
Jednym z fetyszy prawicy było obwinianie Donalda Tuska za wszystko, co możliwe. Często zarzuty były chybione, ale cóż, taka rola opozycji. W sprawie kopalni to rzeczywiście Tusk ponosi winę. W imię wyborczego interesu swojej partii okłamał górników i udawał, że wszystko jest w porządku.
REKLAMA
Donald Tusk z wysokości swojej brukselskiej katedry obserwuje nieporadną walkę Ewy Kopacz o górników (i z górnikami). - Każdy premier niesie swój krzyż - stwierdził szef Rady Europejskiej pytany o protesty na Śląsku. “W skali bezczelności były premier poszybował naprawdę wysoko“ - ocenił Tomasz Lis na swoim blogu w naTemat.
PiS ma rację
Dzisiaj Tuska nie obchodzi to, co dzieje się na Śląsku (w wymiarze politycznym, choć podejrzewam, że w ludzkim także nie) - to problem Kopacz. Ale wina Tuska. To przez ostatnie siedem lat jedno z najczęściej powtarzanych przez polityków PiS haseł. Często bez sensu, bez podstaw, czysto rytualnie, jak składanie kolejnych wniosków o dymisję Arłukowicza, Grabarczyka czy Nowaka.
Dzisiaj Tuska nie obchodzi to, co dzieje się na Śląsku (w wymiarze politycznym, choć podejrzewam, że w ludzkim także nie) - to problem Kopacz. Ale wina Tuska. To przez ostatnie siedem lat jedno z najczęściej powtarzanych przez polityków PiS haseł. Często bez sensu, bez podstaw, czysto rytualnie, jak składanie kolejnych wniosków o dymisję Arłukowicza, Grabarczyka czy Nowaka.
Dzisiaj “wina Tuska” ma silne podstawy w faktach. Oczywiście to nie on zarządza kopalnią - tym zajmuje się zarząd i prezes. Bezpośrednio to na nich spada odpowiedzialność za niedostosowanie się do dramatycznego spadku cen węgla. Remedium na to było obniżenie kosztów wydobycia przez cięcia zatrudnienia i ograniczenie przywilejów.
Od wyborów do wyborów
Ale to oczywiście wywołałoby to protesty. Dogodny czas na reformy był w okresie boomu, ale wtedy pieniądze przejadano. Zaraz po wybuchu kryzysu wybrzmiał ostatni dzwonek do restrukturyzacji - ceny zaczęły spadać, ale firma miała jeszcze zapasy gotówki. Jednak wtedy ogólny poziom niezadowolenia przytłoczonego spowolnieniem gospodarczym społeczeństwa był tak wysoki, że nie dolewano oliwy do ognia.
Ale to oczywiście wywołałoby to protesty. Dogodny czas na reformy był w okresie boomu, ale wtedy pieniądze przejadano. Zaraz po wybuchu kryzysu wybrzmiał ostatni dzwonek do restrukturyzacji - ceny zaczęły spadać, ale firma miała jeszcze zapasy gotówki. Jednak wtedy ogólny poziom niezadowolenia przytłoczonego spowolnieniem gospodarczym społeczeństwa był tak wysoki, że nie dolewano oliwy do ognia.
Tym bardziej, że węgiel się odbił, widmo bankructwa się oddaliło. Ale tylko na chwilę, bo w 2012 roku ceny surowca znowu zaczęły spadać. Jak to w Polsce dopóki sytuacja nie stała się trudna nikt się nie przejmował. Bal na Titanicu trwał, Tusk na kolejnych barbórkach zapewniał, że górnicy nie mają się czego bać.
Markowanie działań
Kiedy nastała konieczność zmian było już za blisko wyborów do Parlamentu Europejskiego. Sytuacja PO w regionie była trudno, bo wcześniej partia przegrała wybory uzupełniające do Senatu w okręgu rybnickim. A Śląsk to obok Małopolski największy okręg - wybiera się z niego aż siedmiu posłów. Dlatego w warunkach wyścigu łeb w łeb Platforma próbowała przypodobać się ślązakom.
Kiedy nastała konieczność zmian było już za blisko wyborów do Parlamentu Europejskiego. Sytuacja PO w regionie była trudno, bo wcześniej partia przegrała wybory uzupełniające do Senatu w okręgu rybnickim. A Śląsk to obok Małopolski największy okręg - wybiera się z niego aż siedmiu posłów. Dlatego w warunkach wyścigu łeb w łeb Platforma próbowała przypodobać się ślązakom.
Zarówno wprost, mówiąc, że kopalniom nic nie grozi, jak i symbolicznie ich doceniając: to w Chorzowie zorganizowano zakończenie kampanii wyborczej. Na początku maja powołano też Międzyresortowy Zespół ds. Funkcjonowania Górnictwa Węgla Kamiennego w Polsce. Miał on zbadać sytuację i wymyślić co zrobić, żeby było lepiej.
Spuścizna Tuska
Ale nie wymyślił. I chociaż Donald Tusk odszedł, problemy zostały. Ale znowu były wybory - tym razem samorządowe. Słabnąca Platforma walczyła o utrzymanie władzy w sejmikach wojewódzkich i znowu nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek niepokoje. Więc Ewa Kopacz milczała. Co jeszcze bardziej niezrozumiałe milczała także do chwili studniówki swojego rządu. Dlatego groteskowo wyglądają ikonografiki rządu mówiące o tym, że KW "lada moment" straci płynność.
