Prawo i Sprawiedliwość bije w rząd jak w bęben – najpierw przy okazji konfliktu rządu z lekarzami, teraz afery z górnictwem i problemów zadłużonych we franków. Ale gdy przychodzi do odpowiedzi na pytanie, co samo zrobiłoby na miejscu rządu, stawia wyłącznie na socjalizm i populizm. Polska PiS ma być krajem dobrobytu. Tylko nie bardzo wiadomo, kto za to zapłaci.
Rząd Ewy Kopacz jest po zwycięskiej, ale ciężkiej batalii z lekarzami rodzinnymi, którzy domagali się dużych podwyżek, raczej nie chce ratować Polaków, którzy zaciągnęli kredyty we frankach i forsuje reformę Kompanii Węglowej, polegającą m.in. na likwidacji czterech kopalń. Można się spodziewać, że kumulacja tych spraw przełoży się na wizerunkowe straty i PO, i samej Kopacz. W każdej z nich władza ma przeciwko sobie niemałą grupę społeczną, a w dodatku, jak choćby w przypadku górników, solidarne z “pokrzywdzonymi” społeczeństwo.
Kto skorzysta? Pewnie partia Kaczyńskiego. Jednak będzie to wynik bardziej słabości Platformy, niż sukcesu partyjnej retoryki. Ta jest tak grubymi nićmi szyta, i tak dziurawa, że trzeba mieć naprawdę sporo dobrej woli, by dostrzec w niej zarys alternatywy dla rządowych planów.
Górnictwo
PiS stoi na stanowisku, że rząd je “niszczy i likwiduje”. Prezes Kaczyński już zapowiedział, że kiedy jego obóz dojdzie do władzy, cztery kopalnie, które na celownik wzięła Kopacz, zostaną ponownie otwarte. Nie zdradza, jak w praktyce miałaby wyglądać taka reaktywacja, ale ważne, że w Polskę idzie przekaz: PiS nie zwolni ani jednego górnika, nie zamknie ani jednej kopalni. Rzecznik partii Marcin Mastalerek mówił też kilka dni temu w TVP Info, że “jeżeli cokolwiek ma się zmienić w polskim górnictwie, to przede wszystkim musimy uznać węgiel jako podstawę rozwoju polskiego przemysłu, polskiej gospodarki”.
Takie hasła w obliczu strajków na Śląsku może i są nośne, ale czy aby na pewno odpowiedzialne? Zarówno państwowe instytucje, jak i eksperci, przekonują, że górnictwo powoli się zwija, a nie rozwija. Najwyższa Izba Kontroli szacuje, że przy obecnym tempie wydobycia węgla kamiennego, złóż eksploatowanych i wytypowanych do eksploatacji wystarczy tylko do 2035 roku.
W tym kontekście marzenia PiS o “węglu jako podstawie rozwoju polskiego przemysłu” są w najlepszym razie myśleniem życzeniowym, w najgorszym - czystą partyjną propagandą obliczoną na chwilowy efekt.
Franki
Tutaj daje o sobie znać socjalizm, który w różnych miejscach programu gospodarczego PiS widać jak na dłoni. Przypomnę, że już dwa lata temu, kiedy kurs franka podskoczył, Kaczyński i spółka poczynili kroki, by “kupić” 700 tys. zadłużonych w szwajcarskiej walucie Polaków. Zaproponowali, by była możliwość wielokrotnego przewalutowania kredytów we frankach i zgłosili projekt “korytarza walutowego”, dzięki któremu kredytobiorcy na koszt banków płaciliby niższe raty.
Komisja Nadzoru Finansowego wyliczyła wtedy, że przewalutowanie wszystkich kredytów we frankach to koszt ok. 40-50 miliarda złotych, a taka kwota mogłaby zachwiać polskim systemem bankowym. W wyniku jednej operacji właśnie o tyle zmniejszyłyby się aktywa polskich banków. Znów, jak przy górnictwie, pomysł PiS był efektowny, ale oznaczałby małą katastrofę.
Teraz, gdy kurs franka bije rekordy, największa partia opozycyjna ponownie wkracza do gry. Chce, by rząd “pomógł’ zadłużonym, I po raz kolejny forsuje propozycje, by obywatele płacili mniejsze raty, a koszty zwyżki kursu pokryły banki.
Warto przy tej okazji przypomnieć, że kiedy w 2006 roku Komisja Nadzoru Finansowego sugerowała wprowadzenie ograniczenia w dostępności do kredytów walutowych, PiS przekonywało, że te zalecenia “nie znajdują żadnego potwierdzenia ani uzasadnienia w wynikach finansowych banków”.
Lekarze
Z nimi było podobnie. Partia Kaczyńskiego głośno domagała się dymisji ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, mówiła o porażkach pakietów onkologicznego i kolejkowego, ale trudno było się w tym wszystkim doszukać odpowiedzi na pytanie: “co dalej?”.
Dobitnie pokazała to rozmowa Dominiki WIelowieyskiej z posłanką PiS Anną Zalewską w studio TOK FM. Dziennikarka pytała, czy trzeba dać Porozumieniu Zielonogórskiemu wszystko, czego oczekuje, na co jej rozmówczyni wykręcała się i lawirowała, sprowadzając wszystko do kwestii głowy ministra. Fakt, świętym prawem opozycji jest krytyka, ale świętym prawem obywatela jest pytanie o alternatywę. Tej w sprawie lekarzy nie pokazano.
A ogólny pomysł na służbę zdrowia? Więcej pieniędzy, likwidacja NFZ i budowanie systemu od nowa. Przy czym największą zaletą tego i innych pomysłów jest fakt, że nie będzie mu dane zderzyć się z rzeczywistością.
Jesteśmy w Unii Europejskiej, która przyjęła określony kierunek - dekarbonizacji. I albo wszyscy to zrozumieją, że to zniszczy górnictwo polskie, albo wreszcie napiszemy programy, które notyfikujemy w UE i będziemy to górnictwo powoli wygaszać, bo taki jest niezbędny kierunek. Zostanie na Śląsku 4 albo 5 kopalń fedrujących węgiel rentownie. Dłuższej perspektywy, jak 15 letniej, dla polskiego węgla nie widzę/