– Jesteśmy wspólnotą kobiet. Spotykamy się w babskim gronie i gadamy. To takie nasze burze mózgów. Siedzimy przy słodkościach. Do tego kawka, herbatka. Alkoholu nie ma, chyba że któraś z dziewczyn ma imieniny – tak wyglądają kulisy funkcjonowania rządu Ewy Kopacz, które najnowszemu "Newsweekowi" zdradzają najbliższe współpracowniczki pani premier.
Kolacje środowe
O kobiecym zapleczu Ewy Kopacz już nawet w kręgach Platformy Obywatelskiej można usłyszeć jako o "psiapsiółach", czy "babskim gabinecie cieni". Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że następczyni Donalda Tuska naprędce zwołała do siebie wszystkie swoje przyjaciółki z Wiejskiej. Jak ujawnia Michał Krzymowski, wiele z najbardziej wpływowych dziś pań wcale tak bardzo z Ewą Kopacz się bowiem nie przyjaźni.
Większość to tymczasem uczestniczki nieformalnych kobiecych narad, które Ewa Kopacz zaczęła organizować jeszcze będąc marszałkiem Sejmu. Były to swoiste "kolacje środowe", bo panie gromadziły się wczesnym wieczorem w sali lustrzanej Domu Poselskiego. Z czasem wszystko to zaczęło przypominać przesłuchania ministrów, bo zaproszenia marszałek Kopacz i jej świty nie odmawiali Radosław Sikorski, Bartłomiej Sienkiewicz, Sławomir Nowak, Jacek Rostowski, czy Elżbieta Bieńkowska i Barbara Kudrycka.
Nie tylko przyjaciółki
Być może to tam wykrystalizowała się u ewy Kopacz wizja rozwiązania wszystkich rządowych i platformerskich problemów poprzez obstawienie pewnych kluczowych stanowisk odpowiednimi kobietami. Tylko czysta polityczna gra ma bowiem stać za tym, że Elżbieta Radziszewska została wicemarszałkiem, a "dodatkową szefową" ministerstwa edukacji została Urszula Augustyn. Nominacja pierwszej uciszyła konserwatystów z PO, posada dla drugiej była potrzebna do rozegrania zawsze niebezpiecznych "schetynowców".
Z informacji "Newsweeka" wynika, że wbrew wszelkim pozorom szefowa rządu nie ma zamiaru być mentorką wszystkich kobiet Platformy. Czarna lista partyjnych koleżanek, które pani premier darzy antypatią jest całkiem długa. I zaczyna się od Elżbiety Bieńkowskiej i Joanny Muchy, a kończy się na młodych gwiazdach PO, czyli Renacie Zarembie, Monice Wielichowskiej, Iwonie Guzowskiej i Marzenie Okły-Drewnowicz.
Takich kłopotów nie mają natomiast Katarzyna Matusik-Lipiec, Magdalena Gąsior-Marek, Katarzyna Mrzygłocka, Małgorzata Niemczyk, a przede wszystkim Teresa Piotrowska i Krystyna Skowrońska. - Dzielimy się przepisami, plotkujemy, że ta się niestosownie ubiera, a tamta nie umie się zachować. Są też dziewczyny, które robią razem zakupy. Pani premier teraz nie ma już na to czasu, ale gdy była marszałkiem, najczęściej wychodziła do sklepów z Terenią Piotrowską i Krysią Skowrońską - zdradza Krzymowskiemu jedna z posłanek*.
Rzecznik od przyjaźni, Paradowska od dobrych rad
Osobne miejsce w sercu Ewy Kopacz zajmuje jednak Iwona Sulik. Rzeczniczka rządu to była dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem, ale większość wizerunkowych wpadek pani premier to efekt jej błędów. Szefowa rządu ceni sobie jej przyjaźń jednak tak bardzo, że na siebie wzięła ostatnio nawet karygodną wpadkę rzeczniczki, która pozwoliłaby sesja Ewy Kopacz w "Vivie!" była zwykłą reklamą z udziałem celebrytki.
Jak ustalił Michał Krzymowski, w naprawdę trudnych wizerunkowo sytuacjach szefowa polskiego rządu i tak jest zdana na siebie, bo Iwona Sulik "niechętnie bierze na siebie odpowiedzialność" i znika z Kancelarii Premiera. Nic więc dziwnego, że za nieformalnego członka obecnej Rady Ministrów uchodzi... Janina Paradowska. Popularna publicystka "Polityki" ma mieć znaczący głos nie tylko w sprawach wizerunkowych.
*W pierwotnie opublikowanej wersji tego materiału jeden z cytatów został błędnie przypisany p. posłance Katarzynie Matusik-Lipiec, za co serdecznie przepraszamy.