
W latach 80. i 90. to kartele naroktykowe rządziły Kolumbią. Mordowały sędziów, policjantów i rywali. Opłacały członków rządu. Decyzja jednego człowieka, członka kartelu Cali, na długi czas pozbawiła je władzy. Jorge Salcedo, szef ochrony kartelu Cali, zaczął współpracować z amerykańskim rządem. Od wielu lat się ukrywa. Jego nowego nazwiska i miejsca pobytu nie zna nawet William Rempel, dziennikarz śledczy, który spędził dziesięć lat słuchając historii Jorge. Jeden człowiek. Jedna decyzja. Ponad tysiąc godzin rozmów z człowiekiem, który znał wszystkie sekrety jednej z najpotężniejszych organizacji kryminalnych na świecie. Jedna książka. Rozmawiamy z jej autorem.
Nie ma wątpliwości, że program ochrony świadków uratował życie Jorge i jego rodziny. Zamachowcy kartelu zdołali go namierzyć kilka miesięcy po jego przeprowadzce do USA. Agenci federalni przenieśli wtedy całą rodzinę w inne miejsce. Jeśli nadejdzie taki czas, że życie Jorge nie będzie zagrożone, jestem pewien, że będzie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Taki czas jeszcze nie nadszedł.
W prawdziwym niebezpieczeństwie są dziennikarze w Kolumbii, Meksyku i całej Ameryce Łacińskiej, którzy piszą o przestępczości zorganizowanej i korupcji. Podziwiam ich pracę. To, czym ja się zajmowałem, pisząc z bezpiecznego zacisza mojego biura, nie może się z tym równać. Poza tym moje kontakty z Jorge były sporadyczne. To on kontaktował się ze mną. Używaliśmy specjalnych telefonów. nigdy nie dowiedziałem się, gdzie mieszka - do dziś tego nie wiem. Nigdy nie spotkałem żadnego członka jego rodziny ani z nim nie rozmawiałem. Fakt, że Jorge trzyma to w sekreccie nawet przede mną pokazuje, jak powaznie podchodzi do środków bezpieczeństwa. Zawsze będę wdzięczny, że mi zaufał opowiadając swoją historię. To on byl w niebezpieczeńtwie, nie ja.
Najbardziej imponująca było jego gra aktorska. Było tak: Jorge ustawia wszystko tak, by jego szef -szef kartelu - został aresztowany. Obława jest nieudana. Wówczas Jorge, jako szef ochrony, musi zidentyfikować zdrajcę. Prowadzi dochodzenie, w którym dosłownie szuka samego siebie. I musi je prowadzić w taki sposób, że podejrzenie nigdy nie padnie na niego. To przedstawienie zasługuje na Oscara.
Zadałem mu to pytanie podczas pierwszej rozmowy. Powiedział, że chciałby, aby jego historia była przestrogą dla wszystkich: jeśli kryminalista proponuje współpracę, pora uciekać! Do dzisiejszego dnia Jorge żałuje, że nie uciekł zamiast zgodzić się pomóc szefom kartelu Cali znaleźć i zaplanować zamach na ich rywala Pablo Escobara. Ta porażka dużo go kosztowała. Nie ma ojczyzny, kontaktu z rodziną i przyjaciółmi. Nie może nawet używać swojego nazwiska. Jego nowa tożsamość okryta jest tajemnicą.
Byłem dziennikarzem śledzczym w "Los Angeles Times", kiedy dowiedziałem się, że były szef ochrony kartelu Kali pojawi się w sądzie w Miami. Poleciałem na Florydę. Przed sesją sądu Jorge i ja rozmawialiśmy dziesięć minut. Od tamtego dnia rozmawialiśmy tylko przez telefon. Przez ponad dekadę. To on się ze mną kontaktował, dzwonił do redakcji dwa albo trzy razy w tygodniu. Po kilku miesiącach regularnego kontaktu zaczął dzwonić rzadziej - raz w tygodniu, później dwa razy w miesiącu, raz... Bywało, że mijało kilka miesięcy bez telefonów.
