Jolanta Berezowska uczy na zajęciach jak nie analizować obsesyjnie przeszłości i jak nie zastanawiać się za bardzo nad przyszłością
Jolanta Berezowska uczy na zajęciach jak nie analizować obsesyjnie przeszłości i jak nie zastanawiać się za bardzo nad przyszłością Fot.tuiteraz.eu

Coraz więcej osób zapisuje się na takie kilkutygodniowe zajęcia, by ratować się przed negatywnym wpływem stresu na swoje życie i zdrowie. Mindfulness, czyli uważność to świecka, stworzona przez psychologów praktyka, której można się nauczyć na organizowanych w Polsce kursach. Zajęcia mają jak najbardziej realny wpływ na jakość życia.

REKLAMA
Umówiłam się na rozmowę z psychiatrą Jolantą Berezowską. Jest jedną z pierwszych osób w Polsce, która zaczęła takie dwumiesięczne kursy mindfulness prowadzić.
Jeden z uczestników kursu doktor Berezowskiej zdecydował się po nim nawet na wyjazd z Warszawy, bo nie chciała żyć w takim galopie. Inni uczestniczy pracy nie rzucają, ale uczą się odpuszczać i zostawiać ją o 17.00 za sobą.
Ludzie, którzy do tej pory prowadzili bardzo intensywne życie, uczą się jak sobie poradzić na emeryturze. Młodzi przestają sprawdzać maile z pracy jeszcze wieczorem w łóżku. Zamiast narzekać przy kawie w Starbucksie, idą pobiegać. Decydują się robić takie proste rzeczy, które pomagają dbać o siebie.
Dzwonię do pani doktor. Z telefonem przy uchu, jednocześnie układam kartki z pytaniami, owijam się szalikiem, myślę o trzech mailach do wysłania i otwieram butelkę wody. Multitasking na wszystkich możliwych frontach. Pani doktor odbiera telefon i mówi do mnie "Spokojnie. Najpierw jeden oddech, potem drugi...". Od razu jest to inna rozmowa.
Co to znaczy być uważnym?
Jolanta Berezowska: Bycie uważnym, oznacza bycie obecnym tu i teraz. Nie ocenianie, wyjście z takiego automatycznego myślenia i zauważenie, że każda chwila jest niepowtarzalna. Dzięki praktyce wracamy do takiej postawy, którą mają dzieci. Rodzice często się skarżą, że nie mogą na przykład wyjść z domu i zawieźć ich do przedszkola, bo dzieci zakładają długo buty. A one siedzą i przyglądają się różnym rzeczom po prostu, nie skupiają się już na tym, że za godzinę mają być w przedszkolu.
Oczywiście trudno taki uważny sposób myślenia praktykować non stop. Myślenie naprzód, planowanie jest potrzebne. Chodzi mi o to, że analizowanie non stop tego, co się stało, przeżywanie, że Niemcy napadli na Polskę w 1939, albo martwienie się non stop tym, co będzie dopiero jutro jest po prostu niepotrzebne.
Fizycznie to jest też bardzo męczące.
Dokładnie.
A na czym polega prowadzony przez Panią kurs mindfulness?
Kurs jest bardzo praktyczną metodą uczenia się bycia tu i teraz. Wykonujemy proste ćwiczenia, które uczą zatrzymania się w tym teraz. Wykonując proste czynności, czy to jedząc, czy się kąpiąc, czy chodząc po ulicy po prostu sobie jestem, nic nie robię, oddycham.
To jest jedna część kursu. Druga część polega na zaakceptowaniu, że w tym teraz są przyjemne, nieprzyjemne i obojętne sytuacje. Jeżeli w ludziach jest coraz więcej akceptacji dla różnych, nawet nieprzyjemnych rzeczy, to będą się czuć coraz lepiej. Myślimy sobie, jest ciastko – dobrze, nie ma ciastka – też dobrze. Kolejną rzeczą jest nieprzywiązywanie znaczenia do myśli, tylko do doświadczeń. Myśli to nie fakty.
