Coraz bardziej gorąco na Śląsku. We wtorkowy wieczór grupa kilkuset osób zaatakowała siedzibę Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Budynek obrzucono kamieniami i materiałami pirotechnicznymi, a później doszło do próby szturmu. Sytuację do późnych godzin nocnych uspokajała jastrzębska policja przy użyciu m.in. broni gładkolufowej. Jedna osoba została ranna, dziesięć kolejnych zatrzymano.
Kilkusetosobowa demonstracja zgromadziła się pod siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej, by domagać się dymisji obecnego szefostwa tego przedsiębiorstwa. Napięcie zaczęło narastać już, gdy władze spółki zaczęto obrażać licznymi wulgaryzmami. Kiedy wesprzeć górników przyszli kibole i bojówkarze organizacji narodowych, doszło do ataku na budynek.
Zamieszki w Jastrzębiu-Zdroju to pokłosie niedawnej decyzji związkowców JSW o rozpoczęciu akcji protestacyjno-strajkowych mających na celu wycofanie się zarządu spółki z uchwał i decyzji w sprawie zmiany dotychczasowych warunków pracy, płacy i świadczeń pracowniczych.
– Pracownicy po raz kolejny wypowiedzieli się negatywnie na temat zarządzania JSW. Niestety, właściciel do dzisiaj nie podjął decyzji, o którą prosimy - przede wszystkim o zmianę zarządu, który nie potrafi w sposób logiczny, zasadny prowadzić produkcji w JSW, a na dodatek łamie prawo pracy – komentował w ubiegłym tygodniu Piotr Szereda ze Wspólnej Reprezentacji Związków Zawodowych.
Na ten krok szybko zareagowała strona rządowa. Wtorkowe zamieszki toczą się w tym samym czasie, co negocjacje przedstawicieli rządu i związkowców, w których mediatorem został były Longin Komołowski - były wicepremier, oraz minister pracy i polityki społecznej w gabinecie Jerzego Buzka.