
Górnicy już raz przerabiali wariant z sowitymi odprawami na odchodne. Kiedy 15 lat temu likwidowali im kopalnie, wzięli gotówkę, kupowali telewizory, samochody i jeździli na wycieczki, a po kilku miesiącach zostawali bez grosza. Ich losy powinny ostudzić głowy tych, którzy chcieliby wypłacić pracownikom Kompanii Węglowej nawet 170 tys. na głowę.
Zgodnie z pierwotnym rządowym planem dla czterech kopalni Kompanii Węglowej pracownicy, którzy w wyniku restrukturyzacji stracą posady, będą mogli odebrać jednorazową odprawę w wysokości 24 miesięcznych pensji. Takie uprawnienie dotyczy około 400 górników. Każdy może dostać średnio nawet 170 tys. zł brutto. Jak twierdzą zwolennicy tego rozwiązania, to wystarczająco dużo, by zainwestować w siebie, przekwalifikować się i zagwarantować sobie nowy start na rynku pracy.
Rząd Jerzego Buzka też likwidował kopalnie, i to masowo. Za czasów koalicji AWS-UW kosztem kilku miliardów złotych pozbyto się 23 nierentownych przedsiębiorstw, a zwalnianym górnikom oferowano m.in. odprawy z Górniczego Pakietu Socjalnego. W latach 1998-2001 z górnictwa odeszło ponad 100 tys. ludzi, z czego połowa wybrała jednorazowe wypłaty (pozostali mieli urlopy górnicze i wcześniejsze emerytury). Przeciętne świadczenie wynosiło 37 tys. zł. Sporo było takich, którzy mimo iż mogli dostać pracę gdzie indziej, wybierali gotówkę.
Do 31 grudnia 2012 roku z Górniczego Pakietu Socjalnego skorzystało ponad 67 tys. osób. Rząd planował, że skorzysta 65 tys..
Co więc robili? Spłacali długi, kupowali meble, sprzęty RTV, AGD, komputery… Co piąty zamierzał stworzyć własną firmę. ale niewielu się to udało. Najczęściej próbowali w sklepach odzieżowych i barach. – Odprawy, które dostawaliśmy, to był duża kwota, ale zbyt mała, żeby założyć dobrą firmę – mówił “Dziennikowi Zachodniemu” Damian Grabowski, były górnik z kopalni Dębieńsko, a dziś właściciel dobrze prosperującej firmy kamieniarskiej i zakładu pogrzebowego.
"Desperados" - tak nazywali tych, którzy pozbyli się pieniędzy bardzo szybko, np. wyjeżdżając na wycieczkę na Karaiby. Ale nie było ich wielu. Około 40 proc. wykorzystywało odprawy na cele konsumpcyjne, także na wykup mieszkań i spłatę długów.
Po roku pieniędzy brakło, zaczęły się problemy i tak ludzie spadali na samo dno wraz z całymi rodzinami, dla których górnicy byli żywicielami. Oczywiście są przypadki gdy byłym górnikom udało się i wyszli dobrze na odprawach górniczych ale takich przypadków jest niewiele. Moim zdaniem można było przeczekać ciężki okres dla górnictwa, zredukować etaty a nie posyłać ludzi na pożarcie rynku.
Na tym przykładzie widać wyraźnie, że "program osłonowy" nie może sprowadzać się wyłącznie do wypłacenia górnikom kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych. Programy aktywizacyjne, pomoc prawna w przypadku chęci założenia firmy, szkolenia – "osłona" górników powinna przewidywać ich powrót na rynek pracy, a nie przyspieszać wykluczenie.
