Reprezentanci czterech grup wyznaniowych Albanii razem wzięli udział w paryskim marszu solidarności z ofiarami ataków terrorystycznych
Reprezentanci czterech grup wyznaniowych Albanii razem wzięli udział w paryskim marszu solidarności z ofiarami ataków terrorystycznych Fot. facebook.com/edirama

Jest takie miejsce w Europie, gdzie muzułmanie, choć stanowią większość, żyją w idealnej zgodzie z katolikami i prawosławnymi. Nie ma islamskich gett, wezwań do wprowadzenia szariatu, terroryzmu. Witajcie w Albanii – państwie, które w wizji komunistycznego dyktatora miało być pierwszym stuprocentowo ateistycznym, a stało się światową stolicą tolerancji.

REKLAMA
Sojusz wyznań
To był niezwykły widok. Ulicami Paryża w marszu przeciwko terroryzmowi szli obok siebie czterej albańscy duchowni – reprezentanci islamu, prawosławia i katolicyzmu, czyli religii dominujących w tym kraju. Film z ich udziałem szybko trafił do internetu i był szeroko komentowany. Dla wielu wydało się zaskakujące, że przedstawiciele tak różnych wyznań, w tym bektaszyzmu, czyli mistycznego odłamu islamu, w ten sposób publicznie zamanifestowali jedność ponad podziałami.
Ich postawa jest szczególnie cenna w sytuacji, gdy islamski fanatyzm sprawia, że podziały między religiami stają się coraz głębsze. Ledwie kilka dni temu zwrócił na to uwagę papież Franciszek. Potępiając terror w imieniu Boga wypowiedział się o Albanii jako o kraju, który może służyć za modelowy wzór współistnienia wielu wyznań. Mówił o kulturze "życia razem", "tolerancji" i "braterstwa".
Z jego wypowiedzi popłynął jasny przekaz – 3-milionowy bałkański kraj jest fenomenem, z którego doświadczeń garściami powinni czerpać chrześcijanie i muzułmanie na całym świecie.
Muzułmanin buduje kościół
Jak zapracował sobie na taką opinię? Zacząć trzeba od tego, że katolicy i prawosławni stanowią w Albanii tylko odpowiednio 10 i 6 proc. społeczeństwa, a 60 proc. to muzułmanie – głównie sunnici i członkowie bractwa Bektaszija, które jeszcze niedawno uznawane było przez główny nurt islamu za heretyckie. Bektaszyci łączą elementy różnych wierzeń, m.in. chrześcijaństwa i zaratusztrianizmu, a obyczajowo są znacznie bardziej liberalni niż reprezentanci sunnizmu. Nie przestrzegają szariatu i ramadanu, mogą pić alkohol i jeść wieprzowinę, zrównali pozycję kobiet i mężczyzn, od chrześcijaństwa przejęli spowiedź czy celibat duchownych.
Ktoś obserwujący islamskich imigrantów na zachodzie Europy, gdzie nawet w miastach typu Londyn czy Marsylia tworzone są "strefy szariatu", a muzułmanie często izolują się od reszty, mógłby dojść do wniosku, że Albania jest krajem na wskroś islamskim, zapewne z palącym problemem ekstremizmu i międzyreligijnymi konfliktami. Nic bardziej mylnego. Nie ma mowy o narzucaniu swoich przekonań czy praw, agresji i nietolerancji.
– Przedstawicieli islamu jest sporo i od czasu do czasu zwłaszcza na północy Albanii widzi się kobiety z zasłoniętymi włosami czy brodatych mężczyzn. Jednak nie ma gett wyznawców innych religii. Oni traktują się całkiem normalnie. Tradycyjni muzułmanie trzymają się razem, ale nie na zasadzie izolowania się – opowiada w rozmowie z naTemat Izabela Nowek-Tomczyk, Polka mieszkająca w Albanii, autorka bloga o tym kraju.
Jeśli chodzi o współpracę duchowieństwa, jej fundamentem jest Rada Międzyreligijna, gdzie zasiadają "delegaci" różnych religii. "Każdy ma swoje zasady. By utrzymać koegzystencję, szanujemy się nawzajem przestrzegając jednej najważniejszej reguły: nie ingerujemy w wewnętrzne sprawy innych grup wyznaniowych. To dlatego nasze współistnienie może być przykładem dla wszystkich" – mówił niedawno Edmond Brahimaj,
duchowy przywódca bektaszytów.
Wspólnota terroru
Tolerancja, która tam panuje, ma korzenie we wspólnym doświadczeniu reprezentantów różnych religii, jakim były czasy komunistycznej dyktatury. Wszyscy spotykali się z prześladowaniami reżimu Envera Hodży – dyktatora, który w 1967 roku ogłosił Albanię pierwszym ateistycznym państwem na świecie i na potęgę niszczył kościoły i meczety. Z danych Watykanu wynika, że zniszczeniu uległo ponad 1800 katolickich miejsc kultu. Duchowni – czy to prawosławni, katoliccy czy muzułmańscy – byli prześladowani i zabijani.
Do rangi symbolu urosła historia kościoła św. Mikołaja z miejscowości oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od stolicy państwa Tirany. Po epoce Hodży zostały z niego ruiny, a w 1992 roku społeczność muzułmańska zwróciła się do lokalnych władz z prośbą o zgodę na odbudowę. Wraz z "katolickimi braćmi" wznieśli kościół ponownie. Dziś już nikogo nie dziwi, że wyznawcy różnych religii wspierają się nawzajem, także finansowo, najczęściej przy odbudowie zabytkowych świątyni.
Izabela Nowek-Tomczyk

Co ciekawe wszyscy życzymy sobie szczęśliwego Bajramu, wesołych świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. A mojemu koledze to w ogóle to wszystko się miesza - jak prosiłam żeby pokazał mi kościół katolicki we Vlorze to zawiózł mnie pod cerkiew. Zawstydzony swoim błędem skwitował wszystko rozbrajający "No kurde co za różnica? No kościół masz? No masz!

Wyznawcy "albańskości"
O tolerancji nie przesądza wyłącznie obecność liberalnie nastawionych muzułmanów czy instytucjonalna współpraca kościołów. Sondaż Gallupa wskazał, że Albania jest jednym z najbardziej laickich krajów – wśród muzułmańskich i bałkańskich krajów ma najmniej osób, które deklarują, że religia jest ważnym elementem ich codziennego życia. I to może być jedna z przyczyn fenomenu tolerancji, którą ciężko byłoby powtórzyć w krajach, gdzie identyfikacja z religią jest silniejsza.
– Przeciętny Albańczyk ma religię w nosie. Religią Albańczyków jest "albańskość", tak jak mówił poeta narodowy Pashko Vasa – podkreśla Nowek-Tomczyk.