
Sia od jakiegoś czasu śpiewa na występach i koncertach odwrócona tyłem do publiczności albo z zasłoniętą twarzą i wszyscy się zastanawiają, czy i na tegorocznym rozdaniu nagród Grammy będzie podobnie. Bo piosenkarka nie chce się pokazywać i twierdzi, że ma ją bronić jedynie jej muzyka. Nie jest w swoich poglądach jednak samotna, bowiem "ukrywających" się artystów jest coraz więcej.
REKLAMA
"Nie chcę być sławna"
Sia przez ostatnie lata raczej skrywała się przed sceną. Pisała teksty dla wielu muzyków, takich jak Rihanna, Beyonce czy Britney Spears. Ale gdy sama wyszła znów na światło dzienne, wybrała zaskakujący sposób autopromocji: postanowiła się po prostu nie pokazywać. Śpiewała albo tyłem do publiczności, albo chowała twarz za maskami, koronkami i grzywką blond peruki. Teraz, gdy za chwilę Grammy, wszyscy zastanawiają się, czy piosenkarka pokaże swoją twarz. W końcu co roku występy te zaskakują, więc może?
Sia przez ostatnie lata raczej skrywała się przed sceną. Pisała teksty dla wielu muzyków, takich jak Rihanna, Beyonce czy Britney Spears. Ale gdy sama wyszła znów na światło dzienne, wybrała zaskakujący sposób autopromocji: postanowiła się po prostu nie pokazywać. Śpiewała albo tyłem do publiczności, albo chowała twarz za maskami, koronkami i grzywką blond peruki. Teraz, gdy za chwilę Grammy, wszyscy zastanawiają się, czy piosenkarka pokaże swoją twarz. W końcu co roku występy te zaskakują, więc może?
Jak pisze o niej Jessica Goldstein: "W tym momencie kariery Sia jest sławna z powodu, że nie chce być sławna. Jest zupełnym odwróceniem typu Kim Kardashian czy Paris Hilton, które mają nadzieję być znane z niczego. Sia chce być nie-znana, ale z jakiegoś powodu".
(Nie)znajomi
Takie triki znane są jednak już od lat 70., kiedy to zespoły grające ciężką muzykę malowały twarze, co sprawiało, że artyści wyglądali zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Teraz - przy popularności kanałów muzycznych, social mediów i gonieniu za sławą, "anonimowość" nie powinna nikogo dziwić.
Takie triki znane są jednak już od lat 70., kiedy to zespoły grające ciężką muzykę malowały twarze, co sprawiało, że artyści wyglądali zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Teraz - przy popularności kanałów muzycznych, social mediów i gonieniu za sławą, "anonimowość" nie powinna nikogo dziwić.
Francuski duet elektroniczny Daft Punk od początków ukrywał swoje twarze pod kaskami. Chcieli tworzyć muzykę, a nie lansować się na ściankach. Dlatego też niechętnie udzielali wywiadów i mówili o swoim życiu prywatnym, a na koncerty i oficjalne spotkania zawsze zakładali swoje błyszczące kaski, co stało się dość szybko ich znakiem rozpoznawczym. Guy-Manuel de Homem-Christo i Thomas Bangalter tłumaczą, że chcą się skupić na muzyce i oddzielić życie publiczne od prywatnego.
Podobnie Jamie Hewlett i Damon Albarn, czyli chłopaki z Gorillaz. Przez długi czas nikt zupełnie nie wiedział, jak właściwie wyglądają, bo i w teledyskach, i na koncertach zamiast nich występował kreskówkowy zespół, który sami zresztą stworzyli.
Na swoich koncertach przerażające maski nosi Slipknot, przez co wyglądają jak z najgorszego horroru. Głowę myszy, połączoną z kulą dyskotekową, ma z kolei Deadmau5, a The Knife uwielbiają krucze dzioby. W przebraniach pokazują się też członkowie The Residents i do tej pory nikt nie wie, kto to. Przykładów jest więcej. Można wymienić chociażby Lordi, Gwar, Kiss, Mudvayne, Ghost.
Polski akcent
Ale także i w naszym kraju można znaleźć takie tendencje. Alternatywny zespół Bokka, który gra muzykę brzmiącą jak z serca Skandynawii, ani razu nie zdradził jak wyglądają członkowie, ani jakie imiona noszą. Muzykę grają świetną, ale nie widać ich w teledyskach. Na pierwszym swoim koncercie, który odbył się podczas gali Nocne Marki magazynu Aktivist, Bokka wystąpiła za sceną i było widać tylko cienie i kontury muzyków. Kolejne koncerty to maski, maski i jeszcze raz maski. Dzięki temu ludzie o nich mówią i wciąż pojawiają się kolejne pogłoski, kim może być tajemnicza wokalistka i jej paru (bo trudno stwierdzić dokładny skład) kolegów. Były nawet domysły, że może to być Kari Amirian albo... Ala Janosz.
Ale także i w naszym kraju można znaleźć takie tendencje. Alternatywny zespół Bokka, który gra muzykę brzmiącą jak z serca Skandynawii, ani razu nie zdradził jak wyglądają członkowie, ani jakie imiona noszą. Muzykę grają świetną, ale nie widać ich w teledyskach. Na pierwszym swoim koncercie, który odbył się podczas gali Nocne Marki magazynu Aktivist, Bokka wystąpiła za sceną i było widać tylko cienie i kontury muzyków. Kolejne koncerty to maski, maski i jeszcze raz maski. Dzięki temu ludzie o nich mówią i wciąż pojawiają się kolejne pogłoski, kim może być tajemnicza wokalistka i jej paru (bo trudno stwierdzić dokładny skład) kolegów. Były nawet domysły, że może to być Kari Amirian albo... Ala Janosz.
Twórcy hitów "Town of Strangers" czy "Reason" przyznają w jednym z wywiadów: "Świadomie wybierając brak promocji przez przypadek stworzyliśmy narzędzie, które ją skutecznie zastąpiło. Ciekawe zjawisko, które odbywa się trochę poza nami (...) Jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że zainteresowanie mediów nam nie przeszkadza, bo nie korzystamy z większości tradycyjnych kanałów promocyjnych. Nikt nas nie ciągnie na kolejny wywiad lub występ w telewizji, więc spokojnie możemy zajmować się tym, co nas tak naprawdę interesuje".
