
Podobno jak już się trafi do portu, wszystko staje się jasne. Inni jachtowi autostopowicze poznają nowych z odpowiednimi ludźmi, przekazują wskazówki, który kapitan akurat kogoś szuka. Najważniejsze to poznać jak największą liczbę ludzi, w dokach i w marynarskich pubach. To oni mogą pomóc, nawet ludziom z zerowym doświadczeniem, znaleźć się wśród załogi statku.
Aby złapać jachtostopa musimy być elastyczni czasowo, albo po prostu posiadać dużo szczęścia. Jeden z tych warunków musi być zawsze spełniony, aby dotrzeć do kapitana, który potrzebuje załogi. Choć bywa i tak, że kapitan jachtu nie potrzebuje nikogo więcej, ale jeśli umiesz "sprzedać się" jako interesująca i jednak potencjalnie potrzebna osoba, to być może znajdzie się dla Ciebie miejsce. Znam i takie przypadki. Czytaj więcej
Jachtostopować można także w internecie. Istnieją już dwa większe portale społecznościowe łączące przyszłych członków załogi ze statkami to findacrew.net i floatplan.com.
Łapiecie w końcu okazję, jesteście na statku i co? Dogadanie się ze sobą zajmuje na rejsie mniej więcej trzy dni, potem wchodzi rutyna, przyzwyczajenie i niezmiennie lekka irytacja. To najpoważniejsze "przeciw" jachtostopowania – gdy wypłyniesz na morze, to nie ma możliwości wycofania się ze swojej decyzji. Z załogą na ciasnym jachcie jest się non stop, czasem w ciężkich warunkach na morzu.
To „ciasno” wymaga pewnego dookreślenia, bo nie jest to takie samo ciasno, jak w wietnamskim autobusie czy indyjskim pociągu. Ciasno na jachcie oznacza, że przez tydzień, dwa lub miesiąc dzielisz z tymi samymi, zwykle obcymi, ludźmi obszar o niewielkiej powierzchni. Często dochodzą do tego sytuacje stresowe, a czasem też mocno awaryjne i wtedy wychodzi z ludzi to, co tkwi w nich głęboko. Jeśli jeszcze dodasz do tego fakt, że masz chorobę morską, to zapewniam, że przygoda życia ma szansę zamienić się w koszmarną przygodę. Czytaj więcej