Podjęcie się roli obrońcy selekcjonera polskiej reprezentacji w piłce nożnej to, na pierwszy rzut oka, misja z góry skazana na porażkę. Bardziej wymagająca, aniżeli bycie "adwokatem diabła". Jednak w obliczu zmasowanej krytyki, która spływa na Smudę, łatwo dołączyć do tych, którzy obrzucają go błotem. Krytykowanie mamy we krwi.
Nie da się ukryć, Franciszek Smuda jako trener kadry narodowej, popełnia błędy. Czasami nawet na masową skalę. Nie wszystkiego jego decyzje, dotyczące powołań na zbliżający się turniej piłkarski w Polsce, są w pełni zasadne i składające się w logiczną całość.
Gańmy trenera, gdy na to zasługuje. Chwalmy, gdy są powody
Podejmując polemikę dotyczącą składu polskiej reprezentacji na Euro 2012, jaki przedstawił nam wczoraj Smuda, większość komentatorów poświęca tylko dwa zdania dobrym pomysłom selekcjonera. Dlaczego?
Mowa chociażby o postawieniu na kilku młodych, obiecujących zawodników – Rafała Wolskiego czy Marcina Kamińskiego.
Pierwszy z nich, to perełka w naszej ligowej szarzyźnie. Wystarczyło kilka występów w dorosłym zespole Legii Warszawa, by Wolski urzekł swoją grą fanów nie tylko z Warszawy. Bo to prawdziwe dobro narodowe, na które trzeba "chuchać i dmuchać". Świetny drybling, dobra technika. A do tego nie skończył nawet 20 lat. Z kolei Kamiński, to wschodząca gwiazda Lecha Poznań. Rówieśnik Wolskiego, gra niezwykle dojrzale w defensywie. Niedawno przy Łazienkowskiej, z łatwością radził sobie z ofensywnymi piłkarzami "Wojskowych", nawet z Danijelem Ljuboją.
Przy ogłaszaniu kadry selekcjoner wreszcie okazał się konsekwentny. Ale o tym ani słowa, bo po co go chwalić. Oczywiście, trochę na własne życzenie, znalazł się "między Scyllą, a Charybdą". Czego nie zrobi, będzie źle. Nie powoła Żewłakowa, Boruca, Peszki. Źle. Powoła, też źle. Ale skoro od miesięcy powtarzał, że ich na Euro nie weźmie, to zdziwienie z powodu ich ostatecznego braku w kadrze na Euro jest niezrozumiałe.
Jak mawiali wielcy greccy filozofowie, Platon i Arystoteles: "Początkiem filozofii jest zdziwienie". W tym wypadku filozofii podejmowania krytyki za wszelką cenę.
Atakując Smudę za brak konsekwencji, wpierw samemu należałoby jej przestrzegać.
Z jednej strony wielu wypomina trenerowi, że bierze Kamila Glika, który był notorycznie po za kadrą. A żądają w zamian Tomasza Frankowskiego, który za czasów tego selekcjonera nigdy w niej nie wystąpił.
"Kto nie gra, ten nie jedzie na Euro" - zasada niemożliwa do zrealizowania
Warto zauważyć, iż wczorajsze powołania wywołują często uzasadnione kontrowersje. Przykładowo, Kuszczak na Euro nie pojedzie, choć odrodził się w Anglii. Podobnie Sebastian Boenisch, który więcej czasu spędził w ostatnim czasie na rehabilitacji, niż na boisku. A jednak znalazł się wśród nominowanych.
Ale jednowymiarowe postrzeganie każdego z trenerskich wyborów do niczego nie prowadzi. Matuszczyk, który nie radzi sobie w drugiej lidze niemieckiej, rzeczywiście nie nadaje się na Euro. Ale czy naprawdę Borysiuk ze słabego Kaiserslautern byłby o wiele lepszy? Ani jeden, ani drugi, na podstawową jedenastkę kadry nie mają co liczyć. A Smuda obrywa za obu.
"Franz" źle zrobił, początkowo przyjmując zasadę - "Będę powoływał tylko tych, którzy grają regularnie". Ta utopijna wizja była niemożliwa do zrealizowania. I wszyscy o tym wiedzą. Dlatego setny raz przypominanie o tym, że "a ten Kowalski to nie gra, a tamten Iksiński to grzej ławę, a i tak obaj jadą na Euro", zakrawa o szukanie na siłę sensacji. No nie grają. Taki Adrian Mierzejewski, cenny piłkarz dla reprezentacji, też nie występuje regularnie w lidze tureckiej. I przez to nie powinien jechać na Euro? Zbudujmy kadrę z samych grających ligowców, to dopiero będzie wesoło.
