchar, to dostanie ileś milionów do podziału, to powiedziałam, że PZPN może obiecać i 100 milionów, bo i tak nie zapłaci. Z tego co słyszę, to cieniutkie szanse są. Polska drużyna tego nie dokona. Prezydent Komorowski powiedział, że duma z orzełka na koszulce spowoduje, że może wygramy, bo to nas jakoś uskrzydli. Więc ja tu znowu nie wierzę w te patriotyczne skrzydełka. Ja jednak wierzę, że pewien napój dodaje skrzydeł lepiej. Wierzę też w słowa piosenki "W życiu piękne są tylko chwile". W Warszawie był już z wizytą puchar Euro. Myślę że to była ta chwila dla Polaków. Przez moment był puchar w Warszawie.