Mam nadzieję, że nikt nie przeczyta tego artykułu. Nikogo bowiem nie powinno obchodzić, co kto robi w swojej sypialni. Nawet, jeśli jest politykiem. Wiemy jednak doskonale, że szczególnie niektóre środowiska lubują się w zaglądaniu pod kołdry. Zwłaszcza, jeśli chcą obnażyć znienawidzonego przez siebie polityka. Tym razem padło na Biedronia, którego życie seksualne nie daje spać prawicy.
Gdy ujawniono, że Janusz Korwin-Mikke ma dwoje nieślubnych dzieci, za co miał stracić przywództwo w partii, wiele osób zadawało sobie pytanie, "jak"? Przecież nie jest już młody. Gdy tabloidy ujawniły, że Ryszard Kalisz będzie miał drugie dziecko, pisali o tym niemal wszyscy. Jak on zdobywa te młode dziewczyny? - zastanawiali się niektórzy. Robert Biedroń dzieci nie ma, więc łóżkowej sensacji trzeba szukać gdzie indziej.
Ujawniamy!
Dziennikarze "Gazety Polskiej Codziennej", czyli dziennika, który "nie boi się władzy", założyli konto na niemieckim serwisie dla homoseksualistów - Gayromeo.com, który zdaniem autorów, oferuje usługi seksualne. Wyszukali na nim profil partnera Roberta Biedronia. Nie wiedzą, czy to prawdziwe konto. Jedynym dowodem autentyczności ma być to, że na zdjęciu profilowym znajduje się (jak przekonują) właśnie wybranek prezydenta Słupska.
W polskich mediach od dawna nie było nic bardziej obrzydliwego. Oczywiście mowa nie o tym, co partner, sąsiad czy stryjek Roberta Biedronia robi w łóżku. Jest to równie ciekawe, co życie seksualne dziennikarzy "Gazety Polskiej Codziennie". Obrzydliwe jest to, że chcąc uderzyć w niewygodnego dla prawicy polityka, który osiągnął sukces wyborczy w Słupsku, sięga się po chwyty poniżej pasa. Następnym krokiem jest już tylko opublikowanie taśm z kamery ukrytej w toalecie.
Dlaczego jeszcze, zdaniem Laskusa Biedroń nie ma prawa do intymności? Bo jako pierwszy zorganizował w swoim biurze poselskim spotkania z seksuologiem. – Samo w sobie to zdrożną inicjatywą nie jest, ale z jakichś powodów w całej historii polskiego parlamentaryzmu wpadł na ten pomysł pierwszy (i na razie jedyny) zdeklarowany homoseksualista – czytamy. Gdyby takie spotkania pojawiły się wcześniej, być może w internecie nie ukazywałyby się tak często homofobiczne wpisy, jak ten powyższy.
Podniecona sensacjami z gejowskiego serwisu prawica ekscytuje się seksualnością Biedronia, a tymczasem mieszkańcy Słupska postawieni przed kamerą mówili już, że mają gdzieś preferencje swojego prezydenta. Pani Irena, która stała się bohaterką internetu (mimo że powiedziała coś oczywistego) opowiedziała w Faktach, czy przeszkadza jej prezydent gej. – Nie! Przecież na prezydenta wybieraliśmy człowieka, a nie do łóżka.
Jeśli zatem ktoś przekonuje, że Robertowi Biedroniowi można, a nawet należy zaglądać do łóżka, bo to właśnie na nim działacz LGBT przebił się do świata polityki, powinien raczej zażyć valium, a nie oceniać polityka przez pryzmat upodobań jego partnera lub partnerki.
Tak naprawdę Robert Biedroń powinien podziękować niepokornym dziennikarzom "GPC" za tę publikację. Udowodniła ona, że Biedroń nie tylko świetnie sobie radzi w Słupsku, ale i że nie ma mu czego zarzucić. Prymitywna próba dyskredytacji polityka, przez ujawnianie (prawdziwych lub nie) upodobań seksualnych, świadczy jedynie o miałkości dziennikarskiego kunsztu. Może trzeba rzadziej zaglądać na portale z seksanonsami i zająć się robotą.