Krzysztof Varga na łamach „Gazety Wyborczej” opublikował swój najnowszy felieton filmowy. Tym razem autor wybrał się na „Hiszpankę” - najnowszy film Łukasza Barczyka. Krytykowi najnowszy obraz reżysera się nie podobał do tego stopnia, że nazwał go wręcz „Kuriozum roku” oraz „głębią nudy”. Do czeluści złośliwości zostali tym samym wrzucenia wybitni aktorzy, którzy według mnie - są najmocniejszą stroną tej produkcji.
Jedno z najmocniejszych stron tej produkcji są jego aktorzy. Mowa nie tylko o tych z Wielkiej Brytanii, ale przede wszystkim o tych polskich. Dla mnie wybitnych. Magdalena Popławska jako Arianna Solska, która wielokrotnie udowodniła, że ma nadprzyrodzony talent, w „Hiszpance” dosłownie czaruje. Ja dla Popławskiej chodzę do teatru i dla niej poszedłem na „Hiszpankę”. Podobnie Jan Frycz jako Ignacy Jan Paderewski, który faktycznie na ekranie pojawia zbyt rzadko (może dlatego, że nie jest to główna rola???), ale to wynika bardziej z naszych oczekiwań wobec filmu i udziału w nim wielkich aktorów. Zawsze będzie nam mało. Choć wolę „mało” Frycza w dobrej produkcji, niż „dużo” w słabej. A takie się naprawdę trafiają. I wcale to nie jest „Hiszpanka”.
Jest także absolutnie genialny Gierszał jako Krystian Ceglarski, aktor młodego pokolenia, który kradnie uwagę widza zawsze, gdy tylko pojawi się na ekranie. Jest także Jan Peszek, do którego należy jedna z najlepszych scen z filmu, czy Piotr Głowacki - zdobywca nagrody Cybulskiego dla najlepszego aktora młodego pokolenia. Dla mnie zobaczenie takiej plejady, nie boje się tego powiedzieć - gwiazd, w takiej odważnej produkcji - to powód, by się na ten film wybrać. Nazywanie zaś filmu - „kuriozum roku” jest zdecydowanie przesadą i brzmi jak tania wróżba.
No właśnie: odważnie
Coś, co trzeba oddać Łukaszowi Barczykowi, czyli reżyserowi „Hiszpanki” to odwaga. Postanowił nakręcić film historyczny i kostiumowy, ale nie czyniąc ze swojego dzieła kinowego pomnika. Ani dla wydarzenia, ani dla jego bohaterów. W Polsce takie aroganckie interpretowanie rzeczywistości nie przejdzie tak łatwo, o czym przekonał się Jan Komasa kręcąc „Miasto 44”. Mało tego. Barczyk poszedł o krok dalej i pokazał niezłą… sztuczkę. Postanowił wpleść w całą historię elementy magii, zaś postaci obdarzyć nadprzyrodzonymi siłami. Abstrakcja, która będzie się nie podobać, a która ma wręcz prawo bytu, bowiem film to sztuka, a jego twórcy to artyści. I chyba o tym wielu krytyków zapomniało. Zapomniało także o tym, kim jest Barczyk i jakie są jego filmy. Ambitne, bardzo oryginalne, zaś sceny nie nudne, a specjalnie przeciągnięte. W tej swojej twórczości jest buńczuczny i dla mnie bardzo oryginalny, co może się widzom i… branży filmowej nie podobać. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Daleki jestem jednak od tego, aby nowe dzieło Łukasza nazywać „głębiną nudy”.
Efekty - nie będziesz mógł oderwać oczu
Skoro już ustaliliśmy, że Łukasz Barczyk kręci bardzo oryginalnie i znany jest m.in. z długich scen, które niecierpliwego widza mogą nużyć (czytaj - „nuda” wkrada się nieprzypadkowo) to warto wspomnieć o efektach specjalnych, które nawet najbardziej wymagającego widza poruszą. „Hiszpanka” to polska superprodukcja, której budżet przekroczył 24 miliony złotych. Podobny miał wspomniany już przeze mnie Komasa realizując „Miasto 44”. Oba obrazy to fuzje efektów specjalnych i nowych technik kręcenia filmów. Jednym słowem - nie można oderwać od tych filmów oczu. I nie wiem, jak można się na takim filmie nudzić. Nie wiem też, co miałoby się wydarzyć, aby wybrednego widza zainteresować fabułą. Zawsze zostaje kino 5D i filmy typu „Krzyś burczymucha i czary-mary”. „Hiszpanka” dzięki zastosowaniu „magicznych sztuczek” robi ogromne wrażenie. I to spodoba się przede wszystkim widzowi najmłodszemu. Efekt specjalny? Wychodzący z kina uczniowie, ale także dorośli chwytali za telefony i szukali odpowiedzi na pytania, i to nie jest żart - kim był na przykład Jan Ignacy Paderewski. Może w tym metoda, by młodych zaciekawić historią? Jeżeli tak - to „Hiszpanka” świetnie sprawdzi się w tej roli. Dziś chyba pierwszoplanowej.
Na koniec - dajmy „Hiszpance” szanse. Dopiero weszła do kin. Nie zniechęcajmy widzów do filmu tylko dlatego, że wydaje nam się nudny. To jest dopiero kuriozum.