Twórcy reklam muszą uważać na każdym kroku. Nawet niewinny w ich mniemaniu żart może sprowokować burzę krytyki. Jednak niektórzy na taką krytykę wystawiają się świadomie, specjalnie prowokując politycznych konkurentów.
Rasistowska, stereotypowa, nieśmieszna, obraźliwa - takie określenia padają pod adresem najnowszej kampanii reklamowej amerykańskiej marki Popchips. W wyglądającym jak reklama serwisu randkowego spocie popularny hollywoodzki aktor Ashton Kutcher jest ustylizowany na cztery postaci. Jedną z nich jest producent filmowy z Bollywood, Raj. Amerykański aktor ma w tej scenie twarz pokrytą brązowym pigmentem, czarne wąsy i ze stylizowanym na hinduski akcentem obwieszcza widzom, że "szuka najsmaczniejszej rzeczy na świecie".
Na swoim blogu kampanię chipsów ostro skrytykował nowojorski przedsiębiorca i pisarz Anil Dash. We wpisie wyraża oburzenie, że ktoś może nakładać sobie brązowy makijaż i udawać "śmieszny" akcent by "sprzedać chipsy ziemniaczane". Strategię firmy nazywa "złą drogą".
Przedstawiciele producenta zareagowali bardzo szybko. Wydano oświadczenie, w którym czytamy, że reklama miała "sprowokować nieco uśmiechów i nigdy nie była pomyślana by szerzyć stereotypy bądź obrazić kogokolwiek". Prezes firmy zapewnił. ze bierze pełną odpowiedzialność za niefortunną kampanię reklamową. Jak zapewniają władze Popchips budzący protesty fragment, którego bohaterem jest Hindus Raj zostanie usunięty z reklamówek na oficjalnym profilu firmy na Facebooku. Twarz producenta z Bollywood nie będzie częścią kampanii billboardowej, która startuje za kilka dni.
Jeszcze większe oburzenie wywołał spot obrazujący przygotowania członka argentyńskiej kadry narodowej przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie, który nosi poddtytuł "Hołd dla poległych i weteranów Malwinów". Piękne krajobrazy Falklandów (czy też jak nazywają wyspy Argentyńczycy - Malwinów), zimny poranek. Fernando Zylberberg wychodzi z domu, spogląda z grymasem twarzy na brytyjską flagę i zaczyna trening. Biega ulicami, gimnastykuje się, ćwiczy zwinność, robi pompki - ot zwykły trening. Po tych kilku scenach pojawia się napis: "By zwyciężać na Brytyjskiej ziemi, trenujemy na Argentyńskiej ziemi".
Błyskawicznie zareagowało brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, którego rzeczniczka powiedziała: "Igrzyska to rzecz sportu, nie polityki. Jesteśmy przerażeni intensywnością i demonstracyjnym brakiem szacunku twórców filmu w wykorzystywaniu miejsca pamięci ofiar wojny na Falklandach jako rekwizytu".