Nie ma drugiego polityka w Polsce, który w ten sposób udzielałby się w internecie. Lech Wałęsa prowadził bloga na Wykopie, gdzie wrzucał zdjęcia (czasem bardzo prywatne), angażował się w dyskusje z użytkownikami, a przy tym często stawał się dla nich pośmiewiskiem. Dziś ogłosił, że wynosi się z Wykop.pl i przenosi na Facebooka. Przypominamy więc wywiad, w którym opowiedział o swojej aktywności na mikroblogu.
Panie prezydencie, mikroblog na Wykopie to dość specyficzne miejsce, z charakterystycznym językiem, zasadami, użytkownikami - prześmiewcami. Skąd w panu potrzeba, by prowadzić tam konto?
Lech Wałęsa: Wie pan, jestem w sumie leniwym człowiekiem, dlatego wykorzystuję wszystko, co możliwe, by lenistwo wyeliminować. Także środki techniczne, takie jak internet. Chcę się udzielać, a to jest miejsce, które sobie znalazłem. Taka aktywność jest dla mnie lekarstwem na lenistwo. Wcześniej nie byłem tak aktywny, więc Bogu dzięki za taką możliwość.
Ale dlaczego Wykop?
Przypadkowo, jakoś tak się złożyło. Wcześniej miałem bloga w innym miejscu [na Blipie - red.], no a teraz tutaj. Może są ciekawsze miejsca, lepsza, mądrzejsze, ale ja nie mam czasu ich szukać. Jestem i tyle, czasem się męczę, ale czasem też - jak mam czas - czytam różne artykuły i treści, które ludzie tam publikują.
Wrzuca pan zdjęcia, które wiele osób uznaje za śmieszne czy nawet kompromitujące. Np. ze szpitala czy gabinetu rehabilitacyjnego. Po co?
Ja tylko pokazuję, że żyję. Lubię je wrzucać i robię to w 100 proc. sam. Nikomu więcej nie daje dostępu do mojego konta. I nie interesuje mnie czy to się komuś podoba czy nie. To po prostu ja.
A zdjęcia kto panu robi?
Różne osoby. Proszę kogoś, kto stoi najbliżej. “Zrób mi pan zdjęcie” – mówię. I potem wrzucam do internetu. Raz, dwa, trzy i jest. Cieszy mnie to.
Wie pan, że czasem staje się pośmiewiskiem? Użytkownicy mikrobloga na różne sposoby przerabiają pańskie fotografie.
Wiem, niektóre mnie nawet bawią i mi się podobają. To zostawiam. Niektóre są ohydne. To usuwam. Na wyzwiska czy te dziwne komentarze nie zwracam uwagi. Odpowiadam na ciekawsze rzeczy. Nie lubię jak jest człowiek podstawiony i celowo mnie zaczepia w komentarzach.
Nikt panu jeszcze nie doradził, że może to panu szkodzi wizerunkowo?
Ależ ja to słyszę bardzo często. Ja oczywiście wiem, że to jest niedobre dla wizerunku. Ale ileż ja rzeczy robiłem przeciwko sobie. Lubię, to robię. Ludzie z mojego otoczenia mnie zniechęcają, mówią “usuń konto”, nawet niektórzy proponują się zawodowo zająć moim działaniem tam. Ja nie chcę.
Czyli akceptuje pan swoją rolę na Wykopie. Wie pan, że nazywa się pana “królem Mirko”, czyli mikrobloga?
Wiem. Ale panie, ja jestem starej daty, ja się żadnych komentarzy nie boję. Staję w szranki, puszczam różne zdjęcia, czy z choroby czy z czegoś, i nie patrzę, czy to się komuś podoba czy nie. Ja wiem, jaka jest specyfika tego miejsca. To jest niższy grunt społeczny. Ale to nie znaczy, żeby się tym nie zajmować, wywyższać. Chorzy potrzebują lekarstwa. Mógłbym w mądrzejszych kręgach się obracać, ale ja wszystkich kocham i chcę tam działać.
Ostatnio zaczął pan dyskutować w komentarzach i odpowiadać na zarzuty o agenturalną przeszłość. Znów zastanawiam się - po co?
Ja się po prostu staram przekazać wszystko to, co wiem o tamtych czasach. O naszym postępowaniu, bo przecież ja wszystko o tym wiem, sam w tym uczestniczyłem. Muszę przekazać prawdę jako świadek. Dlatego z nimi dyskutuję. Czasem im nawet wrzucę specjalnie jakieś rzeczy denerwujące, jak duże zarobki, żeby ich pobudzić i wkurzyć.
Zadeklarował pan nawet, że może wziąć udział w debacie z "Mirkami", czyli użytkownikami.
Mogę, bo tak trzeba. Mówię: "powiedzcie kiedy i się stawiam". Chętnie podyskutuję, bo - tak jak wspomniałem - widzę swoją rolę w edukowaniu tych ludzi i mówieniu prawdy o tym, co się wydarzyło.
Konta pan nie usunie?
Nie, nie mam czasu, by rozglądać się za czymś innym. Z lenistwa zostanę. Będę zaschęcał do dyskusji, wyjaśniał i irytował dalej.