Ale nie wymyślił. I chociaż Donald Tusk odszedł, problemy zostały. Ale znowu były wybory - tym razem samorządowe. Słabnąca Platforma walczyła o utrzymanie władzy w sejmikach wojewódzkich i znowu nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek niepokoje. Więc Ewa Kopacz milczała. Co jeszcze bardziej niezrozumiałe milczała także do chwili studniówki swojego rządu. Dlatego groteskowo wyglądają ikonografiki rządu mówiące o tym, że KW "lada moment" straci płynność.
Jednak już wcześniej musiało trwać opracowywanie planu ratowania Kompanii Węglowej. Projekt gotowej ustawy wpłynął do Sejmu już 7 stycznia. Przepchnięto go przez salę plenarną i komisję w ciągu jednego posiedzenia. To nie tylko kpina z górników, wszak równolegle toczyły się negocjacje. Co prawda ich wyniki można jeszcze wcielić w życie w Senacie, ale presja czasu jest ogromna.
Psucie demokracji
Taki tryb prac nad ustawą to także osłabianie parlamentu, sprowadzanie go do maszynki do głosowania, gdzie stosuje się tyranię większości i przeforsowuje się absolutnie wszystko, czego chce szef rządu. Do tego ze strachu przed opinią publiczną stosuje się starą jak III RP metodę - przepycha się ustawy pod osłoną nocy, bo nikt nie ogląda wtedy telewizji.
Taki tryb prac nad ustawą to także osłabianie parlamentu, sprowadzanie go do maszynki do głosowania, gdzie stosuje się tyranię większości i przeforsowuje się absolutnie wszystko, czego chce szef rządu. Do tego ze strachu przed opinią publiczną stosuje się starą jak III RP metodę - przepycha się ustawy pod osłoną nocy, bo nikt nie ogląda wtedy telewizji.
Rząd nie tylko obszedł obowiązek przeprowadzania konsultacji społecznych zgłaszając ustawę jako projekt grupy posłów Platformy. Dzięki temu urzędnicy nie muszą użerać się ze związkami, co zajęłoby czas. Nie dano także czasu na pracę w komisji, a to tam doszlifowuje się projekt, często likwidując wiele luk i bubli prawnych. Prace nad znacznie mniej poważnymi projektami ciągną się miesiącami i latami.
Tchórzliwy Piechociński
I tutaj był na to czas, gdyby tylko rząd Donalda Tuska wcześniej zabrał się za górnictwo wcześniej, nie udając, że wszystko jest w porządku. Tymczasem premier przedkładał interes polityczny nad dobro kopalni. Tak przynajmniej sugeruje Janusz Piechociński.
I tutaj był na to czas, gdyby tylko rząd Donalda Tuska wcześniej zabrał się za górnictwo wcześniej, nie udając, że wszystko jest w porządku. Tymczasem premier przedkładał interes polityczny nad dobro kopalni. Tak przynajmniej sugeruje Janusz Piechociński.
Czuję to, że zabrakło mi także wiosną zeszłego roku pełnej determinacji żeby wyjść z rozmów w Katowicach i także ówczesnemu premierowi powiedzieć, że to błąd, że deklaruje coś, co jest nie do zrealizowania wobec związków zawodowych. Czytaj więcej
Źródło: Radio ZET
Brak wizji
Sam Piechociński powinien stanąć w worku pokutnym obok Tuska, bo to on przez ostatnie dwa lata formalnie odpowiadał za górnictwo. - Jeśli nie umie się czymś kierować, tworzy się równoległe struktury - powiedziała w TVN24 prof. Jadwiga Staniszkis. I tak premier Tusk zrobił z Piechocińskim dając mu wiceministra Tomczykiewicza, lidera PO na Śląsku.
Sam Piechociński powinien stanąć w worku pokutnym obok Tuska, bo to on przez ostatnie dwa lata formalnie odpowiadał za górnictwo. - Jeśli nie umie się czymś kierować, tworzy się równoległe struktury - powiedziała w TVN24 prof. Jadwiga Staniszkis. I tak premier Tusk zrobił z Piechocińskim dając mu wiceministra Tomczykiewicza, lidera PO na Śląsku.
Ale "Tumek" (tak o nim mówią w partii) także nie znalazł cudownej recepty na polskie górnictwo. Zabrakło szerszej wizji, a kto jak nie rządząca przez 7 lat partia miałaby ją wdrożyć? Tymczasem Piechociński to nieco oderwany od rzeczywistości technokrata, który emocjonuje się tym, że w elektrowniach wymienia się piece o efektywności 30 proc. na nowe o efektywności 46 proc.
Jednak na górze tej drabiny zaczynającej się zarządzie Kompanii Węglowej jest Donald Tusk. To jego konto obciąża sytuacja w górnictwie, której przecież można było uniknąć. I to jego konto po części obciąży słaby wynik wyborczy PO na Śląsku w wyborach parlamentarnych. Bo akurat w kampanii wyborczej będzie trwała restrukturyzacja, której stylu górnicy władzy nie wybaczą.

