Były minister transportu i bohater tzw. afery zegarkowej Sławomir Nowak, po tym jak rozstał się z polityką, ma rozpocząć nowe życie w Brukseli - pisze "Fakt". Jak dodaje, posadę "z całkiem dobrą pensją" załatwiła mu unijna komisarz Elżbieta Bieńkowska. Nowak zdementował już rewelacje "Faktu", zapowiadając przy tym, że pozwie tabloid.
Jak czytamy w gazecie, powołującej się na wieści przekazane przez anonimowego informatora, - "w politycznej rodzinie nikt nie zginie". Okazuje się bowiem, że dzięki wstawiennictwu byłej wicepremier Nowak niebawem rozpocznie pracę w Komisji Europejskiej. – Na niskim stanowisku, żeby go ukryć przed ludźmi, ale z całkiem dobrą pensją – cytuje swoje źródło "Fakt" .
Nowak ma unikać "rozgłosu" po tym, jak został uznany za winnego w procesie będącym finałem tzw. afery zegarkowej i skazany na 20 tys. zł grzywny. Zdaniem sądu były polityk zataił w oświadczeniach majątkowych fakt posiadania zegarka o wartości przekraczającej 10 tys. złotych. Na reakcję skazanego nie trzeba było długo czekać: umieścił na Twitterze oświadczenie, w którym poinformował o zrzeczeniu się mandatu posła.
"Fakt" dodaje, że nie tylko jednak Nowak ma rozpocząć nowe życie w belgijskiej stolicy. Wybiera się bowiem także Krzysztof Lisek, były europoseł z ramienia PO, uczestnik innej afery, na tle gospodarczym.