Bieńkowska swoje krytyczne podejście do unijnych struktur musiała jednak powściągnąć, bo nawet szef KE nie chciał jej bronić przed obruszonym personelem. Zwłaszcza, że ani media ani – co gorsza – sami politycy nie zostawili na niej za to suchej nitki. – Mogła wydać pamiętniki po zakończeniu kadencji, ale walnąć w nich tak na dzień dobry to masakra. Wojna z nimi to był duży błąd – wypowiedzi współpracowników Bieńkowskiej cytuje w najnowszym numerze tygodnik „Wprost”.
W Brukseli mówiło się również o tym, że Elżbieta Bieńkowska pogwałciła jedną z podstawowych zasad panujących w
Unii Europejskiej, dotyczących kontaktów unijnych urzędników z mediami. Według standardów, nie powinna ona wypowiadać się publicznie jako komisarz unijny bez konsultacji z biurem prasowym. Stwierdzono ponoć nawet, że żaden komisarz w UE nie narobił nigdy tak wielkiego bałaganu jak Bieńkowska.