
Po opublikowaniu przez nas fragmentów krytycznej recenzji książki Magdaleny Ogórek, wspierający ją komentatorzy domagali się zlustrowania dorobku naukowego Bronisława Komorowskiego. Komorowski nie robi co prawda z wykształcenia argumentu w kampanii, ale opisujemy pracę magisterską urzędującego prezydenta.
REKLAMA
Uważam to za chybiony postulat, bo Komorowski swoją kampanię wyborczą opiera nie na wykształceniu. Doktorat i pracę w instytucjach państwowych jako argumenty przemawiające za powierzeniem jej urzędu prezydenta wykorzystuje Magdalena Ogórek. Bo innych nie ma. Komorowski był posłem, ministrem, marszałkiem Sejmu i opozycjonistą.
Magister Komorowski
Ale vox populi, vox Dei. Komorowski jest magistrem, obronił się w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Przyznał w czasie kampanii wyborczej w 2010 r., że pracę napisał w 11 dni. Nie sprecyzował, czy to tylko okres pisania, czy także zbierania materiałów. Jeśli to drugie, to rzeczywiście niewiele.
Ale vox populi, vox Dei. Komorowski jest magistrem, obronił się w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Przyznał w czasie kampanii wyborczej w 2010 r., że pracę napisał w 11 dni. Nie sprecyzował, czy to tylko okres pisania, czy także zbierania materiałów. Jeśli to drugie, to rzeczywiście niewiele.
Jednak prezydent miał ku temu powody. Bał się, że zostanie usunięty z uczelni - tak robiono ze studentami, którzy działali w opozycji. Tymczasem Komorowski działał wtedy w Ruchu Ochrony Praw Człowieka i Obywatela. Dlatego maksymalnie przyspieszono obronę jego magisterki i stąd musiał zwiększyć tempo jej pisania. Jak relacjonował studentom, żona przepisywała jego rękopis, “by był on zrozumiały”, a teść przelewał to na maszynopis.
Magisterka w 11 dni
Po tych słowach Komorowskiego z 2010 roku rozpętała się burza. Marek Migalski, wtedy sztabowiec Jarosława Kaczyńskiego, pisał o kandydacie PO na prezydenta “nieuk”. W odpowiedzi Komorowski przekazał swoją pracę “Polityce” i zgodził się na publikację jednego z rozdziałów w tygodniku. Redakcja dotarła do promotora pracy Komorowskiego, który potwierdza, że pośpiech był spowodowany zagrożeniem ze strony SB.
Po tych słowach Komorowskiego z 2010 roku rozpętała się burza. Marek Migalski, wtedy sztabowiec Jarosława Kaczyńskiego, pisał o kandydacie PO na prezydenta “nieuk”. W odpowiedzi Komorowski przekazał swoją pracę “Polityce” i zgodził się na publikację jednego z rozdziałów w tygodniku. Redakcja dotarła do promotora pracy Komorowskiego, który potwierdza, że pośpiech był spowodowany zagrożeniem ze strony SB.
Komorowski obronił się przed komisją złożoną z prof. Andrzeja Garlickiego, prof. Henryka Samsonowicza i prof. Jerzego Holzera. Referat Komorowskiego dostał ocenę bardzo dobrą. Wskazywano, że przyszły prezydent dotarł do literatury emigracyjnej, co było rzadkością pod koniec lat 70. Opublikowany fragment przewinął się przez fora historyków, ale nie wytknięto Komorowskiemu żadnych błędów. Nie ma żadnych naukowych recenzji dokonań obecnego prezydenta, bo nie wydał ich w formie książkowej.
