
Nie potrafią samodzielnie wypełnić podania o dowód osobisty, nie radzą sobie z szukaniem mieszkania czy pracy, a nawet jak ją znajdą, mają spory problem z gospodarowaniem miesięcznym budżetem. Czasem się udaje, czasem nie. Ci, którzy się poddają, wracają albo do patologii, w której się urodzili albo do domu dziecka. Bo nawet tam jest lepiej niż w dorosłym świecie.
Część z wychowanków – zamiast kontynuować naukę – woli rozpocząć samodzielne życie. I tu właśnie pojawiają się schody. Dodajmy - bardzo strome.
Pomoc w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości miała gwarantować ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej z 2012 roku. Jednak, zdaniem NIK, żadne z jej założeń nie są realizowane prawidłowo. Dla usamodzielniających się młodych ludzi brak pracy i mieszkań. Tu teoretycznie powinny pomagać gminy przyznając potrzebującym np. lokale socjalne , ale tylko teoretycznie. – (…) pojedynczą, drastyczną sytuację stwierdzono w Katowicach, gdzie z powodu niewystarczającej bazy mieszkaniowej, wychowanków pieczy zastępczej odsyłano do noclegowni dla bezdomnych – wylicza Szczerba.
Co czwarta spośród tysiąca badanych osób, których usamodzielnienie przypadło na lata 2010-2011, korzystała z pomocy społecznej. 31 proc. zarejestrowało się w powiatowych urzędach pracy, 14 proc. przerwało proces usamodzielnienia, a kolejne 14 proc. wróciło do patologicznego środowiska, z którego wcześniej trafiło do pieczy zastępczej.
Z ponad 300 badanych osób, które pełnoletność osiągnęły w 2012 roku, co trzecia rejestrowała się w urzędzie pracy, co szósta wracała do patologicznego środowiska. Także co szósta rezygnowała z prób samodzielnego życia wracając do domu dziecka lub do rodziny zastępczej.
Z ustaleń kontroli NIK wynika, że rzeczywistymi opiekunami usamodzielnienia nagminnie zostawały osoby przypadkowe - bez kwalifikacji do pełnienia tej funkcji i bez możliwości realnego wspierania wychowanka w procesie usamodzielnienia.
Młodzi ludzie bardzo często nie radząc sobie z otaczającą ich rzeczywistością rezygnują z kolejnych prób i po prostu zmieniają źródło pomocy, z której korzystają. Zamiast domu dziecka, pomaga im pomoc społeczna, a utrzymuje zasiłek dla bezrobotnych.
– Tym dzieciakom naprawdę da się pomóc, ale potrzebne są konkretne działania, rozwiązania systemowe i – czasem – twarda ręka – przekonuje Adam Wiśniewski z Fundacji Ocean Marzeń, która pomaga w życiowym starcie podopiecznym domów dziecka.