No tak, ale ludzie mają na głowie intensywną pracę, prowadzenie domu, wychowanie dzieci, stres z powodu kredytu w frankach... Powstaje takie wrażenie, że takie intensywne życie i praktykowanie mindfulness się wykluczają.
Jest takie poczucie. Podam taki prosty przykład: jeżeli cały czas samochód gna bez przerwy, jeżeli o niego nie dbamy, to on się zepsuje. Zatrzymanie się jest konieczne. Jeżeli w życiu jest bardzo dużo stresu i pogoni, to ciało i umysł też się przegrzewają. Jeżeli nie zrobimy przerwy, będziemy chorować. Nasz organizm też potrzebuje opieki.
Mindfulness jest praktyką, która w dzisiejszych czasach, przy dzisiejszych chorobach cywilizacyjnych jest nam potrzebna. To nie zajmuje dużo czasu. Praktyka i życie w uważności mogą być częścią funkcjonowania. One zapewniają inną jakość życia, a nie są dodatkowym obowiązkiem.
A jakie są proste sposoby, by w życiu codziennym być uważnym?
Stresujące jest nastawianie się z góry, że coś będzie nieprzyjemne. Jeżeli przestaniemy tak myśleć, to już będzie bardzo odstresowywujące. W pracy, człowiek stoi przy kserokopiarce i słyszy jej furkot, dotyka kartek, czyta sobie tekst, czekając aż się wszystko wydrukuje. A nie myśli przez ten czas o tym, że koleżanka mu przed chwilą coś nieprzyjemnego powiedziała. Przecież po roku człowiek zupełnie o takiej nieprzyjemności już nie pamięta.
Jest też taka praktyka, która do mnie bardzo przemawia – uważne chodzenie.
No tak, idę, idę, idę, a myślami nie jestem w tym czasie w pracy. Można w ten sposób zatrzymać pędzący umysł. Dzieci w ten sam sposób zachowują się na spacerach. Po prostu robienie czegoś w pełni jest super przyjemne.
Praktykuje pani medytację od ponad 30 lat. Jak pomaga ona pani w pracy? Jest pani jednocześnie psychiatrą, prowadzi pani terapię, wyobrażam sobie, że to musi być czasem intensywne zajęcie.
Z każdym z nas jest tak samo, trzeba po prostu zostawiać problemy w pracy. Jeżeli ktoś do mnie przychodzi, jestem w pełni z jego historią. Potem zamykam tę książkę i z tą historią już nie siedzę. Oczywiście może się zdarzyć, że coś mocniej przyciąga uwagę. Wtedy trzeba się na to otworzyć, przeżyć to i już się tym nie przejmować.
Z jakimi innymi problemami ludzie najczęściej zgłaszają się na zajęcia uważności? Nie mają specjalnie kontaktu z własnym ciałem, z fizycznym odbieraniem własnych uczuć?
Rożnie to bywa. Niektórzy przychodzą oddzieleni od własnego ciała, a inni chorzy, bo stres wywołał już konkretne dolegliwości. Stres to ciągła gotowość do akcji, do ataku albo do ucieczki. Nie można cały czas funkcjonować w takim stanie podwyższonej gotowości, ponieważ serce wtedy dużo szybciej bije czy rośnie ciśnienie. Dzięki tej praktyce można sobie dać więcej spokoju.
A ten spokój wcale nie musi się łączyć z przyjemnością w życiu.
Dokładnie. To może paradoksalne, ale nieprzyjemne zdarzenia w życiu też są spokojne. Jesteśmy jak jeziora. Na powierzchni są fale, czasem w wodę wali grad, wieje silny wiatr. Ale na dnie jeziora zawsze jest spokojnie i przyjemnie. Możemy na życie patrzeć właśnie z tej przestrzeni i za każdym razem szybciej wracać do równowagi.