
Anja Rubik jest zbyt szczupła, wszędzie wokół rozmiar zero, modelki jedzą waciki, a anoreksja jest na porządku dziennym. Myślisz, że takie hasła to domena dzisiejszych czasów? Nic bardziej mylnego. Caroline Evans w The Guardian udowodniła właśnie, że spór o chudość toczy się już około stu lat.
REKLAMA
Zazwyczaj mówi się, że moda w historii totalnie się zmieniała - były inne nie tylko ubrania i fryzury, lecz także kanony piękna i sylwetki. Tymczasem okazuje się jednak, że nie do końca. Czy dawniej nie było dyskusji na temat zbyt chudych modelek? Były! Mimo że na retro zdjęciach często widzimy roześmiane dziewczęta o standardowych figurach.
Że było zupełnie inaczej, niż mówiono dotychczas, udowadnia Caroline Evans. Evans, która jest profesorem historii mody w Central Saint Martins w Londynie oraz autorką licznych publikacji, doskonale analizuje zdjęcia, artykuły i dokumenty.
Jak opowiada badaczka, pierwsze profesjonalne modelki już na początku XX wieku były nazywane "żywymi manekinami". I nazwa ta została wzięta od ich poprzedniczek, czyli... prawdziwych manekinów, używanych przez krawców. Idąc tym tokiem rozumowania wychodzi, że modelka od początku traktowana była jak lalka. Tym bardziej, że poza ciałem, miała ona też tę całą otoczkę tajemniczości i określonego zachowania. Musiała być chłodna, bez emocji, patrzeć przed siebie i zupełnie nie zwracać uwagi na gapiów. Evans opowiada, że kiedy klient pytał taką modelkę, jak ma na imię, zazwyczaj odpowiadała ona nazwą modelu sukni, który właśnie miała na sobie.
Po 1914 roku modelki stały się wysokie i smukłe, a wszystko to wiązało się z modą na taniec i sport. Szczupła sylwetka stała się synonimem zdrowia, a zdrowia tego pragnęli wszyscy. Modelki nosiły więc wąskie spódnice, obcisłe bluzki, ledwo dające oddychać sukienki. I - tak jak dzieje się to teraz - wtedy również świat mody był krytykowany. Niestety łatwo było o przesadę, a przeraźliwie chuda (chociaż nie aż tak bardzo chuda jak teraz) sylwetka budziła sprzeciw.
Ale moda na szczupłą sylwetkę wiązała się też z rozwojem androgynii. W latach 20. Greta Garbo i Marlena Dietrich nosiły męskie garnitury, za chwilę Chanel pokazała zwykłym kobietom spodnie. Już czterdzieści lat później najmodniejszą sylwetką była ta chłopięca. Pamiętacie Twiggy? Szczuplutka. A francuską piosenkarkę Francoise Hardy? Podobnież. Obie były na topie, obie wystąpiły w niezliczonych sesjach zdjęciowych i obie ta tę figurę krytykowano. Mimo to wiele kobiet do sylwetki takiej dążyło i, jak zauważyła Rebecca Arnold, był to „symbol wolności i ucieczki od klaustrofobicznej kobiecości”.
Evans dodaje jednak, że nie zawsze było tak łatwo szczupłym modelkom. Po pewnym przesycie i ogłoszeniu, że chłopięca sylwetka jest już passé, prasa rozpisywała się o tym, że pracę straciło około 200 modelek. Były wtedy zbyt chude. Ale mimo to szczupła sylwetka w mniejszym i większym stopniu - z większa i mniejszą krytyka utrzymuje się do tej pory. Jak wyjaśnia Evans: „Oczywiste jest, że dyskusja na temat ciał modelek i ich wpływu na resztę społeczeństwa jest prowadzona od ponad stu lat”. I dodaje, że często twierdzono, iż taka figura „manekinów” była przyczyną ekstremalnej diety i solidnych ćwiczeń fizycznych, jednak mamy za mało danych, aby jednoznacznie określić, jaka jest prawda. I czy rzeczywiście może być to przyczyną zaburzeń odżywiania.
Artykuł Evans w oryginale do przeczytania tutaj. A więcej w jej książce "Mechanical Smile".
I na koniec bonus. Dwa krótkie filmiki, jak moda i uroda zmieniały się przez ostatnie sto lat. Widać różnicę?
