Wystartowała kampania prezydencka, nic więc dziwnego, że ten gorący politycznie czas pretendenci do najwyższego urzędu w państwie wykorzystują do mobilizacji swojego elektoratu. Okazuje się, że kandydat PiS Andrzej Duda nie stoi na straconej pozycji - tak przynajmniej twierdzą komentatorzy polityczni, którzy chwalą doktora prawa za sobotnią, "amerykańską" konwencję przedwyborczą. Ten chce jednak działać i myśleć bardziej swojsko, a w wyścigu o fotel prezydencki ma pomóc mu... słynny Autosan.
Po amerykańskim wstępie, przyszedł czas na kampanię "po polsku", bo Duda obiecuje m.in. odbudowę polskiego przemysłu, co ma stworzyć nowe miejsca pracy. Właśnie wyruszył w podróż po kraju - na początek w mazowieckie - specjalnym "Dudabusem", oznaczonym hasłem "Przyszłość ma na imię Polska". A popularny autobus marki Autosan, którym kandydat PiS objedzie Polskę, nazywa się "tradycja".
Nieprzypadkowo to przedsiębiorstwo, ogłoszone upadłym we wrześniu 2013 roku, "sygnuje" kampanię Dudy. Po pierwsze, to polska firma, która istnieje prawie dwa stulecia. Po drugie, Duda zapowiada powrót wielkiego przemysłu, co niesie też szansę dla Sanoka i produkowanych tam od lat autobusów. Wszystko składa się w jedną całość, bo Podkarpacie to bastion poparcia dla partii Jarosława Kaczyńskiego.
– Polski Autosan, polski produkt, polska myśl techniczna; to jest to, czego nam dzisiaj bardzo brakuje i co powinniśmy odbudować – mówił w poniedziałek kandydat PiS na prezydenta. Podkreślił, że produkcja nowoczesnych autobusów, uruchomienie nowych-starych zakładów pracy, ogólnie rzecz ujmując - reindustrializacja kraju, tworzą szansę dla młodych Polaków, którzy dziś tłumnie "za chlebem" opuszczają ojczyznę.
Warto zatem - wynika z argumentacji Dudy - stawiać na znane nie tylko w kraju, ale i na świecie, polskie marki. A taką jest niewątpliwie Autosan, którego geneza sięga... 1832 roku.
Wtedy właśnie dwaj powstańcy listopadowi - Mateusz Beksiński (jego prawnukiem był znany malarz Zdzisław Beksiński) i Walenty Lipiński - otworzyli w Sanoku swój własny biznes. To znaczy zakład rzemieślniczy specjalizujący się w produkcji kotłów oraz narzędzi. Z biegiem lat zakres produkcji uległ rozszerzeniu, bo też rosło zapotrzebowanie na urządzenia wykorzystywane w przemyśle.
Początkowo wytwarzano na potrzeby gorzelnictwa, browarnictwa czy górnictwa naftowego, do tego świadczono usługi kowalskie i ślusarskie. W połowie lat 80. XIX wieku, gdy sanockie zakłady były już w ręku Kazimierza Lipińskiego (sędziwy ojciec nie był już w stanie prowadzić interesów, tym bardziej, że w 1886 roku zmarł jego wspólnik - Beksiński), pojawiły się ambitne plany rozbudowy warsztatu w fabrykę z prawdziwego zdarzenia. Udało się.
Sanockie zakłady przeniesiono do nowej lokalizacji, bo ambicją młodego Lipińskiego było uruchomienie produkcji pojazdów szynowych - wagonów kolejowych i tramwajów. Te ostatnie, na przełomie XIX i XX wieku, intensywnie "wchodzą" do krajobrazu miast. Nie tylko te wprawiane w ruch siłą końskich mięśni, także elektryczne.
Fabryka Wagonów i Maszyn w Sanoku prężnie się rozwijała, zatrudniała ok. 1000 pracowników. W międzyczasie kilkukrotnie zmieniała nazwę, w latach 90. XIX wieku przekształcono ją w spółkę akcyjną.
Niebawem przyszedł czas na autobusy - bo te przecież kojarzą nam się głównie z sanockim przedsiębiorstwem. Królowały na polskich szosach w PRL, ale ich historia rozpoczęła się w intensywnie rozwijającej się II Rzeczypospolitej. Był 1926 rok, kiedy pierwsze autobusy właśnie, produkowane na podwoziu włoskiej Lancii, wyjechały na krajowe ulice.
Rozwój sanockiego przedsiębiorstwa zahamował wybuch wojny, choć fabryka nie zaprzestała produkcji. Do lata 1944 roku w praktyce zarządzali nią Niemcy, a na terenie zakładu naprawiono wagony kolejowe oraz sprzęt wojskowy Wehrmachtu, który trafiał do Sanoka z frontu wschodniego.
Rok po zakończeniu wojny sanocka fabryka została znacjonalizowana. Ponownie ruszyła produkcja autobusów, najpierw Fiatów, następnie popularnych Starów czy Sanów. Później przyszła pora na takie hity polskich szos jak Autosan H9. Największe sukcesy fabryki przypadły na dekadę Gierka, sam przywódca PRL gościł zresztą w Sanoku w 1978 roku. Podobnie premier PRL Piotr Jaroszewicz. Jak "Pekaesem" to tylko Autosanem...
Lata 90., kiedy przedsiębiorstwo ponownie przekształcono w spółkę, nie były już tak udane. Pomimo faktu, że zakłady przejęte przez koncern „Sobiesław Zasada Centrum S.A.” produkowały kolejne, ulepszone typy autobusów, podwozia i nadwozia pojazdów szynowych. Wytwarzały też na rzecz wojska, policji, straży pożarnej, ale wobec długów nie udało się uniknąć redukcji zatrudnienia.
W końcu, we wrześniu 2013 roku, ogłoszono upadłość spółki. Ustanowiono syndyka, który już nie raz ogłaszał przetarg na jej sprzedaż. Cena wywoławcza ostatniej oferty wynosi 40 mln złotych.
Do marca 2013 roku Autosan wyprodukował prawie 110 tys. autobusów. Czy będą następne? Najwyraźniej wierzy w to Andrzej Duda.
Powinniśmy w Polsce wrócić do produkcji, tym razem nowoczesnych autobusów, nowych autobusów. To jest jeden z motywów przewodnich mojej kampanii. Chcę reindustrializacji kraju - tylko budowa polskiego przemysłu, polskiej gospodarki stworzy nadzieję dla młodych ludzi, tworzy szansę tego, żeby mogli w Polsce żyć godnie.Czytaj więcej