Podobnie sprawa ma się wiecznym wypominaniem Smudzie "farbowanych lisów" (piłkarzy, którzy grają z orzełkiem na piersi tylko dlatego, że w innym kraju ich nie chciano). Aż tak bardzo wszystkich boli to, czy Obraniak potrafi śpiewać hymn czy nie? Prezes pewnej partii też nie potrafi, a podobno jest jednym z największych patriotów w naszym kraju.
Kto rzeczywiście powinien zagrać w ataku
Gdy tylko trener polskiej reprezentacji skończył wyczytywać nazwiska piłkarzy powołanych do szerokiej na Euro, od razu pojawiły się chóralne ataki. "Co tu robi Sobiech?", "Trzeba było wziąć Frankowskiego", "Brożek? Nie radzi sobie w Szkocji", "A gdzie Arkadiusz Piech z Ruchu Chorzów?" – to tylko niektóre z komentarzy.
Oczywiście, moglibyśmy powołać i Arkadiusza Piecha, i Tomasza Frankowskiego i pewnie jeszcze dziesięciu innych napastników. Tylko pytanie, po co?
Polska na Euro zagra zapewne tylko JEDNYM wysuniętym atakującym. I zapewne będzie to Robert Lewandowski. Ewentualnie, Paweł Brożek, a Lewandowski zostanie cofnięty na pozycję "podwieszonego napastnika". Dlatego temat innych graczy z linii ataku ma drugorzędne znaczenie.
Powoływanie Tomasza Frankowskiego do kadry w roli zawodnika nie ma większego sensu. I dziwią mnie głosy, tych, którzy się tego domagają. Bo te same osoby, z jednej strony narzekają na poziom polskiej ligi, a z drugiej strony wskazują - "ale Franek zdobył 15 bramek". Frankowski w sierpniu skończy 38 lat. Na polską ligę wciąż jest dobry. Ale czy będzie w stanie wygrywać pojedynki szybkościowe z obrońcami reprezentacji Czech lub Rosji podczas Mistrzostw Europy?
Co do Arkadiusza Piecha, każdą monetę warto zawsze przejrzeć z dwóch stron.
Nawet jeśli na jednej widnieje dumny napis "Strzelec 10 goli w bieżącym sezonie Ekstraklasy". Z drugiej bowiem wyryte zostały nazwy zespołów, którym napastnik Ruchu strzelał gole. A próżno szukać wśród nich ligowych potentatów.
A w zamian są następujące ekipy: GKS Bełchatów, Zagłębie Lubin, Widzew Łódź, Górnik Zabrze, ŁKS Łódź, Śląsk Wrocław, Jagiellonia Białystok, Podbeskidzie Bielsko-Biała, jeszcze raz Widzew i jeszcze raz ŁKS. Szału nie ma. W spotkaniach z drużynami ze ścisłej czołówki: Legią, Wisłą, Lechem, Koronę i Śląskiem, napastnik Ruchu zdobył tylko jedną bramkę. Pokonał bramkarza wrocławian.
Nie twierdzę, że Piech jest gorszy od Kucharczyka. Ten drugi strzelił jeszcze mniej bramek w lidze, wystąpił raptem w kilku meczach. Ale nikt nie zauważył, że ten młody chłopak z Legii jeszcze niedawno grał w drugoligowym Świcie Nowy Dwór, a teraz może wybiec na murawę Stadionu Narodowego przeciwko Grekom. Czasem warto docenić czyjś spektakularny sukces. A nie tylko narzekać.
Wyniki rozliczą Smudę
Nad formułowaniem odważnych osądów nieraz warto się zastanowić. Najgorsze jest bowiem wrzucanie wszystkich pomysłów do jednego worka przeznaczonego na wysypisko śmieci. Tylko dlatego, że są one autorstwa tej samej osoby. Tak zazwyczaj działają politycy w naszym kraju, a na nich nie warto się wzorować. Tak też jest w przypadku działań Franciszka Smudy. Wiecznie krytykowanego.
Nikt nie ma wątpliwości, że powołana kadra na Euro to autorski projekt selekcjonera. Nie są to tylko i wyłącznie najlepsi polscy piłkarze. Ale też nie są to tylko i wyłącznie najgorsi – a takie wrażenie można wysnuć z niektórych komentarzy w mediach.
A jacy ostatecznie są, to przekonamy się po turnieju. Bądźmy po stronie Smudy i piłkarzy. Czekajmy z nadzieją na to, by sprawili nam choć odrobinę radości. I podejmujmy konstruktywną krytykę, rezygnując z krytykanctwa.